SPORT, WYWIADY, POLONIA

Tenis: Szymanik: Jest fala na którą trzeba się załapać

Były kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa Radosław Szymanik podsumowuje rok tenisowy w Polsce. Dziwią go ruchy w sztabie Igi Świątek i przewiduje, że Piotr Sierzputowski nie zostanie bez pracy zbyt długo. Nie chce prorokować czy Hubert Hurkacz wskoczy w 2022 do Top 5, ale zwraca uwagę na pozytywny kierunek w jakim rozwija się dyscyplina zwana białym sportem nad Wisłą. "Apetyty są rozbudzone, bo mamy zawodnika i zawodniczkę w top 10 na świecie. Trzeba to wykorzystać." - mówi 46-letni szkoleniowiec.

Z perspektywy doświadczonego trenera czy może Pan spróbować wyjaśnić co się dzieje w teamie Świątek?

Radosław Szymanik: Trochę nie rozumiem zwolnienia szkoleniowca Igi po może nie wybitnym, ale bardzo dobrym sezonie, potwierdzającym jej przynależność do światowej czołówki. Niezrozumiałe jest też także dla mnie to, że rozstają się tylko z trenerem tenisa. Nie sądzę, żeby to była kwestia finansowa, bo znam Piotrka i nigdy nie był łapczywy. Dlatego też nie potrafię powiedzieć, co było przyczyną tej bardzo dziwnej decyzji. Spodziewałem się raczej ruchu w stylu dokoptowania kogoś do sztabu w charakterze eksperta. Kogoś kto dobrze się dogaduje i ma doświadczenie we wprowadzaniu zawodniczek do pierwszej piątki na świecie.

Takie CV ma Tomasz Wiktorowski. Czyli jest to właściwy wybór?

RS: To prawda, że Tomek ma bogate doświadczenie, prowadził przecież z sukcesami Agnieszkę Radwańską. Ale nie bardzo rozumiem jednak komunikatu, że Tomek jest tylko czasowym trenerem, To chyba nie było do końca przemyślane, bo jeśli tak jest w rzeczywistości to byłby dziwny ruch i dziwne zagranie z obu stron. Po pierwsze nie sądzę, żeby Tomek się na coś takiego zgodził, a po drugie, że Iga - mając tak mocną pozycję w pierwszej dziesiątce rankingu na świecie - chciałaby zatrudniać kogoś na chwilę.

Piotr Sierzputowski nie skończył jeszcze 30. lat, ale ma już na koncie tytuł Trenera Roku w WTA za sezon 2020. To chyba sprawia, że będzie łakomym kąskiem dla zawodniczek, które szukają roszad w swoich sztabach bo mają wielkie aspiracje w WTA. Jak długo pozostanie więc bez pracy?

RS: To zwolnienie przyszło w złym okresie. Nawet gdyby kilka dobrych, mających potencjał zawodniczek rozważałoby takie personalne roszady, to teraz wszystko jest skonsolidowane i zamknięte. To czas, gdy sportowcy już pracują, przygotowują się i myślą o Australii. Taki stan rzeczy będzie trwał może do lutego, może do początku marca. Ewentualnie najpóźniejszy termin do kiedy przewiduję, że Piotrek będzie bez pracy to czas po amerykańskich tysięcznikach: Miami Open i Indian Wells - bo wtedy można sobie pozwolić na większe przegrupowania.

Chyba dobrze byłoby, gdyby taki fachowiec został w Polsce. Ciężko będzie go utrzymać?

RS: Tak. To jest młody trener, który na pewno nie narzuca presji i osiągnął wybitne rzeczy. Nie dość, że zdobywał z Igą tytuły juniorskie, to bardzo szybko wywalczył z nią też tytuł seniorski co jest nieprawdopodobnym wyczynem. Iga zakończyła sezon w pierwszej dziesiątce WTA co świadczy o olbrzymiej pracy, która została wykonana. Jest komunikatywny, uśmiechnięty, bardzo pozytywny. Został wybrany Coach of the Year, co oznacza, że jest bardzo szanowany i lubiany przez innych trenerów, bo to przecież oni głosują i wybierają.

