SPORT, WYWIADY, POLONIA

Adamek: Po zakończeniu kariery zajmę się polskim boksem

Tomasz Adamek na początku grudnia skończył 45 lat. Wciąż jest aktywny sportowo i szuka nowych wyzwań. Na razie skupia się na walce 24 kwietnia w Radomiu, ale myśli też i o tym, aby wspomóc polski boks jako działacz. "Droga jest tylko jedna - nasi chłopcy muszą żyć i trenować w Ameryce." - mówi pochodzący z Żywca pięściarz.

Co słychać u byłego mistrza świata w wadze cruiser?

Tomasz Adamek: U mnie wszystko w porządku. Jestem zdrowy, a to - oprócz kościoła i wiary - jest najważniejsze. Życie się toczy normalnym torem.

Normalnym, gdyby nie pandemia. Pana żona jest pielęgniarką i pracuje w szpitalu. Jak sobie radzi z tą sytuacją?

TA: Dla mnie ta pandemia to fikcja. Ludzie chorują i zawsze chorowali. U nas nikt nie miał COVID-19, ale dziś jest tak, że czy masz grypę, czy się źle czujesz to jadąc do szpitala wiesz, jaka będzie diagnoza. Dorota jest przy różnych operacjach, ale dzisiaj nikt nie umiera na zawał serca czy na inne choroby tylko na COVID. Taki jest ten dzisiejszy świat.

Co z Pana obietnicą daną Zygmuntowi Solorzowi dotyczącą powrotu na ring?

TA: Oficjalnie wracam do ringu 24 kwietnia podczas gali w Radomiu. Przeciwnik jeszcze nie jest zakontraktowany, ale to będzie ktoś z wyższej półki z Ameryki. W moim narożniku znów stanie Gus Curren i jeżeli będę się dobrze spisywał na wiosnę to chciałbym jeszcze stoczyć jedną walkę pod koniec lata lub na jesień. I to już będzie definitywny koniec mojej kariery zawodniczej.

Czyli do walki niespełna cztery miesiące. Jak wyglądają przygotowania?

TA: Obecnie biegam i chodzę na siłownię. Pilnuję siebie i trzymam wagę, która oscyluje wokół 98-100kg. Po świętach planuję wylecieć na obóz na Florydę i na dwa tygodnie przed walką chciałbym zameldować się w Polsce.

Tę wagę ciężko będzie utrzymać podczas Świąt?

TA: Nie. Potrafię się upilnować. Czasem Dorota mnie pyta czemu nie jem. A ja jej odpowiadam żartem, że jak będę gruby to która się za mną obejrzy?

Gdzie spędzicie Święta?

TA: Jak co roku u nas w domu. Przyjedzie moja starsza córka Roksana z niedawno poślubionym mężem. Będzie też Doroty siostra. Zjemy, pośpiewamy kolędy, a potem wszyscy pójdziemy na Pasterkę. Jak co roku.

Niedawno skończył Pan 45 lat. Czy przy okazji życiowych wspomnień pomyślał Pan może to tym, że minęło już 10 lat od walki z Witalijem Kliczką we Wrocławiu? Czy gdyby taka walka odbyła się w USA wynik mógłby być inny?

TA: Gdybanie w takich przypadkach jest rzeczą oczywistą. Możemy mówić wiele, ale było jak było. Przyjechałem, zawalczyłem i przegrałem. Po prostu to nie był mój dzień.

Jakiś czas temu Artur Szpilka wspominał, że ciężko mu jest pozbierać się psychicznie po porażkach. Tak ciężko, że wpadał w dołki i rozważa zakończeniem kariery. Panu też było ciężko przełknąć gorycz porażki?

TA: Jeśli masz serce do walki to nie jest z tym ciężko. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to jest sport. Wchodzisz do ringu i jeśli to jest twój dzień to wygrywasz. Jeśli nie to przegrywasz. A jeśli masz serducho do walki to po porażce wracasz. Gdybym miał pomóc Arturowi to powiedziałbym mu, aby poszedł do kościoła. Tam jest Pan Jezus i tam on znajdzie swoje rozpoznanie.

Trener Adama Kownackiego - drugiego Polaka, który miał być naszą nadzieją na tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej - po porażkach z Robertem Heleniusem otwarcie mówił, że ten nie wykonał zadań, które założył przed walką. Czy uważa Pan, że - jeśli Adam wciąż ma się liczyć w gronie pretendentów - to czas na zmianę szkoleniowca?

TA: Nie wiem czy to jest czas na zmianę trenera. Każdy ma swoje myśli. Ja zmieniałem trenera, wtedy kiedy wiedziałem, że to musi nastąpić.

Czy stać go na powrót do wysokiej, zwycięskiej formy?

TA: Adam jest moim przyjacielem. Życzę mu pomyślności i wszystkiego najlepszego, bo może to nie jest urodzony talent, który może być mistrzem, ale pokazał serce do walki i swoje zrobił. Jeżeli jeszcze to serce ma to weźmie się w garść i wygra kolejne starcia.

Stan polskiego boksu jest obecnie raczej mizerny. Bez medali na olimpiadzie, bez mistrzów i posiadaczy pasów w kategoriach, które przykuwają największą uwagę. Jaki jest na to sposób?

TA: Po zakończeniu mojej kariery zajmę się uzdrowieniem boksu w Polsce. Droga jest tylko jedna. Nasi chłopcy muszą przyjeżdżać i trenować w USA. Muszą sparować z Amerykanami. Już kiedyś z powodzeniem próbował tego Mariusz Kołodziej. Ale teraz finansowanie tego nie powinno być indywidualne i prywatne tylko kolektywne. Musi być wsparcie ze związku, a wszystkiemu ma pomagać telewizja. Innej drogi nie ma.

Jak Pan oceni stan światowego boksu? Czy przegrywa walkę o popularność z MMA?

TA: Niektórzy mówią, że jest w boksie kryzys, ale prawda jest taka, że w naszym sporcie nigdy kryzysu nie będzie. Zawsze są lepsi i gorsi pięściarze. A walk celebrytów zupełnie nie oglądam. Podobnie jest też z uderzeniami z liścia. Dla mnie to jest nic. Jak chcesz walczyć i pokazać swoją klasę to wchodzisz do ringu.

Nie chciał Pan się sprawdzić w MMA? Spróbować czegoś nowego na koniec kariery?
TA: Propozycje były zawsze, ale ja zostaję przy boksie.

Czego sobie życzy Tomasz Adamek w 2022?

TA: Tego co prywatnie zawsze każdemu życzę: zdrowia i pomyślności i abyśmy dożyli lat starości.

Rozmawiał w USA Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.