SPORT, WYWIADY, POLONIA

Polski weekend ze skokami w Lake Placid


To był niesamowity weekend ze skokami narciarskimi w Lake Placid dla Polaków. W inauguracyjnym konkursie SuperTeam duetów zwyciężyła para Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Ich triumf dał mnóstwo radości polonijnym kibicom, którzy – w sile niemal 10 tysięcy – zjechali się z Toronto, Chicago, Cleveland czy nawet Las Vegas.


Kiedy w połowie grudnia 2022 ogłoszono, że w drugi weekend lutego w Lake Placid odbędą się pierwsze od 19. lat zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich można było się spodziewać, że na trybunach nie zabraknie biało-czerwonych akcentów. W końcu nieczęsto można podziwiać na żywo najlepszych skoczków narciarskich na świecie, do których grona zalicza się trio Polaków: Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch.

Ten ostatni ostatecznie do USA nie doleciał, bo zanotował słabszy niż zwykle weekend w niemieckim Willingen. Ale Kubacki i Żyła - wspomagani przez Aleksandra Zniszczoła, Tomasza Pilcha, Pawła Wąska i Jana Habdasa oraz sztab szkoleniowy pod przewodnictwem Austriaka Thomasa Thurnbichlera – dolecieli szczęśliwie w ubiegłą środę do Montrealu, a potem pokonali dwugodzinną drogę busem do Lake Placid.

Na czwartek zaplanowane były treningi, ale trener Thurnbichler wolał, aby jego podopieczni doszli do siebie po kolejnej transkontynentalnej podróży (dwa tygodnie wcześniej zawody Pucharu Świata odbywały się w Japonii) i pierwsze zetknięcie ze skocznią miało mieć miejsce podczas piątkowych treningów i kwalifikacji do sobotniego konkursu indywidualnego. Tym razem jednak skoczkowie przegrali z pogodą, bo oprócz zimnego, smagającego policzki śniegu nad zeskokiem szalał wiatr. Okazał się on zbyt silny i najpierw odwołano oba treningi, a potem przerwano kwalifikacje po skokach zaledwie kilku zawodników. Odbyła się za to Parada Narodów, podczas której wszyscy uczestnicy zawodów przeszli z flagami z zeskoku do specjalnej sceny, gdzie – w towarzystwie tysięcy świateł i sztucznego dymu – przywitali się z niezbyt pokaźnym jeszcze gronem kibiców.

Polaków czekała jeszcze jedna prezentacja, ale poza ośrodkami olimpijskimi organizacji ORDA. Aby okazać im wdzięczność za wyniki, które osiągają od lat Polonia postanowiła ugościć całą reprezentację kolacją w jednym z lokalnych hoteli. Po tym jak trenerzy zjedli Burgery Bistro, a skoczkowie Cobb Salad (Dawid Kubacki bez cebuli) do sali konferencyjnej weszła około 100-osobowa grupa Polonii, która wniosła pyszny jabłecznik upieczony przez p. Marię Dewerę z Connecticut i odśpiewała chóralne „Sto Lat.”. Następnie niżej podpisany oraz Dominik Formella z portalu skijumping.pl zadali każdemu z zawodników po pytaniu: jednym prywatnym i drugim o charakterze sportowym. Dzięki temu dowiedzieliśmy się np. że Jan Habdas ma 15 par butów, Dawid Kubacki wcale nie czuje się jeszcze spełniony, a Piotr Żyła chciałby być... strażakiem.

Znalazła się też chwila na autografy i zdjęcia, a wychodzących z sali Polaków kibice pożegnali Mazurkiem Dąbrowskiego. Już po tej części odbyła się licytacja plastronu Olka Zniszczoła, z której dochód – wraz z cegiełkami za wstęp - zostanie przekazany rodzicom 11-letniej Viktorii Gałeckiej z Opola, która cierpi na dysplazję przynasadową McKusicka. W sumie uzbierano $1377 i warto zauważyć, że za zbiórkę odpowiedzialna była fundacja Polonia for Kids z New Jersey, a sponsorem kolacji i spotkania Polish & Slavic Federal Credit Union.

