SPORT, WYWIADY, POLONIA

Jędrzejczyk świetna, ale wciąż bez pasa

Joanna Jędrzejczyk stoczyła świetną, acz minimalnie przegraną walkę. Foto: instagram

Joanna Jędrzejczyk stoczyła kapitalną, pięciorundową walkę z Weili Zhang, ale nie wystarczyło to do odzyskania mistrzowskiego pasa w wadze słomkowej UFC. Polka w niedzielę rano podczas gali UFC 248 w Las Vegas pokazała spore umiejętności i waleczne serce, ale w opinii sędziów była minimalnie gorsza od mistrzyni z Chin.

Emocje zaczęły się długo przed walką, bo Polka najpierw wrzuciła na swojego instagrama zdjęcie w masce gazowej mającej chronić przed koronawirusem. Pochodząca z Chin Zheng wzięła to za afront i w rewanżu pokazała polskim kibicom środkowy palec podczas środowego treningu medialnego. W odwecie nasza reprezentantka na spotkaniu twarzą w twarz zapowiedziała, że zamknie Chince usta swoją pięścią. "Przez 966 dni byłam mistrzynią. Najpierw spróbuj to powtórzyć, a dopiero potem porozmawiamy. Do tego czasu pokłoń się królowej!" - mówiła olsztynianka.

Do wypełnionej do ostatniego miejsca T-Mobile Arena w Las Vegas Polka wchodziła z różańcem w ręku i z ogniem w oczach. Miała być gotowa na silną i szybką Zheng, bo w maju 2017 walczyła o pas z równie mocno bijącą Jessicą Andrade. "Dobrze, że Weili mówi, że chce mnie znokautować. Potrzebuję takich słów, bo mnie mobilizują. Tak samo mówiła Andrade, ale to ja byłam górą." - zdradzała podczas dnia medialnego.

Oktagonowe wejście zakapturzonej i otulonej polską flagą Joanny odbyło się przy akompaniamencie hitu Aerosmith Dream On. Miało to zwiastować marzenia Polki o powrocie na szczyt wagi słomkowej. Wewnątrz samej klatki Polka - kipiąc energią - oczekiwała na wejście 30-letniej mistrzyni, której towarzyszyła muzyka z Chin. "Jestem chińską wojowniczką. Wiedziałam, że kiedyś trafię do UFC. Teraz kiedy mam mistrzowski pas jego obrona jest dla mnie kwestią honoru." - opowiadała przed walką zawodniczka o przydomku Magnum.

Faworytką bukmacherów była Zhang, która z dwudziestu swoich walk aż siedemnaście zakończyła przed czasem. Ale lepiej w starcie weszła Polka, której szybkość i ruchliwość sprawiała Chince sporo kłopotów. Jędrzejczyk poczęstowała rywalkę kilkoma błyskawicznymi kopnięciami i ciosami, po których natychmiast od niej odskakiwała. Jednak Zhang zna swój fach bardzo dobrze i pod koniec rundy obie zawodniczki okładały się nawzajem nawet już po dzwonku.

W drugiej rundzie Polka próbowała konsekwentnie trafiać Zheng w zewnętrzną stronę prawego uda, a silna i muskularna Chinka szukała nokautującego ciosu. Pod koniec tego starcia Jędrzejczyk wyprowadziła celne kopnięcie lewą nogą, które wywarło na mistrzyni tak wielkie wrażenie, że na krzesło do narożnika musiał zanieść ją jej trener.

Polka zwietrzyła szansę i w trzeciej rundzie zasypała rywalkę ciosami i kopniakami z lewej ręki. Udało się jej także obronić przed obaleniem, co było o tyle istotne, że Zheng w parterze jest szalenie groźna. Kiedy wydawało się, że Chinka nie nadąża za ruchliwą Polką i słabnie kondycyjnie tuż przed dzwonkiem nasza reprezentantka nadziała się na kontrujący cios prosto w czoło, które natychmiast potężnie spuchło.

Przed czwartą rundą obie zawodniczki witała owacja na stojąco. Walka stała na kapitalnym poziomie, a ilość zadanych i trafionych ciosów była wprost ogromna. Niekiedy wydawało się, że jest to walka z lustrem, bo zarówno Polka jak i Chinka wyprowadzały ciosy i trafiały w tym samym czasie. Komentatorzy stacji Pay-Per-View chwalili Polkę za odporność, bo mimo olbrzymiego guza na czole i przestawionego przez jeden z ciosów Zhang nosa wciąż szukała okazji do ukąszenia.

Tuż przed piątą rundą Zheng, która do tej pory jeszcze nigdy z nikim nie walczyła do samego końca piątej rundy oraz mocno poobijana Jędrzejczyk padły sobie w ramiona. A potem znowu zaczęła się fantastyczna wymiana ciosów i kopnięć, która trzymała widzów w napięciu do samego końca. Znany amerykański komentator Joe Rogan rozpływał się w pochwałach stwierdzając w pewnym momencie, że ta walka zyska miano legendarnej i przejdzie do historii jako najlepsze starcie kobiet w MMA. Tego samego zdania byli kibice, którzy końcowy dzwonek przywitali ogromnym aplauzem i wrzawą.

Rogan stwierdził także, że nie ma pojęcia, kto może tę walkę wygrać. Ilość ciosów przemawiała za Polką, która zadała więcej ciosów na tułów (50-19) oraz kopnięć (62-46). Zheng była z kolei lepsza w statystykach ciosów na głowę (104-75) i to ostatecznie jej ręka powędrowała w górę po sędziowskim werdykcie, który był niejednogłośny.

Polka była niepocieszona, ale pokazała wielkie umiejętności i jeszcze większe serce. "Od trzeciej rundy walczyłam z olbrzymim guzem na czole, który bardzo mi dokuczał. Głowa też od tamtej pory nie mogła złapać równowagi. Ale taki jest nasz sport, gratuluję Weili, bo jest wielka. Ja byłam na nią dziś gotowa i cieszę się, że stworzyłyśmy wspaniałe widowisko. Jestem dumna z siebie i swojego teamu. Dziękuję moim bliskim - w tym tacie i siostrze - za to, że byli tu dziś ze mną. Pozostanę mistrzynią bez względu na to czy mam czy też nie mam pasa." - powiedziała tuż po walce.

Z USA dla PAP, Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.