SPORT, WYWIADY, POLONIA

Indian Wells: Fręch: Nie odpuściłam żadnej piłki

Magdalena Fręch kontynuuje zwycięski marsz w BNP Paribas Open w Indian Wells. W nocy z czwartku na piątek Polka po momentami bardzo dobrej grze pokonała wyżej notowaną Chinkę Sasai Zheng 6:1 6:4 i w kolejnej rundzie zmierzy się w sobotę z najwyżej rozstawioną w Kalifornii Karoliną Pliskovą. "Nie odpuściłam żadnej piłki. Mam nadzieję, że z Pliskovą zagram jeszcze lepiej." - podsumowała uradowana łodzianka. 

Dla Fręch było to już trzecie spotkanie w kalifornijskim turnieju WTA Masters 1000, na powrót którego kibice czekali od marca 2019. Po dwóch wygranych w kwalifikacjach - nad Lizette Cabrerą z Australii i Rebeccą Marino z Kanady - Polka została rozlosowana w górnej połowie drabinki i w pierwszej rundzie turnieju głównego los skojarzył ją z 27-letnią Chinką Sasai Zheng. "To był dla mnie debiut w turnieju głównym turnieju o takim prestiżu. Przed startem było nerwowo, bo wiedziałam, że stawką jest duża ilość punktów i co za tym idzie awans do Top 100." - wyjaśniła Fręch. 

Dla Fręch starcie z Zheng nie było nowością, bo obie zawodniczki mierzyły się ze sobą w przeszłości. W 2018 w turnieju w Nottingham górą była Polka 6:2 3:6 6:3. Być może ta psychologiczna przewaga, a może i po prostu lepsza obecnie forma sprawiły, że - mimo niższego o 17. pozycji rankingu - to polska zawodniczka wyszła na specyficzny, fioletowy kort jak po swoje. Pierwszy set był jej koncertem, który zakończył się - po zaledwie 32. minutach gry - wynikiem 6:1. Imponujące było w nim przede wszystkim skuteczny pierwszy serwis na poziomie 90 procent oraz zamknięcie tego seta do zera. "Tak, zdecydowanie serwis oraz backhand to były uderzenia, które zrobiły mi dziś dobrą robotę." - przyznała 23-latka, która przez cały mecz musiała tylko raz (i to skutecznie) bronić break-pointa. 

W drugim secie Polka już w gemie otwarcia przełamała Zheng, co sprawiło, że Chinka musiała gonić wynik. Mimo ambitnej postawy rywalki Fręch przez cały czas kontrolowała rozwój wydarzeń, a w ósmym gemie była bliska kolejnego przełamania. Doświadczona przeciwniczka zdołała się tam obronić, ale ostatecznie to bardzo dobrze poruszająca się po korcie łodzianka wygrała seta 6:4 i cały mecz 2:0. "To, że byłam cały czas gem przed Sasai z pewnością mi pomogło. Grałam konsekwentnie, bez prostych błędów i wywierałam presję na przeciwniczce, która przez to się myliła." - podsumowała podopieczna Andrzeja Kobierskiego.

Druga runda - oprócz 29 tys. dolarów - da Fręch potężne wyzwanie, jakim będzie starcie z najwyżej rozstawioną w Kalifornii Karoliną Pliskovą. Polka raczej na pewno awansuje też na miejsce, do którego aspiruje już od dawna: w pierwszej setce WTA. "Dziś zagrałam dobry, emocjonujący mecz, w którym nie odpuściłam żadnej piłki. Teraz muszę ochłonąć i przygotować się na starcie z Pliskovą. Mam nadzieję, że zagram jeszcze lepiej." - zapowiada łodzianka.

Z USA dla PAP, Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.