SPORT, WYWIADY, POLONIA

Rekord Lewandowskiego w USA? Z szacunkiem, ale powściągliwie


Robert Lewandowski pobił rekord legendarnego Gerda Muellera! W Polsce euforia, ale w USA na sportowym, pierwszym planie były inne wydarzenia: t.j. mistrzowska impreza w golfie czy kwalifikacje Formuły 1. Piłkarsko dla Amerykanów ważniejszy był mecz... Werderu Brema z ich rodakiem Joshem Sargentem w składzie. "Mimo wszystko prawdziwi piłkarscy kibice w USA doceniają ten wyczyn i wizerunek marketingowy Roberta z pewnością wzrośnie. Lewy to najlepszy napastnik świata i - jeśli tylko przejdzie do MLS - powitają go tutaj z otwartymi ramionami." - podsumował wydarzenie Janusz Michallik ze stacji ESPN.

Dzisiejsze spotkanie pomiędzy Bayernem Monachium i Augsburgiem nie wywołało wielkiego zainteresowania w sportowej Ameryce. Stacja ESPN, która posiada prawa do transmisji meczów Bundesligi, w tym samym czasie na swoim głównym kanale pokazywała trzecią rundę prestiżowego turnieju golfowego PGA Championship w South Carolinie, a na "dwójce" transmitowano kwalifikacje do Grand Prix Monaco w Formule 1.

Michallik w siedzibie ESPN. Foto: TM

Starcie pomiędzy mistrzem Niemiec i ekipą Rafała Gikiewicza i Roberta Gumnego można było jednak śledzić na serwisie streamingowym ESPN+. O dziwo w ekipie komentującej zabrakło wieloletniego pracownika tej stacji i byłego młodzieżowego reprezentanta Polski Janusza Michallika. "To już nie te czasy, że wołano mnie do pomocy przy każdym meczu z udziałem reprezentanta Polski. Ale ja to postrzegam jako dobry znak, bo Lewandowski czy Piszczek, który dziś kończy swoją piękną karierę w Dortmundzie, to światowe marki i wszyscy wiedzą, że Lewy jest dziś najlepszym napastnikiem świata. Ale oczywiście na korytarzu w ESPN koledzy mówią o nim z uznaniem i szacunkiem." - wyjaśnia urodzony w Chorzowie 44-krotny reprezentant USA.

Jednym z komentatorów pracujących przy transmisji był za to Steffen Freund, który w 1996 wygrał z Die Manschafft koronę Mistrza Europy. Były gracz m.in. Borussi Dortmund i Tottenhamu zapytany na samym początku o jego opinię na temat rekordu Muellera powiedział, że jest przekonany, że polski napastnik pobije osiągnięcie jego słynnego rodaka. "Jest mi trochę smutno z tego powodu, bo Mueller to legenda niemieckiego futbolu, ale wiem, że Lewy jest nie do zatrzymania. Jego koledzy będą robić wszystko, aby mu pomóc w tym historycznym osiągnięciu." - wyznał triumfator Ligi Mistrzów z 1997 roku.

Do przerwy było naprawdę pięknie dla fanów ekipy z Bawarii, która gromiła gości w stosunku 4:0. Ale Polak - mimo kilku kapitalnych okazji - gola nie strzelił. Do siatki trafili za to Joshua Kimmich i dwukrotnie Kingley Coman, którym przed meczem ESPN dawało odpowiednio: 2 i 3% szans na zdobycie bramki. "Kiedy ostatni raz widziałeś mecz Bayernu, który strzelił do przerwy cztery gole i na liście strzelców nie było Lewandowskiego?" - pytał Freund swojego kolegę?

Na Twitterze, gdzie słowo "Lewandowski" znajdowało się wśród topowych trendów, zaroiło się od zabawnych memów, które pokazywały mobilizację obrońców Augsburga w powstrzymaniu Polaka przed zdobyciem gola i ich kontrowersyjną radość z dobrze wykonanego zadania. Tymczasem amerykańscy komentatorzy piłkarscy wydawali się patrzeć w inną stronę. Dla przykładu Derek Rae - naczelny komentator Bundesligi w ESPN - na trzy godziny przed startem meczu pisał o starciu Eintracht - Freiburg. Ives Galarcep z popularnego e-magazynu SoccerByIves pisał o potencjalnym spadku Werderu Brema, gdzie gra Amerykanin Josh Sargent. "Kocham historię Brentford. Jeden mecz od awansu do Premier League." - pisał znany i opiniotwórczy dziennikarz Sports Illustrated Grant Wahl. 

W drugiej części znów na głowie stawał Rafał Gikiewicz, a miast Lewego strzelali gracze Augsburga. Lewandowski mierzył się z podwojonym lub potrojonym czasami kryciem i wydawało się, że rekord Muellera jest przeklęty. "Osobiście nie mam nic przeciwko temu, żeby tak się skończyło. Niech Lewy i Mueller dzielą ten rekord!" - mówił Freund. 