Jego zwolnienie mogło być wypadkową braku triumfów - choćby półfinałów - w Wielkich Szlemach w 2021, ale sezonu Igi Świątek nie można rozpatrywać w kategorii porażki?

RS: Generalnie Iga pokazała w tym roku to, co pokazują największe i wybitne osoby w tenisie. Zaprezentowała się bowiem dobrze na wszystkich największych turniejach. Może poza turniejem WTA, ale tam - w związku z tym, że jest on rozgrywany bardzo późno, a w tym roku bardzo późno - tworzą się różne scenariusze. Często ten turniej wygrywają bowiem zawodniczki, które miały początek sezonu słabszy, ale inną, lepszą końcówkę. W wielkich szlemach zaprezentowała się dobrze. Wygrała też dwa turnieje. Zdarzały się jej potknięcia, ale weźmy pod uwagę to, jaki ma wiek. Jest jeszcze bardzo młodą zawodniczką i osobą, u której ta stabilizacja - zarówno formy sportowej jak i emocjonalna - będzie się rozwijać.

Czyli nie osiągnęła swojegu sufitu?

RS: Z tym globalnym oczekiwaniem na dobry wynik - co jest naszą cechą - bym poczekał. Wszyscy oczekują, że Iga ma wszędzie grać dobrze, a to nie zawsze jest możliwe, bo obecnie w WTA panuje bardzo duża rywalizacja. W czołówce jest wielki ścisk i nie ma wybitnej jednostki, która zgarnia wszystko - tak jak to kiedyś było z Sereną Williams. U pań na dyspozycję dnia wpływają też sprawy kobiece. Iga mimo wszystko zagrała równy sezon, w którym osiągnęła bardzo przyzwoity stosunek wygranych do przegranych. Ranking WTA jest tak skonstruowany, że pokazuje średnią wyników. Jej wysoka pozycja udowadnia, że w jej przypadku nie było wielkich potknięć.

Czy debel - w którym trzeba uczciwie przyznać radziła sobie bardzo dobrze - jej przeszkadzał czy pomagał?

RS: Myślę, że jej sztab sam nie wiedział początkowo jak traktować grę w debla i szukali odpowiedzi. Uważam też, że doszli do tego, że w przyszłości w wielkich turniejach nie będzie startu w grze podwójnej, bo to jednak zabiera energię. Nawet jeśli jest to dobry trening to jest on bardzo kosztowny energetycznie. Często deblowe mecze kobiet są długie i wykańczające fizycznie, więc po co zostawiać zdrowie na korcie, skoro ona celuje w wielkie wyniki singlowe?

Czyli w 2022 nie zobaczymy Igi w deblu?

RS. Myślę, że zdarzą się turnieje będzie grać w debla. Bo raz, że to potrafi, a dwa, że jest to mimo wszystko dobre przetarcie singlowe. Jest to także budowanie relacji na korcie, dzięki czemu można w mniejszym stresie - patrząc na jej granie - potrenować pewne elementy. Tego debla nie będzie dużo i nie będzie on częsty, ale ostatecznie to będzie decyzja samego sztabu i zawodniczki.

Tenis kobiecy sprawia nam coraz więcej radości. Więcej niż mężczyźni?

RS. To co zrobiła Magda Linette przy pomocy Dawida Celta to wielka rzecz. Po perypetiach zdrowotnych wróciła na kort i praktycznie utrzymała ranking. Wróciła na miejsce przed kontuzją i to jest bardzo duży pozytyw. Nie jest to łatwe zadanie dlatego myślę, że Magda jeszcze ostatniego słowa nie powiedziała. Mamy też Magdę Fręch, która zrobiła spory postęp zarówno w grze jak i w rankingu. Zaplecze też jest, bo po kontuzji wraca Weronika Ewald i mam nadzieję, że będzie już zdrowa i pokaże swoje umiejętności.

