SPORT, WYWIADY, POLONIA

CCL: Szok w Toronto, dobra zaliczka Red Bulls, Sportingu

Independiente sprawiło sporą niespodziankę gromiąc TFC 4:0. 
Od porażki 0:4 z Independiente La Chorrera rozpoczęli udział w fazie pucharowej CONCACAF Champions League ubiegłoroczni finaliści Toronto FC. Dobrze spisali się za to piłkarze Red Bulls i Sportingu Kansas City, którzy pewnie pokonali swoich przeciwników i są bliscy awansu do ćwierćfinału.

Od trzęsienia ziemi rozpoczęła się faza pucharowa tegorocznej edycji Ligi Mistrzów CONCACAF. Ubiegłoroczni finaliści Toronto FC ulegli bowiem mistrzowi rundy jesiennej w Panamie Independiente La Chorrera aż 0:4. Rozmiary porażki jak i styl gry były szokujące, bo mimo sporych osłabień (odeszło kilku graczy na czele z Sebastianem Giovinco i Victorem Vazquezem, a także kontuzjowany był Jozy Altidore) ekipa z Kanady była zdecydowanym faworytem tego starcia. Tymczasem już w 9.min Abidel Ayarza otworzył wynik spotkania, a trzy minuty po rozpoczęciu drugiej połowy drugiego gola dla gospodarzy zdobył Omar Browne. Potem jeszcze dwukrotnie do siatki Alexa Bono trafiał Romeesh Ivey (52' i 78') i w rewanżu tylko kataklizm może odebrać awans zespołowi z Panamy.

Dużo lepiej poszło ekipom Houston Dynamo i New York Red Bulls, które również rozgrywały pierwsze spotkania na wyjeździe. Teksańczycy dzięki bramce niezniszczalnego DaMarcusa Beasley (w maju skończy 37 lat!) pokonali obecnego mistrza Gwatemali Guastatoya, a Red Bulls na Dominikanie ograli mistrza Pucharu Karaibów Atletico Pantoja. Wynik 2:0 był w dużej mierze zasługą Bradley Wright-Phillipsa i Daniela Royera, którzy trafiali do siatki w 39. i 67.min.

Najlepiej ze wszystkich ekip z MLS spisali się gracze Sportingu Kansas City. Chłopcy Petera Vermesa nie dali szans meksykańskiej Toluce zwyciężając 3:0. Wynik otworzył reprezentant Węgier Krisztian Nemeth w 35.min, a w drugiej części dwa kolejne gole dołożyli Gerso Fernandes (52') i Ilie Sanchez (72'). Dzięki temu zespół z Kansas City jest już jedną nogą w ćwierćfinale, gdzie czekać go będzie starcie z pogromcą Toronto FC.

Z czterech klubów z Meksyku najlepiej spisali się zawodnicy Santos Laguna, którzy rozgromili na wyjeździe CD Marathon z Hondurasu aż 6:2. Klasycznego hattricka zaliczył w tym meczu Javier Correa, który trafiał do siatki w 20., 32. i 38.min. Pozostałe ekipy: Tigres (porażka 0:1 z Saprissą na wyjeździe) i Monterrey (0:0 w Salwadorze z Alianzą) nie zachwyciły, ale wciąż są w grze.

Na zakończenie pierwszej fazy gier 1/8 finału fanów futbolu w strefie CONCACAF czekała wisienka na torcie: starcie 27-krotnego Mistrza Kostaryki Herediano z ubiegłorocznym zdobywcą MLS Cup Atlanta United. Gospodarze rozpoczęli świetnie i po 34.min prowadzili 2:0 (gole zdobywali Jose Ortiz w 7.min i Randall Azofeifa w 34.min). W kilku innych sytuacjach obronną ręką wychodził Brad Guzan. Ale ostatnie minuty pierwszej części należały do podopiecznych Franka deBoera, którzy najpierw strzelili gola anulowanego, a potem już prawidłowego (Julian Gressel, 41.min). W drugiej odsłonie trzecie i ostatnie trafienie dla gospodarzy zaliczył Esteban Granados (50’) i takim wynikiem zakończył się ten mecz. Za tydzień Atlanta stanie więc przed trudnym zadaniem odrobienia dwubramkowej straty.

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.