I wówczas nadeszła 90.min. Lewy dopadł do piłki odbitej przez Gikiewicza, minął polskiego golkipera i ze stoickim spokojem wpakował piłkę do siatki. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie i RL9 utonął w objęciach kolegów. Mniej więcej w tym samym czasie w jego kierunku popłynęły pierwsze, aż niezbyt liczne gratulacje od amerykańskich fachowców piłkarskich. "Mam słabość do Gerda Muellera, a moja męska sympatia do Lewego jest w tym momencie w zenicie. Gratuluję Tobie Lewy i Bayernowi tego niewiarygodnego osiągnięcia." - pisał Taylor Twellman, były kadrowicz USA i obecnie komentator stacji FOX Sport. 

Lewandowskiemu na Twitterze klaskał też m.in. mieszkający pod Nowym Jorkiem polski bokser wagi ciężkiej Adam Kownacki. W podsumowaniach portal WhoScored.com wyliczył, że Gikiewicz - zanim skapitulował - obronił sześć strzałów Lewego. "Można śmiało powiedzieć, że gdyby nie wpadło pewnie nie mógłby liczyć na prezent na Gwiazdkę od Lewego." - brzmiał żartobliwy tweet. 

Sibiga z koszulką PRO.

Do gratulacji dołączył także urodzony w Stalowej Woli zawodowy sędzia MLS Robert Sibiga, który przyznał, że wielokrotnie rozmawiał o tym rekordzie z kolegami po fachu. "Każdy z nich jest pod wrażeniem jego gry, życiowej formy jaką osiągnął oraz profesjonalizmu na i poza boiskiem. Osobiście miałem wielką nadzieję na to, że, mu się uda, bo zasłużył na to swoją ciężką pracą." - wyznał przebywający w Fort Lauderdale na Florydzie i przygotowujący się do pracy przy meczu Club de Foot Montreal - FC Cincinnati (z Przemysławem Tytoniem w kadrze) arbiter.

Godzinę po spotkaniu wzmianki o rekordzie Lewego pojawiły się m.in. w Sports Illustrated. "Lewandowski trafił do siatki w 14 kolejnych spotkaniach dla reprezentacji i klubu. Polski internacjonał czekał z pobiciem rekordu do ostatniej sekundy dopadając do strzału Leroy'a Sane i pakując piłkę do siatki w ostatniej akcji meczu." SI przypomina, że to kolejny sukces Polaka, który jest obecnie najlepszym męskim piłkarzem świata FIFA i który przyczynił się do triumfu w sześciu rozgrywkach Bayernu w 2020 oraz dziewiątego z rzędu tytułu Bayernu w Bundeslidze. Relacja kończy się jednak opisem czegoś, czego Lewy jeszcze nie zdążył osiągnąć. "Jeśli chce zostać najskuteczniejszym strzelcem w całej historii Bundesligi wciąż musi gonić Muellera."

W tym samym tonie wypowiadał się Stefan Uersfeld, niemiecki korespondent ESPN. "Lewandowskiemu, który - od kiedy dołączył do Borussi Dortmund - strzela przeciętnie 28 goli na sezon, brakuje mniej niż 90 goli do rekordu wszechczasów Muellera." Uersfeld przypomina, że Lewy związany jest z Allianz Areną przez następne dwa sezony, w związku z czym wydaje się, że aby pobić ten rekord potrzebne będzie wydłużenie kontraktu z piłkarzem, który raczej na pewno zdobędzie też w tym sezonie europejskiego Złotego Buta. 

Relatywna cisza w amerykańskim eterze odnośnie udanej próby Lewandowskiego nie musi oznaczać niczego niedobrego. Polak, który w poprzednich wywiadach mówił o tym, że chciałby się kiedyś przenieść do MLS to wciąż uznana marka. Niedawno Brian Straus ze Sports Illustrated zrobił z nim długi wywiad, który będzie wyświetlony przed finałami Mistrzostw Europy. Asystował mu przy tym Janusz Michallik. "Bayern to wielka drużyna, która ma jedną ze swoich siedzib na Manhattanie dlatego z pewnością to wydarzenie będzie gdzieś wspomniane, nawet jeśli to będzie tylko informacyjnie. Dzięki temu ktoś, kto nie interesuje się futbolem na co dzień dowie się, że jakiś nieznany szerzej Polak pobił wieloletni rekord jakiegoś Niemca, którego nazwiska nikt nie zna. Lewemu, który kiedyś wspomniał, że chciałby zagrać w MLS marketingowo to z pewnością pomoże, bo ten wyczyn będzie wspomniany za każdym razem kiedy tylko pojawią się jakiekolwiek plotki transferowe z jego udziałem ukierunkowane na Amerykę." - podsumował Michallik, który tego lata będzie gościem w studio TVP Sport podczas transmisji meczów Euro 2020.

Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.