O ile piątkowym kwalifikacjom przyglądała się niepokaźna grupa kibiców to w sobotni poranek na skocznię ciągnęły sznury fanów. Zdecydowana większość miała na sobie biało-czerwone barwy, dlatego następne dwa dni na trybunach przerodziły się w polską fiestę. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania, bo zarówno 8 tys widzów w sobotę oraz 7 tys fanów z niedzieli wielokrotnie byli witani i pozdrawiani przez jednego ze spikerów w języku polskim. Również repertuar muzyczny również zawierał mnóstwo polskich akcentów, gdyż co chwila z głośników leciała twórczość Krzysztofa Krawczyka, Maryli Rodowicz oraz nieśmiertelnego nad Wisłą Disco Polo. To wszystko sprawiło – i podpisali się przy tym także sami zawodnicy – że atmosfera w Lake Placid bardziej przypominała drugie Zakopane.

Do pełni szczęścia brakowało tylko sukcesu sportowego. Sobota rozpoczęła się od mniej niż przeciętnego występu naszych reprezentantów, bo w indywidualnym konkursie najwyżej uplasował się Dawid Kubacki, który zajął piąte miejsce. Na szczęście jeszcze niżej zawody ukończył największy rywal Polaka w wyścigu o Kryształową Kulę Norweg Halvor Egner Granerud (był dziewiąty), co sprawiło, że Kubacki odrobił kilka oczek w klasyfikacji generalnej. Z dobrej strony pokazał się Aleksander Zniszczoł, którego wyprzedziło tylko tuzin skoczków, ale zawiódł Piotr Żyła, który uplasował się na 25. miejscu. Pozostała trójka nie przebrnęła kwalifikacji.

To wszystko nie napawało optymizmem przed wieczornym konkursem duetów, ale przy światłach jupiterów Polacy fruwali jak prawdziwe orły. W pierwszym, historycznym turnieju SuperTeam okazali się najlepsi – wyprzedzając Japończyków i Austriaków – co wprawiło fanów w stan ekstazy. Moment, w którym Dawid Kubacki i stanęli na najwyższym stopniu podium i usłyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego był wart każdych pieniędzy i każdego trudu podjętego, aby pojawić się w Lake Placid. To było piękne zwieńczenie wspaniałego dnia z tym pięknym, acz niezbyt popularnym na świecie sportem.
Niedzielny poranek do złudzenia przypominał sobotę. Na skąpanej w słońcu MacKenzie Intervale znów pojawiły się tysiące ubranych na biało-Czerwono Polaków. Znów z głośników popłynęła Polska muzyka, a znajomy głos spikera mówił „Doskonały skok!” i „Bohater z Polski!” po świetnej, 130-metrowej próbie Dawida Kubackiego w kwalifikacjach. To wystarczyło do ich wygrania, ale tuż za nim uplasował się Granerud, co miało gwarantować emocje w samym konkursie.

Ten jednak był niestety teatrem jednego, norweskiego aktora o nazwisku Granerud. Lider klasyfikacji generalnej w obu seriach oddał najdłuższe skoki (125. i aż 134. metry). Kubacki - podobnie jak cała reszta Polaków - zepsuł swoją pierwszą próbę i musiał odrabiać straty w drugiej. W tej pofrunął na odległość 129.5 metra dzięki czemu udało mu się ostatecznie zająć siódme miejsce. Po raz kolejny w PŚ punktował Zniszczoł (21. miejsce) co cieszy, ale ponownie zawiódł Żyła (25. lokata). Oprócz Graneruda cieszyć się z miejsc na podium mogli sobotni triumfator Andreas Wellinger z Niemiec (tym razem drugi) i Austriak Stefan Kraft.

Nie udało się więc Polakom zakończyć niedzielnego dnia zmagań równie mocnym akcentem co w sobotę. Ale i tak nasi zawodnicy wracali do Polski ze znanym mottem „I LOVE NY” w sercu. O taki stan rzeczy zadbała gościnna Polonia oraz triumf w konkursie duetów. Oczywiście cala szóstka (może za wyjątkiem Zniszczoła) mogła lepiej spisać się w startach indywidualnych, ale okazja do rewanżu nadarzy się jeszcze w tym roku w grudniu. Wtedy bowiem znów do Lake Placid zawita Tour PŚ i znów Polonia zaleje tę uroczo położoną wioskę spragniona nowych sukcesów naszych reprezentantów być może wzmocnionych Kamilem Stochem.

Tomasz Moczerniuk

LINK DO ZBIORKI DLA VIKTORII:
https://www.siepomaga.pl/calineczka-viktoria

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.