SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Strzelanina na Red Bull Arena, pierwsza wygrana Fire

Bradley Wright-Phillips jest w kapitalnej formie strzeleckiej: w ostatnich 4 meczach strzelił aż 7 goli. Foto: DB

To była strzelanina godna dobrego Westernu. Najpierw Chicago trafiło raz, a Nowy Jork dwa razy. Potem Chicago zadało cztery kolejne ciosy, na co Red Bulls odpowiedzieli dwukrotnie. Na więcej fajerwerków zabrakło czasu i Red Bulls niespodziewanie przegrali u siebie z Fire 4:5. W rolach głównych wystąpili Harrison Shipp i Bradley Wright-Phillips, którzy strzelili po trzy gole.

Sobotni mecz dla nowojorczyków to miał być łatwy, bo na Red Bull Arena przyjechała jedyna w MLS drużyna, która nie miała na koncie ani jednego zwycięstwa. Niespodziewanie jednak goście już w 4.min objęli prowadzenie po kuriozalnym golu. Na pół-strzał, pół wrzutkę zza linii pola karnego zdecydował się Harrison Shipp. Przed Luisem Roblesem na pozycji spalonej znajdował się gracz Chicago, co na tyle zdezorientowało golkipera miejscowych, że pozwolił on piłce na wpadnięcie do siatki. Sędzia liniowy przez chwilę sygnalizował spalonego, ale główny uznał gola i wskazał na środek.

Cahill wyrównuje rachunki strzałem głową w 6.min. Foto: DB
120 sekund później Eric Alexander dokładnie wrzucił piłkę w pole karne wprost na głowę Tima Cahilla, który zdobył pierwszego gola w sezonie. Australijczyk, który zagra w tym roku na Mundialu był dodatkowo zmotywowany faktem, że przedmeczowy hymn wykonał jego 10-letni syn Kyah.

W 34.min Chicago powinno odzyskać prowadzenie, ale Mike Magee posłał piłkę obok słupka w sytuacji sam na sam z Roblesem. Nie pomylił się za to Bradley Wright-Phillips, który w 39.min wykorzystał dokładne dośrodkowanie Thierry'ego Henry i z woleja wpakował futbolówkę do bramki.

Przez pierwszy kwadrans drugiej części przez Red Bull Arena przetoczyła się nawałnica z czterema ognistymi piorunami. W 49.min Quincy Amarikwa urwał się Kosuke Kimurze, wykorzystał niezdecydowanie Roblesa i głową skierował piłkę do siatki po ładnej centrze Jeffa Larentowicza. Cztery minuty później Patrick Nyarko zabrał piłkę Armando i wyłożył ją Shippowi. 22-letni pierwszoroczniak ograł zwodem obrońcę i uderzył z prawej nogi w długi róg i zrobiło się 2:3. W 58.min kolejny kardynalny błąd popełnili Jamison Olave i Kimura, którzy podarowali piłkę Shippowi. Pomocnik Chicago wpadł w pole karne i z zimną krwią pokonał Roblesa. Następnego gola strzelił Nyarko, który pokonał Roblesa pięknym... dośrodkowaniem z 30. metrów w samo okienko. Na 27. min przed końcem Chicago prowadziło 5:2, a więc dokładnie w odwrotnym stosunku jaki zanotowano na Red Bull Arena w ostatnim meczu regularnego sezonu w 2013.

Kluczowa obrona Johnsona przy stanie 4:5. Foto: DB
Nowojorczycy byli na deskach, a 24-tysięczna widownia w stanie ciężkiej konsternacji. Jednak na szczęście dla nich Red Bulls obudzili się z letargu i już w 67.min Wright-Phillips uderzył z woleja do siatki po akcji Lloyda Sama i Jonny'ego Steele. Jeszcze ciekawiej zrobiło się, kiedy w 76.min Henry padł w polu karnym, a BWP pewnie wykorzystał jedenastkę. Było to 7. trafienie Anglika w 4. ostatnich meczach i 9. w sezonie. Nikt inny nie ma na koncie tylu goli co 29-letni wychowanek Manchesteru City.

Wyrównujące trafienie wisiało na włosku, ale Henry najpierw przestrzelił z bliska, a potem przegrał pojedynek oko-w-oko z Seanem Johnsonem. Jeszcze w doliczonym czasie gry Wright-Phillips próbował strzelić gola przewrotką, ale bramkarz Fire stanął na wysokości zadania. Kiedy Kevin Stott gwizdnął po raz ostatni Chicago mogło cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w sezonie, a statystycy MLS z faktu, że po raz pierwszy w 18-letniej historii ligi dwóch zawodników zdobyło po 3 gole w jednym meczu.

"To był szalony mecz!" - powiedział Mateusz Miazga, który tym razem oglądał spotkanie z wysokości trybun. Polski obrońca z Clifton zagrał 90 minut w niedzielnym spotkaniu rezerw, przegranym przez Red Bulls 1:4 i nadzieję, że znajdzie się w składzie na sobotni mecz w Toronto, który rozpocznie się o 16:30.

MLS Season Zasadniczy
10 Maj 2014 19:00
Red Bull Arena; Harrison, NJ

New York Red Bulls - Chicago Fire 4:5 (2:1)
0:1 - Harrison Shipp 1 (Greg Cochrane 2) 4’
1:1 - Tim Cahill 1 (Eric Alexander 4) 6’
2:1 - Bradley Wright-Phillips 7 (Thierry Henry 4) 39’
2:2 - Quincy Amarikwa 5 (Jeff Larentowicz 2) 49’
2:3 - Harrison Shipp 2 (Patrick Nyarko 2) 53’
2:4 - Harrison Shipp 3 (unassisted) 58’
2:5 - Patrick Nyarko 1(Harrison Shipp 4) 64’
3:5 - Bradley Wright-Phillips 8 (Lloyd Sam 5, Jonny Steele 2) 67’
4:5 - Bradley Wright-Phillips 9 (penalty kick) 78’

New York Red Bulls (3-3-5, 14 pkt): Luis Robles, Kosuke Kimura (Peguy Luyindula 66’), Armando, Jamison Olave, Roy Miller, Lloyd Sam, Dax McCarty, Tim Cahill, Eric Alexander (Jonny Steele 65’), Bradley Wright-Phillips, Thierry Henry

Chicago Fire (1-2-6, 9 pkt): Sean Johnson, Greg Cochrane, Jhon Kennedy Hurtado, Patrick Ianni, Lovel Palmer, Benji Joya (Gonzalo Segares 83’), Jeff Larentowicz, Patrick Nyarko (Logan Pause 68’), Harrison Shipp (Juan Luis Anangono 91’+), Quincy Amarikwa

Sędziował: Kevin Stott
Żółta: Tim Cahill
Widzów: 23,776

Zdjęcia: Danny Blanik


Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.