SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Przybyłko: Powalczymy o MLS Cup

W najbliższy weekend rozpoczną się rozgrywki o MLS Cup. W pierwszej rundzie wolne ma Adam Buksa, ale grać będą Jarosław Niezgoda, Kacper Przybyłko i Patryk Klimala. Ci dwaj ostatni zmierzą się w bezpośrednim starciu w Filadelfii w sobotę o 14:30. "Lubię Patryka, ale górą będzie Union!" - zapowiada napastnik Philly, który w tym roku został najskuteczniejszym Polakiem w historii MLS.

Kacper, przede wszystkim wielkie gratulacje! W zakończonym niedawno sezonie zasadniczym zajęliście drugie miejsce w MLS East i - choć nie udało się Wam obronić Supporters Shield z 2020 - to chyba i tak jest to bardzo dobry wynik, nie uważasz?

Kacper Przybyłko: Dziękuję! Uważam, że to jest bardzo dobre miejsce, z racji tego, że mieliśmy w tym sezonie naprawdę dużo meczów. Oprócz ligi musieliśmy walczyć też w CONCACAF Champions League. Zwykle dla ekip z MLS taka gra na dwa fronty jest wielkim wyzwaniem, bo koncentracja na prestiżowej Lidze Mistrzów odbija się negatywnie na formie w rozgrywkach ligowych. Bardzo podobnie jest teraz w przypadku Legii Warszawa w Lidze Europy. Przez ostatnie lata dużo zespołów z MLS miało z tym problemy, a nam udało się dojść w LM aż do półfinału i skończyć sezon ligowy na pozycji wicelidera. Oglądaliśmy plecy tylko New England Revolution, którzy mieli kosmiczny, rekordowy rok, więc to też stawia nas w bardzo dobrym świetle.  

Trzeci rok pod rząd jesteś najlepszym strzelcem zespołu. W tym sezonie mogło być ciężej, bo nie miałeś przy sobie Brendana Aaronsona (świetnie spisuje się w Red Bull Salzburg) i Ilsinho (był kontuzjowany), a Jamiro Monteiro był przez większość roku pod formą. Jaki jest klucz do tego, że mimo iż zmieniają się podający to Ty wciąż trafiasz do siatki?

KP: Jestem takim człowiekiem, który rzadko sam siebie chwali, ale myślę, że po prostu mam nosa do strzelania goli. Przez ostatnie trzy lata dopisywało mi zdrowie, założyłem rodzinę, urodził mi się syn i jestem szczęśliwym człowiekiem. Mogłem wreszcie udowodnić, że nie tylko potrafię regularnie strzelać po kilkanaście goli w sezonie, ale też być liderem w raczej małym - ze względu na budżet czy szum medialny - zespole, gdzie mamy dużo młodych zawodników, którzy dopiero nabierają doświadczenia. Wykonuję ciężką pracę i to owocuje. Cieszę się, że funkcjonujemy pozytywnie jako zespół, bo jak drużynie dobrze idzie, to ja indywidualnie też jestem szczęśliwy.

Mimo iż zostałeś w tym sezonie najskuteczniejszym Polakiem w historii MLS (35 goli w 83 meczach) to więcej w tym roku mówiło się o Adamie Buksie, który zdobył w sumie 16 goli i zapracował nie tylko na powołanie do kadry Polski, ale i strzelił w niej 5 goli w 5. meczach. Brak powołania do reprezentacji (w której grałeś przez wiele lat jako młodzieżowiec) dla Ciebie - choćby teraz, w momencie gdy powołany Buksa nie pojechał na kadrę z powodu kontuzji - chyba trochę boli?

KP: Najpierw chciałbym życzyć Adamowi szybkiego powrotu do zdrowia, bo to jest dla niego najważniejsze. Mam nadzieję, że to przeczyta i mam nadzieję, że się spotkamy w finale Konferencji Wschodniej (śmiech). Jeśli chodzi o powołanie do kadry to rzeczywiście mógłbym siedzieć tutaj jak mały, obrażony chłopczyk, który ma 16 lat, bo jak byłem w wieku Adama i strzelałem tyle samo goli w MLS to nikt tego nie zauważał. Ale teraz jestem bardziej doświadczony i nie życzę nikomu źle, dlatego cieszę się bardzo, że Adamowi się udało tak dobrze zaprezentować w tym roku i w lidze i w kadrze. Zawsze oglądam mecze reprezentacji i zawsze jej kibicuję, dlatego cieszę się, że Adam mógł Paulo Sousie pomóc tak jak pomógł Bruce'owi Arenie w New England. Czy prywatnie brak powołania boli? Oczywiście, że trochę boli, bo przez trzy lata gram tutaj, strzelam gole i jeszcze nikt się do mnie nie zgłosił. A uważam, że mógłbym tej kadrze pomóc. 

To cieszy, że kibicujesz Buksie, ale w pierwszej rundzie playoffs zagrasz przeciwko innemu Polakowi - Patrykowi Klimali, który też zanotował niezły sezon w Red Bulls. Kto wyjdzie górą z sobotniego pojedynku Union - RB?

KP: Patryk to równie fajny chłopak jak Adam, Przemek Tytoń lub grający z nami w MLS wcześniej Przemek Frankowski. Nie wiem dlaczego, pewnie z tego powodu, że jesteśmy Polakami, ale bardzo fajnie się z nimi rozmawia przed i po meczu. Ale mimo całej sympatii dla Patryka w sobotę nie będą mieli z nami szans (śmiech). W ubiegłym roku nie udało nam się przejść pierwszej rundy playoffs, dlatego w tym sezonie jesteśmy zdeterminowani, aby to osiągnąć i tak właśnie będzie. Za nami przemawia także to, że już raz w tym roku graliśmy w turnieju, gdzie można było szybko odpaść - w Lidze Mistrzów CONCACAF. Dotarliśmy tam aż do półfinału, a ja byłem najlepszym strzelcem całej rywalizacji strzelając 5 goli w 6 meczach. Poza tym gramy z Red Bulls u siebie, gdzie zawsze jesteśmy groźni. Dlatego powodzenia Patryk, ale Union będzie bardzo mocny i wygra ten mecz!

Aby zagrać w MLS Cup trzeba najpierw wygrać trzy mecze w swojej konferencji z czego trzeci najprawdopodobniej w Bostonie z kapitalnie grającymi w tym roku New England Revolution. W ubiegłym roku to wy byliście najlepszą drużyną w całej lidze, ale oni wrzucili Was za burtę playoffs. Czy w tym roku stać Was na rewanż?

KP: Oczywiście, że nas stać. Pamiętamy ten mecz sprzed roku, gdzie wywieźli 2:0 z naszego stadionu mimo iż przez cały regularny sezon nie wygrali z nami ani razu. Dlaczego w tym roku nie może być odwrotnie? Teraz my w trzech meczach ani razu z nimi nie wygraliśmy, ale każda passa się kiedyś kończy. Stać nas na pokonanie ich w Bostonie. Na razie jednak przed nami mecz z Red Bulls, a potem kolejne spotkanie na własnym obiekcie, gdzie niesie nas doping fantastycznych kibiców. Mam nadzieję, że spotkamy się z Adamem w finale konferencji i uda nam się sprawić tam niespodziankę. 

Rozmawiał: Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.