SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Sibiga: "Ta inicjatywa będzie wielkim sukcesem"

Sibiga i koledzy sędziowie - foto: archiwum rodzinne

Już w najbliższą środę na boiska powrócą piłkarze MLS. Naturalnie wrócą także i sędziowie, wśród których także mamy biało-czerwonego przedstawiciela. Robert Sibiga, Polak ze Stalowej Woli, biega z gwizdkiem po stadionach MLS już od kilku lat i nie może się doczekać startu turnieju MLS is Back. "Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Jesteśmy bezpieczni, odpowiedzialni i gotowi." - zdradza 41-letni arbiter, który ma na koncie ponad 100 spotkań w charakterze rozjemcy w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Tomasz Moczerniuk: Robercie, od środy przebywasz w Orlando, gdzie odbędą się wszystkie mecze turnieju MLS is Back. Jak wrażenia po pierwszym dniu testów na COVID-19 i koszarowaniu?


Sibiga na pustym lotnisku w Orlando
Robert Sibiga: Osobiście przede wszystkim czuję radość i ekscytację, że piłka nożna wraca na boiska w USA! Na razie jeszcze bez kibiców, ale MLS robi wszystko, żeby można było na nowo cieszyć się tym pięknym sportem. Dlatego też nie mam zamiaru narzekać na codzienne utrudnienia i obostrzenia związane z testowaniem czy koszarowaniem. Wiemy, że to jest konieczne i każdy traktuje to bardzo poważnie.

Jak wyglądają testy i obostrzenia oraz czy Twoi koledzy też nie narzekają?

R.S: Testowani jesteśmy co drugi dzień poprzez niezbyt komfortowy wymaz z nosa. Podlegają temu wszyscy zawodnicy, trenerzy czy sędziowie. Dbamy o dystans społeczny, o noszenie maseczek na terenie całego hotelu. Pilnujemy ciągłego mycia rąk i dezynfekcji powierzchni. To wszystko jest tutaj normalną i obowiązkową rzeczą. Jeśli chcemy żeby piłka wróciła, to na takie zmiany i codzienne utrudnienia musimy się godzić. Nikt tu nie narzeka, bo... wszyscy są tu dobrowolnie. MLS dała nam wybór: bezpiecznie zostać w domu lub spróbować zrobić coś fajnego i wziąć udział w turnieju. Wszyscy, którzy są tutaj mają nadzieję, że turniej będzie wielkim sukcesem dlatego z radością poddają się nowym normom bezpieczeństwa i higieny.

Zanim poleciałeś na gorącą Florydę byłeś skoszarowany... w domu z rodziną w stanie Nowy Jork. Jak sobie radziliście podczas pandemii?

RS: Pandemia była i nadal jest ciekawym doświadczeniem. Chyba dzieje się tak ze wszystkimi, których dotknęła. Nie inaczej było z naszą rodziną. Ja nagle przestałem spędzać 20-25 dni w miesiącu na zgrupowaniach i wyjazdach meczowych. Dzieci wróciły do domu ze swoich studiów i kończyły naukę drogą internetową. Dużo zmian, ale moja familia zawsze stawia czoła takim przeszkodom z otwartym umysłem i radością. Zaczęliśmy szukać sposobów, by sobie z tym wszystkim poradzić. Pewnego dnia na wskutek jednej z wiosennych burz straciliśmy prąd. Spędziliśmy ten dzień gotując obiad nad ogniskiem za domem i grając w stare, zakurzone gry planszowe i układając puzzle. Nie zapomnimy tego dnia nie dlatego, że było ciężko, tylko dlatego, że mieliśmy przy tym dobrą zabawę! Poddać się można zawsze, ale w dzisiejszych czasach najważniejsze jest to, aby w każdej sytuacji znajdować pozytywy.

Utalentowana artystycznie córka
zadbała o to, aby tacie nie było
tęskno za najbliższymi.
Kwarantanna kwarantanną, ale o formę fizyczną trzeba było dbać. Jakie miałeś wytyczne od PRO (Professional Referee Organization - zawodowa organizacja zrzeszająca i zatrudniająca arbitrów w USA i Kanadzie - przyp. TM)?


RS: W związku z tym, że sędziowie MLS są rozproszeni po całej Ameryce Północnej (USA i Kanada), jesteśmy przyzwyczajeni do indywidualnego trenowania. Jak zwykle otrzymywaliśmy od PRO listę treningów i zajęć na każdy dzień i to bez szemrania było wykonywane. Dodatkowo, korzystając z zaistniałej sytuacji, biegałem z żoną Magdą po 8km każdego poranka po naszym osiedlu. Myślę, że dzięki temu jestem lepiej przygotowany do powrotu na boiska niż kiedykolwiek wcześniej!

Czy ze strony sportowej pomysł o rozegraniu tego turnieju na Florydzie może się obronić?

RS: Zacznijmy od tego, że moim zdaniem pomysł jest bardzo odważny i atrakcyjny. Jego wykonanie cechuje typowy, amerykański rozmach i profesjonalizm. Wszystkie szczegóły są dopracowane. Oczywiście mogą zdarzyć się rzeczy nieprzewidywalne, bo przecież jeśli chodzi o wirusa to nic nie wiemy na pewno. Ale nasza firma MLS ma finanse i możliwości, aby taki turniej przeprowadzić, zapewniając jednocześnie dobre warunki i bezpieczeństwo. Unikalne sytuacje wymagają unikalnych rozwiązań. Turniej „MLS is Back” wydaje się więc być świetnym pomysłem i doskonałą okazją na powrót zawodników na boiska oraz powrót kibiców przed telewizory. Ja osobiście wierzę w powodzenie tej misji i nie mogę doczekać się pierwszego gwizdka!

Rozmawiał: Tomek Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.