SPORT, WYWIADY, POLONIA

Tenis: US Open: Świątek: "To trochę tak jest jak kolejny dzień w biurze"

Iga Świątek na Artur Ashe Stadium. Foto: Tomasz Moczerniuk
Kolejny dzień w biurze - tak można określić postawę Igi Świątek w meczu drugiej rundy US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z nr 1 Polka bez problemu pokonała Amerykankę Sloane Stephens 6:3 6:2 i teraz zmierzy się z jej rodaczką Lauren Davis. "To, że mogłam dziś zagrać na Artur Ashe Stadium to spełnienie moich marzeń i coś pięknego. Mam nadzieję, że będę miała ku temu jeszcze wiele innych okazji." - powiedziała raszynianka.

W pierwszej rundzie Iga Świątek oddała tylko trzy gemy Włoszce Jasmine Paolini w meczu, który odbył się na pięknym Louis Armstrong Stadium. W czwartek w samo południe czasu nowojorskiego wyszła na kort areny robiącej jeszcze większe wrażenie - czyli największego stadionu tenisowego na świecie Artur Ashe Stadium. Na kolosie, który może pomieścić prawie 24 tys widzów, zagrała po raz pierwszy w życiu. "Dla mnie to było spełnienie marzeń." - mówiła po spotkaniu Polka - "Pamiętam kiedy jako juniorka oglądałam tu mecze z wysokości trybun. To była zupełnie inna perspektywa. To, że dziś mogłam być częścią tego widowiska to jest coś pięknego. Mam nadzieję, że będę miała wiele okazji, aby przeżyć to raz jeszcze. Ten największy stadion tenisowy świata robi niesamowite wrażenie i w pewnym sensie pozwala uświadomić sobie jaką drogę się przeszło. Więc to jest bardzo fajne uczucie."

Występ na głównej arenie turnieju nie przytłoczył jej emocjonalnie, a wręcz przeciwnie. Od początku meczu z reprezentantką gospodarzy Sloane Stephens wzięła się do roboty i - dzięki przełamaniu w drugim gemie - objęła prowadzenie 3:0. Utrzymała je do końca wygrywając pierwszego seta 6:3. W drugim było jeszcze lepiej, bo weszła w niego przełamując Stephens dwa razy i ostatecznie wygrała go 6:2 w pełni kontrolując rozwój wydarzeń na korcie. "W Cincinnati poziom mojej koncentracji falował, ale dziś przez cały mecz zagrałam solidnie." - cieszyła się Świątek - " Przyznam, że w tym sezonie grałam już tyle meczów, że niekiedy rzeczywiście jest tak, jakby to był dla mnie kolejny dzień w biurze. Czasem te dni są inne i czymś się wyróżniają, ale dziś cieszę się, że zamknęłam ten mecz dosyć szybko i że wykorzystałam wszystkie przewagi, które miałam."

Jej bezapelacyjna przewaga sprawiła, że Artur Ashe - na którym było sporo Polaków, ale w większości zasiedli Amerykanie - nie kipiał energią. Dyspozycja Świątek, która kompletnie nie dała rywalce rozwinąć skrzydeł, sprawiła, że atmosfera na wypełnionych w połowie trybunach (najtańsze wejściówki kosztowały 250USD) była raczej piknikowa. "Szczerze mówiąc nie zwróciłam na to uwagi." - wyjaśniła 21-latka. - "To jest rzecz, od której się odcinam podczas gry. I myślę, że jakbym zwracała na to uwagę to nie świadczyłoby to zbyt dobrze o mojej koncentracji. Ale dobrze grało się z Amerykanką czując, że nie mam przeciwko sobie publiczności. Bardzo się cieszę, że było tu dużo Polaków i oni także równoważyli doping Amerykanów."

W kolejnej rundzie dwukrotna triumfatorka French Open zmierzy się z Lauren Davis. Amerykanka zajmuje 105. pozycję w rankingu WTA i zdecydowanie jest w zasięgu Polki. Do trzeciej tury doszła po pokonaniu Lucii Bronzetti z Włoch (skreczowała przy stanie 1:1 i 4:5 w trzecim secie) oraz Jekateriny Aleksandrowej z Rosji 0:6 6:4 7:6(5). Dla Świątek i 28-letniej Amerykanki będzie to pierwsze starcie w historii bezpośrednich pojedynków. "Nie wiem o niej za dużo." - przyznała podopieczna Tomasza Wiktorowskiego - "Grałyśmy razem na treningu, ale to było w 2019, więc naturalnie muszę uaktualnić swoją wiedzę na jej temat. Jeśli chodzi o taktykę to do meczu będziemy się przygotowywać jutro."

Dwie łatwe wygrane do zera - i tylko osiem oddanych gemów - sprawiają, że o szansach Polki na wygranie US Open mówi się coraz głośniej. W wąskim gronie faworytek widzi ją np Mats Wilander, który jest członkiem tenisowej galerii sław i który sam wygrywał ten turniej w 1988. W drodze po kolejny skalp Wielkiego Szlema Świątek może pomóc jeszcze jedna rzecz: porażki rywalek, bo za burtą turnieju w Nowym Jorku znalazły się już m.in. Simona Halep, Emma Raducanu, Jelena Ostapienko, Daria Kasatkna, Naomi Osaka, Paula Badosa czy rozstawiona z dwójką Anett Kontaveit. Raszynianka tonowała jednak nastroje i nie chciała komentować formy innych zawodniczek. "Nie zwracam na to uwagi." - wyznała - "Niektórym zawodniczkom nie jest łatwo i przez pryzmat moich wcześniejszych doświadczeń rozumiem dlaczego tak się dzieje. W każdym turnieju może pojawić się też zawodniczka, która - nawet jak nie będzie rozstawiona - to zaskoczy swoim poziomem."

Na pomeczowej konferencji Świątek zapytana została także o niedawne spotkania z Lindsay Vonn. Nie chciała jednak zdradzać detali związanych z wymianą poglądów z legendarną, amerykańską narciarką alpejską. "To była rozmowa między nami." - powiedziała - "Gdybym chciała podzielić się o czym rozmawiałyśmy opisałabym ją na Instagramie. Ale oczywiście fajnie jest poznać legendę, zaczerpnąć inspiracji i pogadać o sporcie z osobą, która jest tak doświadczona."

Z Nowego Jorku dla PAP, Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.