SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Frankowski: "Powołanie nobilituje, nie mogę się doczekać wyjazdu na kadrę"

Przemek Frankowski dobrymi występami w MLS zapracował na powołanie do kadry Polski. Foto: internet 
Przemysław Frankowski jest jednym z dwóch Polaków występujących aktualnie w północno-amerykańskiej lidze MLS. Drugi - Przemysław Tytoń - karierę reprezentacyjną ma już za sobą, natomiast Franek stawia w kadrze pierwsze kroki. "Cieszę się z powołania i zrobię wszystko, aby trener Brzęczek znów na mnie postawił." - powiedział Frankowski.

Kiedy dowiedział się Pan o powołaniu do kadry Polski na mecze z Austrią i Łotwą?

Przemysław Frankowski: Trener Brzęczek zadzwonił do mnie w poniedziałek. Bardzo ucieszył mnie ten telefon, bo powołanie do kadry zawsze bardzo nobilituje. Powiedział, że liczy na mnie i zapytał dlaczego zabrakło mnie w pierwszym składzie podczas naszego sobotniego meczu z Orlando City SC.

Podobno przytrafił się Panu jakiś drobny uraz?

PF: Tak, ale nie było to nic groźnego. W Chicago było ostatnio bardzo zimno w związku z czym trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni. W pewnym momencie zabolała mnie stopa i zgłosiłem ten uraz sztabowi medycznemu Chicago Fire. Oni bardzo metodycznie podchodzą do sprawy. W sobotę przed meczem zrobiono mi testy i mimo iż wszystko było ok trener powiedział mi, że woli mnie oszczędzić i że wejdę na boisko dopiero jeśli wynik będzie niekorzystny.

I tak też się stało - pojawił się pan na murawie w 68.min przy stanie 0:1 i - mimo iż Fire grali w dziesiątkę - udało Wam się wyrównać w ostatniej minucie. W dużej mierze dzięki Panu, bo to po Pana zagraniu CJ Sapong skierował piłkę do siatki. Ucieszyła pierwsza asysta w MLS?

PF: Tak, ucieszył też zdobyty punkt, bo wcześniej nic nam nie szło. Graliśmy z Orlando City SC, gdzie w składzie występuje m.in. Portugalczyk Nani. Na murawę wszedłem za Nemanję Nikolicia, który sam zmarnował kilka setek, co jest niewyobrażalne, bo Niko kończy dosłownie wszystko. Potem polski sędzia Robert Sibiga - który bardzo dobrze prowadził to spotkanie - pokazał czerwoną kartkę byłemu reprezentantowi Kuby Jorge Corralesowi i Veljko Paunovic zdecydował, że zmienię nie tylko Niko, ale i oblicze meczu. I tak się stało. Cieszę się z asysty, ale zdaję sobie sprawę, że po dwóch meczach powinniśmy mieć sześć punktów, a mamy tylko jeden.

Jak przyjęli Pana kibice? Była grupa Polonusów?

PF: Mimo iż stadion nie był wypełniony (11 tys widzów - przyp. TM) - być może dlatego, że było bardzo zimno - to atmosfera była bardzo fajna. Naszych fanów ucieszył gol zdobyty w dramatycznych okolicznościach i wracali do domu w dobrych nastrojach. A Polaków mieszkających w Chicago było sporo. Podszedłem do nich po meczu, aby podziękować im za doping. Podarowałem im też moją koszulkę. Cieszę się, że mogę liczyć na ich wsparcie.

Teraz przed Wami mecz z liderem i jedną z czterech niepokonanych drużyn w MLS. Ale potem już będzie się liczyć tylko kadra?

PF: Dokładnie. Mecz z Seattle Sounders będzie ciężki, bo swoją siłę pokazali strzelając Przemkowi Tytoniowi cztery gole dwa tygodnie temu. Ale MLS to liga w której każdy może wygrać z każdym i liczymy, że wreszcie zainkasujemy trzy punkty tym bardziej, że gramy u siebie. A potem już pakuję walizki i lecę do Polski. Nie mogę się doczekać powrotu do kraju i spotkania z trenerami i kolegami z drużyny. Chcę udowodnić, że trener Brzęczek może na mnie liczyć i dobrą grą zapracować na kolejne powołania.

Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.