SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Red Bulls z Tarczą, San Jose poza playoffs

Radość piłkarzy i kibiców Red Bulls ze zdobycia patery Supporters' Shield. Foto: RBNY
Nie mogli narzekać na brak emocji w ostatniej kolejce rundy zasadniczej piłkarscy kibice w USA. W 10. spotkaniach nazwanych przez włodarzy ligi #DecisionDay padło ponad 30 goli, ale triumfowali faworyci i - poza dwoma przypadkami - gospodarze. Nowojorskie Czerwone Byki wygrały w Chicago z Fire 2:1 i sięgnęły po drugie w historii trofeum Supporters' Shield. Największymi przegranymi byli Earthquakes z San Jose, których porażka 1:2 z FC Dallas pozbawiła marzeń o grze w playoffs, gdzie m.in. dojdzie do starcia Seattle Sounders z LA Galaxy.

Złe miłego początki

Sasha Kjlestan strzelił bramkę dającą RB zwycięstwo w
Chicago oraz triumf w Supporters' Shield.
Foto: RBNY Facebook
Styczeń 2015: mega trzęsienie ziemi w Harrison. Po tym jak karierę zakończył Thierry Henry na bruku znalazł się uwielbiany przez sympatyków Red Bulls szkoleniowiec Mike Petke. Jest za to nowy Dyrektor Sportowy Ali Curtis, który szybko obsadza w fotelu trenerskim Jesse Marscha. Ten zapowiada, że jego drużyna będzie grać jak... po wypiciu Red Bulla. Kibice masowo protestują, klub organizuje spotkania środowisk kibicowskich z Zarządem, podczas których ogień krytyki tych pierwszych przeszywa na wskroś tych drugich.

Październik 2015: ostatnia kolejka rundy zasadniczej MLS. Red Bulls grają na Toyota Field w Chicago, gdzie jeszcze nigdy w historii nie udało im się sięgnąć po komplet punktów. Tym razem po 35.min prowadzą już 2:0. Najpierw w 8.min 17. bramkę w sezonie strzela Bradley Wright-Phillips, a potem Sasha Kljestan wykorzystuje jedenastkę podyktowaną za faul na Mike'u Grelli i Nowojorczycy są nie tylko bliscy przełamania stadionowej klątwy, ale i znacznie ważniejszego celu: patery Supporters' Shield przyznawanej dla najlepszej drużyny w lidze po sezonie zasadniczym.

W 78.min meczu Gilberto trafia dla gospodarzy, ale nawet ten gol nie zmącił nastroju wśród fanów Red Bulls - tych samych, którzy kilka miesięcy temu łapali się za głowę i pikietowali pod stadionem w akcie solidarności z Petke. Łaska pańska rzeczywiście na pstrym koniu jeździ, bo okazało się, że drużyna pod wodzą Marscha niemal przez cały sezon grała jak natchniona (za wyjątkiem okresu na przełomie maja i czerwca, kiedy przegrała cztery razy i raz zremisowała) i to w oparciu raczej o rzemieślników niż o gwiazdy z wielomilionowymi kontraktami. Ich finisz - 14 zwycięstw, 1 remis i tylko 5 porażek - przejdzie do historii jako jeden z lepszych w całej MLS i to właśnie dlatego to oni po końcowym gwizdku wznieśli w górę najpierw ręce a potem srebrną paterę Supporters' Shield.

Miazga wrócił do składu i znów spisał się
świetnie. Foto: RBNY Facebook
Marsch zapowiadał, że to dopiero początek drogi, bo w najbliższy weekend pierwsze mecze półfinału konferencji Wschodniej. Wtórował mu Mateusz Miazga, który odegrał w triumfie naprawdę sporą rolę (26 meczy, 24 starty - z których RB przegrali tylko 5! - i jeden arcyważny gol z NYC FC na Yankee Stadium) ciesząc się z drugiej w przeciągu trzech sezonów Tarczy mówił: "obojętnie z kim przyjdzie nam grać, bo do każdego meczu przystępujemy z tym samym nastawieniem i dzięki wskazówkom trenera wiemy dokładnie co mamy robić." To właśnie sprawia, że maszynka Marscha jest tak dobrze naoliwiona, że praktycznie w żadnym meczu w 2015 nie dała się zepchnąć do defensywy, że w każdym spotkaniu to do niej należała dominacja i optyczna przewaga. Skuteczny był wysoki pressing, który był młyńskim kołem dla sytuacji z reguły wykorzystywanych przez BWP (goli mogło być więcej, ale w meczu z Vancouver nie wykorzystał dwóch karnych), Lloyda Sama (10 bramek i 7 asyst), Grellę (9 goli, 7 asyst) czy Kjlestana (8 goli i aż 14 asyst). Jeśli dodamy do tego świetnie kierującego obroną Damiena Perinelle, któremu najczęściej partnerował na środku Miazga, Kemara Lawrence'a i dobrego jak zwykle Luisa Roblesa w bramce (wystąpił we wszystkich 34. meczach i dziewięciokrotnie zachował czyste konto) to otrzymamy obraz niesamowicie równej i walecznej drużyny, w której każdy gracz jest ważnym ogniwem.

