SPORT, WYWIADY, POLONIA

Przybyłko: "Wchodzę w najlepszy dla piłkarza wiek, chcę się przypomnieć Polakom"

Kacper Przybyłko rządzi w Union! Foto: internet
Kacper Przybyłko rozegrał ponad 40 spotkań w młodzieżowych reprentacjach Polski, w których strzelił ponad 20 bramek. Jednak w dorosłej kadrze nigdy nie dostał szansy. Teraz 26-latek przypomina się Jerzemu Brzęczkowi regularnie strzelanymi bramkami dla Philadelphia Union z północno-amerykańskiej MLS. "Liczę, że jeśli będę dalej strzelać gole dostanę kolejną szansę w Europie. Z kadr narodowych na dzień dzisiejszy wybrałbym Niemcy." - mówi urodzony za Odrą napastnik.

Bracia Kacpra: Mateusz (z lewej) i bliźniak Jacub.
Foto: archiwum rodzinne
Przybyłko urodził się w Niemczech, w polskiej, usportowionej rodzinie. Mama Wioleta uprawiała w Polsce lekkoatletykę, a ojciec Mariusz grał w piłkę nożną. Po wyjeździe za granicę osiedlili się w Bielefeld, gdzie w miejscowej Arminii swoje pierwsze szlify piłkarskie zdobywali zarówno Kacper jak i jego brat bliźniak Jacub. "Mój starszy brat Mateusz poszedł w ślady mamy i jest dziś złotym medalistą Mistrzostw Europy w skoku wzwyż." - wyjaśnia Przybyłko - "My z Kubą podawaliśmy piłki na meczach, w których grał Artur Wichniarek."

Bracia wyróżniali się talentem, dlatego w kwietniu 2008 w Kolonii spotkali się z ówczesnym selekcjonerem kadry Polski Jerzym Engelem, który namawiał ich do gry w biało-czerwonych barwach. Kilka miesięcy później zadebiutowali w zespole U15 w zremisowanym 1:1 meczu przeciwko... Niemcom. "Zachwycili mnie techniką i koordynacją ruchową, a także umiejętnościami taktycznymi." - opowiadał ówczesny trener Radosław Mroczkowski.

Przybyłko (z piłką) w meczu kadry U21 z Turcją.
Foto: internet
Przygoda Jacuba z kadrą skończyła się wcześnie, ale Kacper zadomowił się w niej na dobre. Między 2008-2013 w koszulce z orłem na piersi rozegrał ponad 40 spotkań i strzelił ponad 20 bramek. Ostatnią w feralnie przegranym 1:3 starciu z Grecją w eliminacjach do Mistrzostw Europy U21 we wrześniu 2014. "Do 88.min utrzymywał się remis 1:1, który dawał nam awans do fazy playoffs." - mówi Przybyłko - "Niestety wobec naszej porażki pierwsze miejsce w naszej grupie zajęła wówczas Szwecja, która potem została Mistrzem Europy."

W tamtej kadrze u Marcina Dorny występowało wielu zawodników, którzy dziś robią niezłe kariery. We wspomnianym meczu z Grecją grali m.in. Bartosz Bereszyński, Marcin Kamiński i Paweł Wszołek, a na ławce siedzieli Tomasz Kędziora, Paweł Dawidowicz czy Filip Bednarek. Oprócz nich w drużynie byli także Karol Linetty, Piotr Zieliński i oczywiście najlepszy strzelec tamtejszych eliminacji Arkadiusz Milik. "Arek strzelał gole, które miałem zdobywać ja." - śmieje się Przybyłko - "W meczach kontrolnych trener Dorna stawiał na mnie i odwdzięczałem się bramkami. Ale w meczach o punkty na boisku dla mnie zabrakło miejsca."

Z Mateuszem Klichem w Kaiserslautern. Foto: internet
Przybyłko okres spędzony w młodzieżówkach wspomina jednak miło. Trochę inaczej czuje się kiedy poruszany jest temat pierwszej reprezentacji. Twierdzi, że po przegranych eliminacjach o nim zapomniano, choć w swoich klubach - FC Koeln, Arminii, Greuther Furth czy Kaiserslautern - zawsze był najskuteczniejszym napastnikiem. "Być może problem był w tym, źe wszystkie te zespoły grały na zapleczu Bundesligi?" - pyta retorycznie - "W większości przypadków były to także ekipy z dołu tabeli, więc z mniejszym potencjałem ofensywnym. Co się z tym wiąże nie tworzyliśmy kilkunastu sytuacji na mecz tylko kilka. W takich klubach udowodnić swoją wartość jest nieco trudniej."

Ostatnie kilka lat to najtrudniejszy dla Przybyłki okres. Zamiast strzelać gole i szukać angażu w lepszych klubach przytrafiła mu się bolesna i przewlekła kontuzja śródstopia. Z podobną zmagał się niedawno m.in. Neymar. W przypadku Przybyłki odnawiała się, bo wracał na boisko zbyt wcześnie i w rezultacie znów musiał pauzować. "W związku z tym myślano już, że nie wrócę do poważnej gry." - wyznaje były kolega Mateusza Klicha z Kaiserslautern - "Na szczęście trafiła się ciekawa oferta z USA, z której postanowiłem skorzystać."

