SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Niezgoda triumfuje w MLS is Back!

Klub Jarosława Niezgody Portland zwyciężył w zakończonym w ubiegłym tygodniu turnieju MLS is Back. W finale Drwale pokonali Orlando SC 2:1 i oprócz efektownego pucharu zainkasowali także 300 tys dol i wywalczyli miejsce w CONCACAF Champions League.


W ubiegły wtorek zakończył się turniej MLS is Back, który rozgrywano od 8 lipca w ESPN Wide World of Sports Complex w Orlando na Florydzie. Startowały w nim 24 zespoły, które najpierw rywalizowały w zaliczanej do klasyfikacji ligowej fazie grupowej, a potem w liczącej cztery rundy fazie pucharowej.

Do Wielkiego Finału awansowały ekipy gospodarzy - Orlando City SC - oraz Portland Timbers. Oba zespoły miały przed spotkaniem identyczny bilans: cztery wygrane i dwa remisy, dlatego też ciężko było upatrywać w którejś z drużyn zdecydowanego faworyta. Wydawało się, że o wszystkim zadecyduje forma liderów czyli Portugalczyka Naniego w barwach "Lwów" oraz Argentyńskiego duetu Diego Valeri - Sebastian Blanco z Timbers.

Dużo lepiej w mecz weszli podopieczni Oscara Parejy, którzy od początku uzyskali optyczną przewagę. Zdyscyplinowani taktycznie zawodnicy z Portland oddali inicjatywę, ale trzeba przyznać, że sytuacji pod bramką Steve'a Clarka było jak na lekarstwo. Timbers - jak zdążyli przyzwyczaić pod wodzą Gio Savarese - grali efektywnie i objęli prowadzenie w 27.min po świetnie wykonanym rzucie wolnym. Valeri wrzucił podkręconą piłkę na długi słupek, a tam niepilnowany obrońca Larrys Mabiala szczupakiem wbił ją do siatki.

Podrażnione Lwy odpowiedziały w 39.min, kiedy po akcji zainicjowanej przez Naniego gola strzelił były kolega Artura Jędrzejczyka z rosyjskiego Krasnodaru Maurycio Pereyra. Taki wynik utrzymał się do przerwy i przed ostatnimi 45.min sprawa triumfu wciąż była otwarta.

Obraz gry w drugiej połowie się nie zmienił. Timbers pozwalali Orlando na prowadzenie gry i szukali okazji do błyskawicznych kontr. O wszystkim zadecydował kolejny stały fragment gry - rzut rożny - wykonywany w 66.min przez Valeriego. 34-letni Argentyńczyk dośrodkował w pole karne, a tam piłka trafiła do Jeremiego Ebobisse, Erica Williamsona i wreszcie do pozyskanego przed sezonem z Rijeki Dario Zuparicia, który wpakował ją do siatki. Gol ten dał Drwalom wygraną w całym turnieju, kolejny puchar do kolekcji, 300 tys. dolarów oraz awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów CONCACAF.

Minutę po golu Zuparicia na boisku zameldował się Jarosław Niezgoda. Ex-legionista był aktywny i zanotował jeden strzał na bramkę golkipera reprezentacji Peru Pedro Gallese. W przeciągu całego turnieju Niezgoda wystąpił we wszystkich siedmiu meczach, z czego raz jako gracz podstawowej jedenastki. Zdobył dwa gole i zaliczył jedną asystę. Do tego dołożył decydujące trafienie z rzutu karnego w serii jedenastek decydujących o awansie do ćwierćfinału. Pokonał wówczas strzegącego dostępu do bramki FC Cincinnati Przemysława Tytonia.

W całym turnieju wzięło udział pięciu biało-czerwonych. Oprócz Niezgody i Tytonia dobrze spisali się także Kacper Przybyłko i Adam Buksa. Zespół Przybyłki (strzelił jedną bramkę) najpierw w 1/8 finału wyeliminował New England Buksy (również jeden gol), a potem doszedł aż do półfinału, gdzie musiał uznać wyższość Timbers. Ostatnim Polakiem w MLS is Back był Przemysław Frankowski. Jego Chicago Fire rozpoczęli świetnie - od wygranej 2:1 nad obecnym mistrzem MLS Seattle Sounders - ale po dwóch kolejnych porażkach musieli wracać do Wietrznego Miasta.

Po rozegranym w sterylnych warunkach (35 tys testów na COVID, drużyny skoszarowane - niektóre na niemal dwa miesiące) turnieju piłka wraca na boiska MLS w całej Ameryce i Kanadzie. Co ciekawe - w związku z obostrzeniami dotyczącymi podróżowania pomiędzy państwami - trzy drużyny z kraju Klonowego Liścia przez pierwszy miesiąc będą rywalizować tylko we własnym gronie i rozegrają po sześć meczów w Toronto, Vancouver i Montrealu.

MLS is Back, finał:
Portland Timbers - Orlando City SC 2:1 (Mabiala 27' Zuparic 66' - Pereyra 39')

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.