SPORT, WYWIADY, POLONIA

Krzysztof Piątek: O bilety na Euro powalczymy już jesienią

Krzysztof Piątek nie zdobył gola w tegorocznej edycji ICC. Foto: internet
Osiem dni spędzili w USA piłkarze Milanu, w których szeregach nie zabrakło Krzysztofa Piątka. Drużyna Polaka rozegrała w Stanach dwa, przegrane 0:1 mecze, ale napastnik Rossoneri nie załamuje rąk. "Ciężko trenujemy, brak nam świeżości, ale podoba mi się nowy system trenera Giampaolo." - powiedział Il Pistolero.

Panie Krzysztofie, to dla pierwsze zetknięcie z Ameryką? Jak wrażenia?

Krzysztof Piątek: Nie, byłem tu jakiś czas temu jako turysta i bardzo mi się podobało. Teraz też jest fajnie. Ciężko trenujemy po dwa razy dziennie na obiektach uniwersytetu harwardzkiego i gramy w mocno obsadzonym turnieju. Dwa dni spędziliśmy w Kansas City, gdzie zmierzyliśmy się z Bayernem Monachium, a resztę w Bostonie, gdzie graliśmy z Benficą Lizbona. Nie było dużo zwiedzania, ale przyjechaliśmy tu pracować i przygotować się do sezonu, a nie zwiedzać. Choć na pewno podoba mi się wsparcie kibiców, których sympatię czujemy na każdym kroku. Są też i Polacy, którzy specjalnie dla mnie pokonywali drogę ponad 9. godzin z Chicago do Kansas City, aby mnie zobaczyć w akcji. To miłe i zobowiązujące.

Wspomniany mecz z Bayernem w Kansas City przegraliście 0:1. Miał Pan okazję do wymiany doświadczeń z Robertem Lewandowskim?

Kibicujemy Piątkowi! Foto: archiwum
rodziny Moczerniuk
KP: Tak, on w tym meczu akurat nie zagrał, ale zamieniliśmy ze sobą kilka słów. Przede wszystkim rozmawialiśmy o tym, na jakim etapie treningowym znajdują się obecnie nasze drużyny. Oni rozpoczynają sezon już wkrótce i najcięższe obciążeniowo dni już są za nimi. Zagrali więc z nami na świeżości. Nam na ciężkich nogach trudno było się do nich równać, ale mimo iż to jest rywal z górnej półki to staraliśmy się spisać jak najlepiej i chyba z gry tak źle to nie wyglądało.

W starciu z Benficą wizualnie było jeszcze lepiej, ale znów skończyło się na 0:1. Nieskuteczność martwi?

KP: Swój dzień miał bramkarz Benfiki Odisseas Vlachodimos, który został wybrany graczem meczu. Ale my też ułatwiliśmy mu zadanie nie trafiając w bramkę, lub strzelając w "jego zasięg". Mogliśmy też - w przynajmniej kilku sytuacjach - dograć do lepiej ustawionego partnera, bo takie zachowanie jest nam obecnie wpajane na treningach. Ale jeśli ma nie wpadać to lepiej, żeby teraz, a nie podczas sezonu.

Zadowolony jest Pan z dotychczasowej współpracy z Marco Giampaolo?

KP: Tak, to oddany pracy profesjonalista. Wpaja nam nowe rzeczy taktyczne i zaczynamy grać nowym systemem. Mamy operować piłką szybko, a z przodu grać na jeden lub dwa kontakty. Efekty można było zobaczyć w pierwszej części meczu z Benficą, gdzie mieliśmy kilkanaście okazji do strzelenia gola. Niestety - jak już wspomniałem - zawiodła skuteczność, którą koniecznie musimy poprawić.

A co trzeba poprawić w kadrze Polski, aby awans na turniej wywalczyć już wczesną jesienią?

KP: Trzeba wygrać trzy z czterech spotkań. Pierwsze dwa gramy u siebie z wymagającymi przeciwnikami: Austrią i Słowenią. Oni się nas nie przestraszą, ale i tak musimy zrobić wszystko, żeby zdobyć na tym etapie sześć oczek. Jeśli to się uda, a potem w drugiej serii gier dołożymy kolejne trzy punkty, to będziemy mogli z powodzeniem świętować awans do finałów ME i bukować bilety.

Czy ma Pan czaś śledzić poczynania polskich kłubów w europejskich pucharach? Cracovia odpadła już w pierwszej rundzie...

KP: Tak, oczywiście, jeśli tylko mam chwilę czasu to oglądam. Jeśli chodzi o Cracovię, to podpatrywałem ich w akcji podczas rewanżu z Dunajską Stredą. Awans był na wyciągnięcie ręki, ale jeśli się nie wykorzystuje sytuacji to w dzisiejszej piłce nie można liczyć na wygraną. O tym chociażby przekonailiśmy się my w starciu z Benficą.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał w Bostonie dla PAP: Tomek Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.