Dwa gole w meczu przeciw Charleston dały Przybyłce
nominację do miejsca w drużynie kolejki USL.
Do Filadelfii trafił jesienią 2018. Nie zagrał jednak w żadnym meczu Union, bo - jak sam mówi - szykowano go na kolejny sezon. Okres przygotowawczy spędził bardzo pracowicie będąc najlepszym strzelcem ekipy, którą kiedyś prowadził Piotr Nowak. Tuż przed startem sezonu zasadniczego klub zatrudnił jednak reprezentanta Meksyku i byłego gracza Eintrachtu Frankfurt Marco Fabiana, który otrzymał tzw. designated player, czyli kontrakt gwiazdorski. Jednocześnie Fabianowi ktoś musiał zwolnić jedno z miejsc dla obcokrajowców, których w klubach MLS może być ośmiu. Padło na Przybyłkę. "Trenowałem dalej z pierwszą drużyną, ale chwilowo wypożyczono mnie do naszych rezerw, czyli grających w 2. lidze Bethleheem Steel." - tłumaczy Polak - "Nie zmarnowałem tego czasu strzelając trzy gole w dwóch meczach."

W debiucie jeszcze gola nie zdobył...
Po przymusowych roszadach w kadrze zespołu Przybyłko powrócił do składu Union i znów szalał na trenignach strzelając gola za golem. Kilka dni przed upragnionym debiutem w barwach The U w walce o piłkę na treningu pękła mu kość palca u nogi. Pech i kolejna pauza, którą Przybyłko gorliwie przepracował w siłowni. Był pierwszy na treningach, a zajęcia opuszczał jako ostatni. To musiało spodobać się Jimowi Curtinowi, który od 2014 jest szkoleniowcem Union. "Myślałem, że da mi zagrać od początku już w pierwszym meczu po moim powrocie po kontuzji." - powiedział zawodnik, który nosi w Union koszulkę z nr 23 - "Ale w meczu z Montrealem wpuścił mnie na boisko w 83.min już przy stanie 3:0."

...ale w Vancouver już mógł cieszyć się z bramki. 
W kolejnym spotkaniu Przybyłko zagrał już od początku i uratował dla Union remis 1:1 z Whitecaps w Vancouver. Gola zdobył po kilkudziesięciometrowym wyścigu z obrońcą uderzając prawą nogą w długi róg bramkarza. Kilka dni później strzelił zwycięską bramkę w starciu z FC Cincinnati, gdzie cały mecz na ławce spędził Przemysław Tytoń. Przybyłko pokonał jego zmiennika ładnym strzałem głową. Wreszcie w ubiegły weekend Polak zdobył jedną z bramek w meczu z New England Revolution, który jego ekipa wygrała aż 6:1. Tym razem dopełnił formalności dokładając lewą nogę do dośrodkowania znanego z występów w Nantes czy kadrze USA Alejandro Bedoyi. "Kiedy ostatni raz strzeliłem trzy gole w trzech meczach? Chyba w juniorach!" - śmieje się Przybyłko - "Ale to zasługa całej naszej drużyny, bo mamy w składzie ofensywnie grających piłkarzy, którzy ciągną do przodu i dużo widzą."

Mina golkipera Cincy mówi sama za siebie. Foto: internet
Z Przybyłką w składzie Union wygrali trzy i zremisowali jedno spotkanie. Strzelili w nich dwanaście goli, stracili dwa. To wywindowało klub z Miasta Braterskiej Miłości na pierwsze miejsce w tabeli MLS Wschód. Jeszcze nigdy klub, który rozgrywa swoje spotkania na malowniczo położonym stadionie w Chester, nie plasował się tak wysoko po upływie 1/3 sezonu. Sam Przybyłko, który oprócz skuteczności wyróżnia się także pracowitością - w każdym z trzech ostatnich meczy miał przebiegniętą największą liczbę kilometrów - cieszy się, że w końcu ma okazję zagrać w drużynie, która walczy o najwyższe cele. "Wchodzę w najważniejszy dla piłkarza wiek." - mówi - "Wiem, że stać mnie na utrzymanie wysokiej formy, a jeśli będę strzelać gole, to kto wie co się wydarzy w przyszłości."

Przybyłko w Filadelfii przyjaźni się z Medunjaninem.
W Ameryce mu się podoba. Na zgrupowaniach dzieli pokój z reprezentantem Bośni i Hercegowiny Harisem Medunjaninem, znanym z występów z AZ Alkmaar, Real Valladolid czy Deportivo La Coruna. Liczy na to, że dzięki dobrym występom trafi do notesu skautów z Europy, którzy do MLS zaglądają coraz częściej. "W zimowej przerwie za zawrotne pieniądze do Bayernu Monachium odszedł 18-letni Alphonso Davies, a do Newcastle przeniósł się MVP ligi Miguel Almiron." - wylicza - "Jeśli jednak telefon będzie milczał zostanę tutaj. To liga, która się rozwija. Nie mam nic przeciwko, aby tworzyć jej historię."

Zapytany o kadrę Polski jeszcze kilka tygodni temu otwarcie mówił, że chciałby przypomnieć się Brzęczkowi. Teraz jest bardziej powściągliwy, bo wie, że to wciąż Lewandowski, Piątek i jego kolega z U21 Milik rozdają karty jeśli chodzi o biało-czerwony atak. "Następni w kolejce są jeszcze Teodorczyk, Wilczek czy Stępiński." - wylicza - "Wydaję się, że teraz bardziej byłbym potrzebny kadrze Niemiec. Poza tym wciąż trochę boli jak o mnie zapomniano w PZPN kilka lat temu. Gdyby dziś zadzwoniły do mnie obie federacje chyba wybrałbym Niemcy."

Z Nowego Jorku dla PAP - Tomek Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.