SPORT, WYWIADY, POLONIA

WTA Finals: Świątek: Udział w turnieju jest dla mnie powodem do dumy

Po niemal miesięcznych przygotowaniach w Arizonie Iga Świątek wraca do gry i to o dużą i prestiżową stawkę. Polka - wraz z siedmioma innymi czołowymi zawodniczkami na świecie - weźmie udział w Akron WTA Finals z pulą nagród w wysokości 4 mil dol. "Jestem podekscytowana, a udział w turnieju jest dla mnie powodem do dumy." - powiedziała polska tenisistka, która w grupie zmierzy się z Marią Sakkari, Aryną Sabalenką i Paulą Badosą.

Po raz ostatni kibice tenisa mogli oglądać Igę Świątek w grze podczas Indian Wells w październiku, kiedy odpadła w czwartej rundzie po porażce z Łotyszką Jeleną Ostapenko. Wtedy jeszcze nie było wiadome, czy Polka uzyska awans do prestiżowego i kończącego sezon turnieju Akron WTA Finals, bo apetyty na występy w Meksyku miało kilka innych zawodniczek z pierwszej dziesiątki i okolic. Wszystko poszło jednak po myśli Świątek, która mogła bukować bilety do Guadalajary w momencie, gdy liderka światowego rankingu Ashleigh Barty ogłosiła, że do końca roku bierze z tenisem rozbrat. Ta decyzja najlepszej zawodniczki świata sprawiła, że automatycznie zwolniło się miejsce dla Igi, która obecnie plasuje się na 9. pozycji WTA. "To, że znalazłam się w tym turnieju świadczy o tym, że dobrze wykonuję swoją pracę i jest to dla mnie nagroda i powód do dumy. Ale szczerze mówiąc to bycie w czołówce zawodniczek na świecie czasem mnie bardzo cieszy, a czasem wydaje mi się jeszcze nieco obce i szalone. Przecież debiutowałam w tourze zaledwie dwa lata temu. Pamiętam dobrze moje sztywne występy w pierwszym sezonie. Wydawało mi się wtedy, że to dla mnie za wysokie progi." - wyznała Polka podczas wtorkowego Media Day w Guadalajarze.

Świątek o awansie na turniej dowiedziała się w Arizonie, gdzie przebywała na zaproszenie partnerki z debla Amerykanki Bethanie Matek-Sands. Po turnieju w Indian Wells Polka i jej sztab nie wrócili do Europy tylko pozostali w USA, gdzie mieli w planach przygotowanie się albo do WTA Finals, albo już do pierwszych turniejów w 2022. Dla Świątek było to nowe doświadczenie, bo choć tęskniła za Polską to ucieszyła się z tego, że mogła trochę pozwiedzać i paradoksalnie trochę odpocząć. "Miałam tylko dwa dni wolnego, a potem wróciłam do treningów. U Bethanie było fajnie, bo - jak to Bethanie - zadbała o dobre warunki treningowe no i jedzenie też było bardzo dobre. Najfajniejsze było to, że po treningach mogłam się zresetować i zobaczyć trochę Ameryki. Byłam np. na meczach NBA w Los Angeles i Phoenix. W LA było trochę sztucznie, bo spora część publiczności to turyści, ale w Arizonie kibice byli bardzo żywiołowi, dzięki czemu atmosfera była świetna. Podobał mi się Chris Paul i nawet kupiłam sobie jego koszulkę. Nie rozpoczął meczu na 100% możliwości, ale w miarę upływu czasu podejmował coraz lepsze decyzje, które pozytywnie wpłynęły na końcowy wynik. Widziałam w tym jakieś podobieństwo do moich sytuacji na korcie." - tłumaczyła raszynianka.

Dzięki turniejowym przygotowaniom na wysokości w Arizonie Polka nie miała większych problemów z aklimatyzacją w Meksyku. Lot z Phoenix do Guadalajary trwał niecałe trzy godziny, dlatego nie miała też żadnego jet-lagu. Cieszy ją także to, że jest z nią ojciec Tomasz Świątek, bo organizatorzy zadbali o to, aby zawodniczkom towarzyszyli nie tylko trenerzy, ale także i najbliźsi. Jedyną nowością, do której - jak sama stwierdziła - musi się przyzwyczaić to cięższe, inaczej pompowane piłki, ale mimo tego, że gra na kortach położonych na 1500 m.n.p.m sprzyja zawodniczkom technicznym nie zamierza zmieniać swojego ofensywnego stylu. "Lubię pokazową grę i tak będę się prezentować, ale najpierw muszę złapać rytm, poczuć się komfortowo. Najważniejsze dla mnie będzie utrzymanie pewnego poziomu gry i koncentracji. Chcę po prostu grać solidnie." - wyjaśniła Świątek, która podczas losowania trafiła do grupy Chichen Itza wraz z faworyzowaną Aryną Sabalenką z Białorusi, Marią Sakkari z Grecji oraz Paulą Badosą z Hiszpanii.

Mimo iż w starciach z tymi zawodniczkami Świątek ma ujemny bilans (0-2 z Sakari, 0-1 z Badosą, z Sabalenką zmierzy się po raz pierwszy) i zdaje sobie sprawę z tego, że będzie to spore wyzwanie, bo każda z rywalek osiągnęła w tym roku sporo to stara się skupiać na tym, że będzie to świetna okazja do rewanżu. Uważa, że - mimo iż z pewnością pojawi się stres - to wciąż jest na etapie, gdzie może grać bez większych oczekiwań. Ale cieszy ją specyficzny format zawodów, gdzie teoretycznie można wyjść z grupy nawet w przypadku dwóch porażek (tak było w przypadku Agnieszki Radwańskiej w 2015, która wyszła z grupy z bilansem 1-2 a potem wygrała finał). "Taki turniej jest jeden raz w roku co czyni go bardzo specyficznym. Jestem bardzo podekscytowana, że będę mogła tu zagrać. Uważam, że to jest pozytywna rzecz, że możemy przegrać i nie wracać do domu, tak jak to wygląda na innych turniejach. Więc mam nadzieję, że nawet jeśli przegram któryś z meczów to będę w stanie następnego dnia się zresetować i być w swojej najlepszej formie." - powiedziała podopieczna Piotra Sierzputowskiego.

Na pierwszy ogień polska tenisistka zagra z Greczynką Sakkari, z którą przegrała w tym roku na Roland Garros i we wrześniu w Ostrawie. Potem przyjdzie czas na Sabalenkę oraz Badosę, która wyrzuciła ją za burtę igrzysk olimpijskich. Jak się okazuje Hiszpanka to nie tylko rywalka, ale i osoba, którą Świątek wymienia w wąskim gronie dobrych koleżanek z touru. "Najdłużej przyjaźnię się z Kają Juvan ze Słowenii, z którą nawet planowałam treningi przed sezonem, ale teraz nic z tego nie wyjdzie, bo jestem w Meksyku. Lubię dziewczyny, które mają otwarty umysł i z którymi można porozmawiać o czymś więcej niż o tenisie. Oprócz Pauli dobrze dogaduję się z Ons Jabeur czy Anett Kontaveit. Fajne jest to, że tu w Guadalajarze jest nas mniej i możemy poznać siebie nieco bliżej." - zakończyła 20-letnia reprezentantka Polski.

Dla PAP z USA, Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.