SPORT, WYWIADY, POLONIA

Miazga: Chcę zadomowić się w klubie i zagrać na Mundialu

Mateusz Miazga za kilka miesięcy przestanie być zawodnikiem Chelsea. 25-latek nie wie, gdzie będzie wówczas grał, ale chciałby, aby to był klub gdzie będzie mógł się zadomowić. "Ustabilizuję wówczas formę, co pomoże mi w grze w kadrze, której chcę pomóc w awansie na MŚ." - mówi mający polskie korzenie środkowy obrońca.

Tomek Moczerniuk: Mateusz, co u Ciebie słychać? Jak to się stało, że znalazłeś się w Anderlechcie?

Mateusz Miazga: Po okresie wypożyczeń z Chelsea do Vitesse Arnhem w Holandii, Nantes we Francji i Reading w Anglii tym razem chciałem spróbować swoich sił w Belgii. Zgłosił się po mnie Anderlecht Bruksela, który jest najbardziej utytułowanym klubem w tym kraju. Poza tym od tego sezonu jego samodzielnym szkoleniowcem jest Vincent Kompany, którego nie trzeba nikomu przedstawiać.

Tak się składa, że w swojej karierze masz szczęście do występowania w jednym klubie z legendami z Premier League. Najpierw Thierry Henry, teraz Kompany...

MM: Tak, z Henrym nasze drogi skrzyżowały się w New Jersey, gdzie razem graliśmy dla Red Bulls. Fajnie się przeciwko niemu grało na treningach - nauczyłem się naprawdę dużo. A oprócz Kompany'ego mam też przecież występy u boku Branislava Ivanovicia, Thibault Courtoisa, Pedro, Pato czy Cesca Fabregasa. No i w Reading grałem, kiedy karierę kończył John O'Shea, który w Manchesterze United zagrał prawie 400 razy i wywalczył 14 trofeów. Od niego też się bardzo dużo nauczyłem nie tylko na boisku, ale i poza nim.

 

W Anderlechcie próbujecie nawiązać do świetnych tradycji. Jak Wam się udaje?

MM: Tak, od kilku lat ten zasłużony klub nie walczy o najwyższe trofea, dlatego naszym celem w tym sezonie jest zajęcie w lidze miejsca na podium. To będzie się wiązało z powrotem do europejskich pucharów, gdzie Fiołków zabrakło w 2020 po raz pierwszy od 1963! Na razie zajmujemy 5. pozycję, ze stratą zaledwie dwóch oczek do trzeciego w tabeli Royalu Antwerp. To z pewnością jest do odrobienia.

Pamiętają w Anderlechcie Polaków?

MM: Tak! Marcin Wasilewski jest tam legendą. Szanują go za nieustępliwy charakter i wolę walki. Jeszcze do niedawna królem strzelców całych rozgrywek był też Łukasz Teodorczyk. Nie wiem dlaczego teraz nie gra. Jest w Charleroi, z którymi wygraliśmy ostatnio 3:0, ale nie było go w składzie. Oprócz piłkarzy w Brukseli też jest dużo innych Polaków. W miejscu, gdzie mieszkam, pani z serwisu sprzątającego jest z Polski. Podobnie zresztą było w Anglii i Holandii. W tym ostatnim miejscu był nawet polski kościół!

W klubie więc Ci się układa, a jak z planami dotyczącymi gry w kadrze? Wygląda na to, że już wkrótce możecie mieć silną pakę!

MM: To niesamowite, jaki potencjał ma i będzie miała nasza reprezentacja. Zobaczmy, gdzie grają nasi zawodnicy: Christian Pulisic w Chelsea, Weston McKinnie w Juventusie, Serginio Dest w Barcelonie, Zack Steffen w Man City, Gio Reyna w Dortmundzie, Tyler Adams w RB Leipzig. Mamy też chłopaków w Bayernie Monachium, Valencii czy Leicester. To wielkie kluby. Teraz ten potencjał trzeba przełożyć na grę w kadrze. Niedługo eliminacje do MŚ w Katarze. CONCACAF to specyficzna strefa, gra się tutaj trudno, szczególnie na wyjazdach. Ale wierzę, że awansujemy na Mundial zarówno i ten jak i ten w 2026, który odbędzie się na naszych boiskach.

Ty wówczas będziesz mieć 30 lat. To najlepszy wiek dla środkowego obrońcy - co trzeba zrobić, aby zagrać na MŚ 2026?

MM: Przede wszystkim skończyć z wypożyczeniami. Po zakończeniu kontraktu z Chelsea znajdę klub, gdzie będę mógł się zadomowić i ustabilizować formę. Nie mam jeszcze pojęcia gdzie chciałbym grać. Jeśli chodzi o mieszkanie to ze wszystkich krajów najlepiej podobało mi się we Francji. Ich kuchnia jest wyśmienita!

Mimo wciąż młodego wieku masz już na koncie ponad 200 zawodowych występów. Który napastnik jest najbardziej trudny do upilnowania?

MM: Oj było ich trochę (śmiech)! Dawałem radę Neymarowi i Mbappe w meczach kadry z Brazylią i Francją. Grałem przeciwko Olivierowi Girou, Antoine Griezmannowi czy Davidowi Villi. Najwięcej kłopotów sprawiał mi Ciro Immobile, kiedy grałem z Vitesse Arnhem w Europa League przeciwko Lazio. Grał tylko jedną połowę, ale był niesamowicie ruchliwy. Strzelił nam jednego gola i przegraliśmy 2:3.

Nie żałujesz, że nie grasz w kadrze Polski?

MM: Nie. Był moment, gdzie otwarcie powiedziałem: zagram tam, gdzie będą mnie bardziej chcieli. Amerykanie byli bardziej konkretni od samego początku. W Polsce zagrałem tylko raz w kadrze Marcina Dorny U18 w październiku 2012. Wygraliśmy ze Słowenią 2:1. Z tamtego składu nikt nie przebił się do pierwszej reprezentacji. Najbliżej był chyba Igor Łasicki, który miał epizod w Napoli. Potem kontaktował się ze mną prezes Boniek i trener Dorna, ale zabrakło konkretów. Zadebiutowałem w kadrze USA w 2015 i do tej pory mam na koncie 20 meczy. Zdążyłem już z Jankesami wygrać Złoty Puchar CONCACAF w 2017. Nie ma do czego wracać. Z kadrą USA wiążę wielkie i ambitne plany.

Dziękuję za rozmowę

Tomek Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.