Wschód dla Red Bulls?

Równa forma prezentowana przez cały sezon, skuteczny styl gry, dobra ręka szkoleniowca i zdyscyplinowani taktycznie piłkarze - to wszystko sprawia, że faworytem do Korony na Wschodzie są Red Bulls. Kto może im zagrozić? Wydaje się, że mogą to uczynić tylko dwie drużyny: Columbus Crew i Montreal Impact. Ci pierwsi rozgromili w ostatniej kolejce DC United aż 5:0 mimo absencji w składzie najlepszego strzelca Kei Kamary oraz mózgu drużyny Federico Higuaina. Kolejną dobrą partię rozegrał Ethan Finley, który strzelił dwie bramki w przeciągu minuty. Ciekawe czy jego formę dostrzeże Jurgen Klinsmann, który niedługo będzie wysyłać powołania na pierwsze mecze kadry USA w eliminacjach do MŚ 2018.

W talii Impactu jest jeden wielki as, który zwie się Didier Drogba. Jego dublet (jeden gol strzelony piętą!) w ostatniej kolejce dał kanadyjczykom zwycięstwo nad Toronto FC i atut własnego boiska w pierwszej rundzie playoffs. Zmierzą się tam z... Toronto, którzy ostatecznie wylądowali na szóstym miejscu. O ile w Toronto wiadomo, że przede wszystkim należy zatrzymać Giovinco (jako pierwszy w historii MLS piłkarz wygrał zarówno klasyfikację strzelców jak i asystentów), to grający bez kontuzjowanego Damiena Perquisa obrońcy The Reds będą musieli sobie radzić nie tylko z niezwykle skutecznym Drogbą (11 goli w 11 meczach!), ale i Ignacio Piattim oraz błyskotliwym Dominikiem Oduro. A to już może się okazać zbyt trudną przeszkodą dla ekipy, która miała najgorszą - wraz z Chicago Fire i NYC FC - defensywę w całej lidze (58 goli).

W drugiej parze Wild Card zagrają DC United i New England Revolution i większe szanse - mimo wysokiej porażki z Crew - daje się piłkarzom ze stolicy. New England co prawda na zakończenie sezonu łatwo rozprawili się z NYC FC (3:1), ale wcześniej mieli passę czterech spotkań bez zwycięstwa. Na korzyść United przemawia także fakt, że środowy mecz zostanie rozegrany na RFK Stadium, gdzie już raz w tym roku gospodarze zainkasowali trzy punkty w starciu z Revs.

Playoffs nie dla San Jose, Galaxy znów na wstecznym

Na Zachodzie najbardziej interesującym było starcie walczących o Supporters' Shield FC Dallas z mającym chrapkę na ostatnią przepustkę do playoffs San Jose Earthquakes. Gospodarze musieli liczyć na potknięcie Red Bulls (które nie nastąpiło), a goście musieli wywieźć z Teksasu trzy punkty i marzyć o wpadkach Portland Timbers, Sportingu KC lub Seattle Sounders. W 13.min Quincy Amarikwa dał prowadzenie ekipie z Kalifornii, ale to był koniec dobrych wiadomości dla podopiecznych Dominicka Kinneara. Timbers pokonali Colorado 4:1, SKC okazali się lepsi od Galaxy (2:1), a Sounders od Realu Salt Lake (3:1). Dallas ostatecznie też strzeliło dwa gole i rozstrzygnęło mecz na swoją korzyść. Tym sposobem Chrisa Wondolowskiego i kolegów po raz trzeci z rzędu zabraknie w fazie pucharowej MLS.

Oprócz Dallas wolny los w pierwszej rundzie przypadł Vancouver Whitecaps, którzy na zakończenie efektownie pokonali Houston Dynamo 3:0. Dla aktualnych mistrzów Kanady jest to najlepsze osiągnięcie w historii klubu i wszystko wskazuje na to, że w tym roku w playoffs mogą sporo namieszać.

