SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Red Bulls i Rapids na remis

Henry zdobył swoją 42. bramkę w barwach Red Bulls. Foto: Danny Blanik

Nie udała się piłkarska inauguracja sezonu na Red Bulls Arena. Miejscowe Czerwone Byki zremisowały w sobotę z Colorado Rapids 1:1 po bardzo przeciętnym, momentami wręcz nudnym spotkaniu.

Trójka wyróżniających się aktorów mizernego sobotniego
spektaklu: Sanchez, Dax McCarty i pozyskany z Realu
Sociedad Jose Mari. Foto: Danny Blanik
Po ubiegłotygodniowej porażce w Vancouver 1:4 kibice Red Bulls spodziewali się, że ich pupile zrehabilitują się w meczu z Colorado Rapids. Dodatkową motywacją miał być fakt zaprezentowania okolicznościowego, podwieszonego pod kopułą stadionu banera upamiętniającego zdobycie przez nowojorczyków Supporters Shield w ubiegłym sezonie. Przypomnijmy, że w posiadanie patery wchodzi drużyna, która zgromadzi największą ilość punktów w rundzie zasadniczej.

Jeśli Mike Petke i podopieczni chcą powtórzyć to osiągnięcie czeka ich mnóstwo pracy. Mecz oglądało się bardzo ciężko, piłkarze mieli problemy z boiskową komunikacją, składnych akcji było jak na lekarstwo. Mateusz Miazga - jedyny Polak w Red Bulls (który tym razem nie znalazł się w kadrze meczowej) oglądał spotkanie z wysokości trybun i z pewnością ziewał ze znużenia. Po początkowej lekkiej przewadze Red Bulls lepsze wrażenie zaczęli sprawiać goście, którzy jeszcze przed przerwą mogli wyjść na prowadzenie gdyby Luis Robles nie zatrzymał strzałów Dillona Serny i Nicka LaBrocci.

Henry w roli kamerzysty.
Foto: Danny Blanik
Wypełniony w połowie stadion (oficjalnie biletów sprzedano ponad 20,000) ożył na chwilę w 57.min, kiedy dośrodkowanie Lloyda Sama zakończył celnym "szczupakiem" Thierry Henry. Dobrą robotę przy tej akcji wykonał także Tim Cahill, który ściągnął na siebie uwagę dwóch obrońców Colorado i umożliwił Titiemu strzelenie 42. bramki w barwach Red Bulls. Taki wynik stawia Francuza na drugim miejscu wśród klubowych strzelców - 16 trafień więcej ma Kolumbijczyk Juan Pablo Angel. Po strzelonym golu Henry popisał się także interesującą cieszynką - wskoczył za bandę reklamową, odsunął kamerzystę od kamery telewizyjnej i przez chwilę wcielił się w rolę filmującego radość swoich kolegów. Po obejrzeniu efektów jego pracy trzeba obiektywnie stwierdzić, że jednak gra w piłkę wychodzi mu dużo lepiej.



Nowojorczycy miast pójść za ciosem zapadli w kolejny letarg, co skwapliwie wykorzystali goście. W 71.min reprezentant Hondurasu Marvin Chavez padł jak rażony piorunem w polu karnym po starciu z Jamisonem Olave i mimo protestów gospodarzy arbiter Allan Kelly wskazał na wapno. Jedenastkę wykorzystał były gracz Schalke i kadry Urugwaju Vincente Sanchez.

Więcej goli już nie padło i Red Bulls za tydzień pojadą szukać pierwszego zwycięstwa do Chicago, które też jeszcze w tym sezonie nie zaznało smaku wiktorii. Początek spotkania na Toyota Field o 15:00 czasu nowojorskiego. Transmisja na MSG i UniMas.



MLS Regular Season
Red Bull Arena – Harrison, NJ
15 Marzec 2014, 16:00

New York Red Bulls - Colorado Rapids 1:1 (0:0)

1:0 - Thierry Henry 1 (Lloyd Sam) 57’
1:1 - Vicente Sanchez 1 (rzut karny) 72’

New York Red Bulls (0-1-1, 1 pkt.): Luis Robles, Richard Eckersley, Jamison Olave, Armando, Roy Miller, Lloyd Sam (Eric Alexander 81’), Tim Cahill, Dax McCarty, Bobby Convey (Jonny Steele 67’), Bradley Wright-Phillips (Peguy Luyindula 86’), Thierry Henry

Colorado Rapids (0-0-1, 1 pkt.): John Berner, Chris Klute (Marc Burch 52’), Shane O’Neill, Marvell Wynne, Drew Moor, Dillon Serna, Nick LaBrocca, Dillon Powers (Vicente Sanchez 65’), Jose Mari, Gabriel Torres, Deshorn Brown (Marvin Chavez 61’)
Sędziował: Alan Kelly
Żółte: Sam, Armando - Brown, Sanchez
Widzów: 20,542

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.