Podobnie jak w przypadku Kamila Majchrzaka, który miał być w top 50, ale musiał się odradzać po kontuzji?

RS: Wobec Kamila z pewnością oczekiwania jak i jego możliwości są większe. Wszyscy w ogóle mamy olbrzymie oczekiwania, bo mamy aktualnie zawodnika i zawodniczkę w top 10. Nigdy nie było takiej sytuacji - ja przynajmniej nie pamiętam - żebyśmy mieli tak wysoko notowanych sportowców w rankingach singlowych, więc apetyty są rozbudzone. Chcielibyśmy mieć więcej i wszyscy o to walczą. To, że mieliśmy w tym roku singlistkę i singlistę w turnieju mistrzów to jest nieprawdopodobnie duże osiągnięcie tych osób i ich sztabów. My tego nie rozumiemy, bo zostaliśmy rozpieszczeni przez Agnieszkę Radwańską, Łukasza Kubota, Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga, bo oni byli tam regularnie.

Reasumując: męski tenis w 2021 w Polsce to...?

RS: Świetny rok, oczywiście z oczekiwaniem na więcej. Nawet jeśli spojrzymy na młodsze granie to po męskiej stronie również są pozytywy. Młodzi zawodnicy tacy jak Martyn Pawelski osiągali bardzo dobre wyniki i pierwsze punkty w ATP, co jest dużym zaskoczeniem in plus. Świetne wyniki osiągał także Maks Kaśnikowski. Ostatnio dwóch naszych młodych zawodników Olaf Pieczkowski i Aleksander Orlikowski wygrało turniej Eddie Herr na Florydzie. To wszystko są jasne światełka na męskiej mapie tenisowej w Polsce.

Ten świetny rok to zasługa Huberta Hurkacza, który jednak nie pokazał się z dobrej strony podczas turnieju mistrzów w Turynie. Dlaczego?

RS: O jego postawie zadecydowały dwie rzeczy: walka o załapanie się do finałowej ósemki kosztowała go bardzo dużo zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Rozpoczął też turniej od ciężkiego, bardzo fizycznego meczu z Daniłem Miedwiediewem. Ten mecz go wydrenował. Po prostu zabrakło mu paliwa. Był tam ciałem i duchem, ale nie miał z czego brać.

Czy jest nadzieja, że w 2022 Hubert zamelduje się w Top 5?

RS: Nie wiem, to ciężkie pytanie, równie dobrze można wróżyć z fusów. On już osiągnął rzecz niesamowitą: awansował do pierwszej ósemki, wygrał turniej ATP 1000 i dwa inne turnieje. Był w półfinale Wimbledonu i dobrze zaprezentował się także w innych startach. Toczył bardzo równe mecze z zawodnikami z pierwszej piątki. Pokonanie Federera i Miedwiediewa na wielkoszlemowych turniejach to są olbrzymie wyniki, które pokazują jego potencjał. Ale będzie mu ciężko, bo - jako kandydat do awansu do ćwierćfinału w różnych turniejach - będzie mocno rozgryzany. Ale uważam, że jest na pozycji atakującej i będzie się wspinać w górę.

W górę wspina się także polski tenis. To musi cieszyć całe tenisowe środowisko?

RS: To co się dzieje obecnie to niezwykła sytuacja. Cieszmy się, że taka dwójka młodych ludzi jest ambasadorami polskiego sportu i polskiego tenisa. To jest taki moment, który trzeba wykorzystać, bo nie wiadomo kiedy coś takiego zdarzy się ponownie. Jest fala, trzeba się na nią załapać. To jest zadanie dla włodarzy związku. Zarząd musi zadbać o umowy sponsorskie i zapewnić kolejne pięć, osiem, dziesięć lat finansowania, tak, aby wystarczyło na kolejne fale nowych zawodników i zawodniczek.

Dla PAP rozmawiał Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.