Ich przeciwnikiem w półfinale Konferencji mogą być zarówno łapiące dobrą formę obie drużyny z regionu Cascadia: Seattle lub Portland, albo znajdujący się w sporym dołku gracze Sportingu Kansas City (tylko trzy wygrane w ostatnich 12. meczach) lub LA Galaxy (jedna wiktoria w ostatnich siedmiu grach). Obrońcy tytułu, w których szeregach zawodzą przede wszystkim ich największe gwiazdy Steven Gerrard (2 gole i 3 asysty w 13. meczach) i Gio dos Santos (3 bramki w 10. spotkaniach) zagrają w hicie pierwszej rundy z Sounders w Seattle, gdzie wreszcie obudził się Clint Dempsey (dwa gole i asysta w meczu z Realem Salt Lake). Optymizmu nie może także dodawać chłopcom Bruce'a Areny fakt, że są trzecią najgorzej grającą drużyną na wyjeździe (tylko dwa zwycięstwa). Wszystko wskazuje więc na to, że najbliższy mecz z Sounders będzie ich ostatnim w 2015.

Bohaterem kolejki był Darlington Nagbe z Portland Timbers, który dwukrotnie pokonał bramkarza Colorado i zanotował asystę przy golu Jorge Villafany. Urodzony w Liberii gracz ma amerykańskie obywatelstwo i jego także widzi się w odmłodzonej kadrze USA. Zanim jednak Klinsmann wyśle dla niego powołanie Nagbe, Fanendo Adi i Diego Valeri podejmą na własnym boisku Sporting KC w czwartkowym meczu o przepustkę do półfinału konferencji na Zachodzie. Po tym co gracze Caleba Portera pokazują w ostatnich dwóch tygodniach (pogrom 5:2 nad Galaxy w LA i łatwa przeprawa z Colorado 4:1) to ich upatruje się w roli faworyta.

Pary pierwszej rundy:
Wschód:
DC United - New England Rev
Montreal Impact - Toronto FC

Zachód: 
Seattle Sounders - LA Galaxy
Portland Timbers - Sporting KC

Wyniki 34. kolejki:
Columbus Crew - DC United 5:0 (McInerney 25' Meram 54' Finley 66' 67' Schoenfeld 80')
Montreal Impact - Toronto FC 2:1 (Drogba 54' 55' - Altidore 45')
New York City FC - New England Revolution 1:3 (Villa 90'k - Nguyen 3' Davies 38' Rowe 55')
Philadelphia Union - Orlando City 1:0 (Le Toux 41'k)
Chicago Fire - New York Red Bulls 1:2 (Gilberto 78' - B. Wright-Phillips 8' Kljestan 35'k)
FC Dallas - San Jose Earthquakes 2:1 (Diaz 38' Ulloa 79' - Amarikwa 13')
Portland Timbers - Colorado Rapids 4:1 (Nagbe 5' 33' Villafana 63' Adi 88' - Badji 13')
Seattle Sounders - Real Salt Lake City 3:1 (Dempsey 5' 20' Pappa 10' - Gil 77')
Sporting Kansas City - LA Galaxy 2:1 (Ellis 38' Dwyer 65' - Keane 45')
Vancouver Whitecaps - Houston Dynamo 3:0 (Manneh 59' Waston 72' Earnshaw 90')

środa:
Sporting KC - Colorado Rapids 0:2 (Power 78' Sarvas 86')

Tabela:
Wschód:
1. NY Red Bulls 34 60 62:43
2(3). Columbus Crew 34 53 58:53
3(5). Montreal 34 51 48:44
4(2). DC United 34 51 43:45
5(6). New England Revolution 34 50 48:47
6(4). Toronto FC 34 49 58:58
7. Orlando City SC 34 44 46:56
8. NYC FC 34 37 49:58
9. Philadelphia Union 34 37 42:55
10. Chicago 34 30 43:58

Zachód:
1. FC Dallas 34 60 52:39
2(3). Vancouver Whitecaps 34 53 45:36
3(7). Portland 34 53 41:39
4. Seattle 34 51 44:36
5(4). LA Galaxy 34 51 56:46
6(5). Sporting KC 34 51 48:45
7(6). San Jose Earthquakes 34 47 41:39
8. Houston Dynamo 34 42 42:49
9. Real Salt Lake 34 41 38:48
10. Colorado 34 37 33:43

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.