SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Buksa przed finałem konferencji: "Chcę pomóc drużynie w awansie do finału MLS Cup




W niedzielę wieczorem Adam Buksa stanie przed szansą awansu do finału ligi MLS już w swoim pierwszym sezonie w USA. W grze o wielki finał jego New England Revolution, którzy dotychczas wygrali w playoffs wszystkie trzy mecze, zmierzą się na wyjeździe z Columbus Crew. "Jestem gotowy. Wyjdę na mecz z pomysłem jak pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa." - mówi 24-letni napastnik, który jest dopiero czwartym Polakiem, który zagra w finale konferencji MLS. 


Panie Adamie gratulacje, bo w niedzielę zagracie mecz, którego stawką będzie awans do finału MLS. Jak podsumowałby Pan swoją dotychczasową przygodę z playoffs? Czy podoba się Panu taka forma pucharowych rozgrywek na koniec sezonu? 


Adam Buksa: Playoffs wiążą się z większą odpowiedzialnością, bo w związku z tym, że przegrany odpada każdy mecz ma inny ciężar gatunkowy. Tę sporą różnicę pomiędzy rundą zasadniczą a fazą pucharową widać m.in po tym jak nasza drużyna się prezentuje, z jaką energią wychodzi na boisko i jak bardzo jest zdyscyplinowana. W regularnym sezonie bywały takie mecze, w których byliśmy trochę zdezorganizowani i zasłużenie te mecze przegrywaliśmy. Dla przykładu z najlepszą w lidze Filadelfią mierzyliśmy się aż pięciokrotnie i ani razu nie udało się nam ich pokonać. A tutaj w fazie playoffs wygraliśmy i to zasłużenie. Uważam, że byliśmy lepszym, lepiej zorganizowanym zespołem. Graliśmy z większym animuszem i energią i to się przełożyło na końcowy wynik. Wiadomo też, że każde zwycięstwo w fazie playoffs dodaje jeszcze więcej wiary w siebie, więcej pewności. I tak też jest z nami. Ten format pucharowy nam bardzo odpowiada, bo wszyscy nasi kluczowi zawodnicy są zdrowi i prezentują najlepszą dyspozycję. To cieszy, że najwyższa forma w tym roku przypada właśnie na playoffs, bo dzięki temu mamy szansę na to, aby powalczyć o mistrzostwo MLS. Pozostaje więc tylko życzyć sobe, aby zostały nam jeszcze dwa mecze do rozegrania, a nie jeden, bo wtedy będzie co razem świętować. 


W zasadzie cała siła ofensywna w Pana drużynie opiera się na trójkącie Gustavo Bou - Carles Gil - Adam Buksa. W rozegranym w ubiegłą niedzielę meczu z Orlando (3:1) miał Pan udział w dwóch golach, które strzelił Bou, a trzecią z karnego zdobył Carles Gil. Jak wiele znaczy dla Revolution Wasza trójka i jak się Panu gra zarówno z Argentyńczykiem jak i Hiszpanem?


AB: Gra mi się z nimi naprawdę fajnie. To są bardzo jakościowi piłkarze, potrafią wziąć odpowiedzialność za grę na swoje barki, potrafią świetnie dryblować. Dla mnie, jako napastnika, nie może być nic lepszego jak obecność dwóch dobrych i kreatywnych piłkarzy za moimi plecami. To cieszy, że uzupełniamy się tak dobrze, tym bardziej, że - z uwagi na długą kontuzję Carlesa - nie mieliśmy w tym sezonie zbyt wielu okazji, aby zagrać w pełnym składzie. Teraz, kiedy udało się to ustabilizować od razu widać tę jakość. Nie ma wątpliwości, że jesteśmy kluczowymi postaciami w swoim zespole i przy dobrych wiatrach możemy wygrać w tej lidze z każdym. 


Do sześciu bramek w sezonie zasadniczym dołożył Pan - jak na razie - jedną bramkę w playoffs. Jak ważne dla Pana było zwycięskie trafienie w meczu z Philadelphia Union? Czy ważniejsze niż jakikolwiek gol w sezonie zasadniczym?


Adam Buksa: Zwykle nie dzielę goli na mniej lub bardziej ważne, bo uważam, że dla napastnika każdy gol jest na wagę złota. Ale ten mecz i ta bramka mnie bardzo ucieszyły, bo strzeliłem ją przeciwko naprawdę bardzo dobrej drużynie. Nikt się nie spodziewał, że New England może powalczyć z Filadelfią, która była najlepszym zespołem w sezonie zasadniczym. Byliśmy skazani na pożarcie, ale ja wielokrotnie powtarzałem, jeszcze przed pandemią, że naszym celem jest Top 4 w MLS. Wtedy nikt tego nie brał na poważnie, potem mieliśmy swoje problemy, ale w decydującej fazie i kiedy wszyscy są zdrowi to ciężko znaleźć ekipę, która może z nami wygrać. To udowodniliśmy w Filadelfii również dlatego, że znalazłem się w odpowiednim miejscu w odpowiednim momencie. Wykorzystanie okazji świadczy też o tym, że jestem w dobrej formie. Dla mnie jest to istotne, żeby zdobywać dużo bramek i się z nich cieszyć. Wierzę, że to nie jest moja ostatnia bramka w playoffs. 



Teraz przed Wami Columbus Crew. Nie graliście z nimi w 2020, ale to zespół, w którym gra m.in. Gyasi Zardes, z którym walczy Pan o miano najlepszego snajpera w MLS. W tym klubie legendą jest ich były piłkarz i szkoleniowiec Robert Warzycha. Czy teraz inny Polak wyeliminuje klub z Ohio z walki o MLS Cup?


AB. Na pewno, aby tak się stało musimy zdobyć więcej bramek niż przeciwnik. Jak to zadanie wykonać? To już cięższa kwestia, ale najważniejszą rzeczą będzie dobra analiza rywala i realizacja naszego pomysłu na naszą grę. Osobiście nie skupiam się na nazwiskach w drużynie rywala choć wiem, że to jest jakościowy zespół, mający kilku ofensywnych, utalentowanych i bardzo dobrych technicznie zawodników. Skupiam się tylko na swojej roli i swoim podejściu. Dzięki analizom znam słabe i mocne strony środkowych obrońców i na pewno wyjdę na ten mecz ze swoim pomysłem. Będę chciał go zrealizować, aby pomóc drużynie w awansie. To będzie dla nas bardzo dobry sprawdzian z pewnością godny finału konferencji wschodniej.

Będzie Pan dopiero czwartym Polakiem, który zagra w finale konferencji MLS.  W 1998 trio z Chicago Fire - Piotr Nowak, Jerzy Podbrożny i Roman Kosecki - poprowadziło Strażaków do triumfu w MLS Cup. Wówczas wynik otworzył Podbrożny, a Nowak został MVP. Czy cieszy Pana, że po 22 latach znowu Polak przyczynia się do dobrych wyników swojego zespołu w tej lidze?


AB: To miłe, że nawiązuję do świetnych osiągnięć Polaków z przeszłości, ale przed meczem nie zaprzątam sobie tym głowy. Chcę wyjść na boisko z czystą głową, dlatego odcinam od siebie wszystkie myśli, które nie wpłyną na moją lepszą dyspozycję. Skupiam się tylko i wyłącznie na mojej grze, mojej pracy i tym co jest ode mnie zależne. Także tym, aby wykonywać moją pracę najlepiej jak potrafię.


Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.