SPORT, WYWIADY, POLONIA

John Rzeznik: Polski Woodstock? Dlaczego nie!

W 1998 John Rzeznik z amerykańskiej grupy Goo Goo Dolls został poproszony do napisania piosenki do filmu City of Angels. Mający polskie korzenie muzyk stworzył 'Iris' - hit, który przez rekordowe 18 tygodni utrzymywał się na szczycie Top 100 Airplay Billboard'u. Niedawno utwór został wybrany numerem 1 w zestawieniu piosenek Top 100 Pop Songs 1992-2012. Mimo tak spektakularnego sukcesu John w dalszym ciągu szuka piosenki doskonałej i... myśli o premierowym występie w Polsce, o czym opowiada w rozmowie przed koncertem Otis Midnight Session w Ridgefield w stanie Connecticut.

Zacznijmy od "polskiego" pytania. Zarówno Twoi dziadkowie jak i obie babcie urodzili się w Polsce. Bardziej "polskim" już chyba być nie można, ale jak to jest w Twoim przypadku?

JR: Mogłoby być lepiej. (śmiech) Nie mówię po polsku nad czym ubolewam. Wszystko przez moją mamę, która cały czas nas strofowała słowami: "Musicie mówić po angielsku!". Ale pamiętam jak mój ojciec rozmawiał ze swoimi rodzicami - wyłącznie po polsku. Podczas Świąt Bożego Narodzenia zawsze zajadamy się też typowymi, tradycyjnymi potrawami polskimi. Moje siostry uwielbiają polską kuchnię.

Letnie tournee z Daughtry rozpocznie się
 12 czerwca w Wallingford, CT.
Pochodzisz z Buffalo w stanie Nowy Jork, gdzie podobno obchodzi się... Śmigus Dyngus! Czy to prawda?

JR: (śmiech) Prawda! Dyngus Day to wielka rzecz w Buffalo! Całe miasto bierze w nim udział, co dobitnie świadczy o tym, jak wielkie wpływy mają tam Polacy. Ale okazuje się, że poza tą częścią Stanów o Dyngusie nikt nie słyszał. Niedawno w Kalifornii usłyszałem jak ktoś mówił, że nie ma pojęcia co to za dzień. Zdziwiło mnie to bardzo.

Czy kiedykolwiek byłeś w Polsce? Czy wiesz skąd są Twoi przodkowie?

JR: Nie, niestety tego nie wiem. A pewnie powinienem. Nigdy także nie byłem w Polsce. Fajnie byłoby tam pojechać, ale problemem jest mój zawód. Jestem pracoholikiem, zawsze mam coś do roboty. Mam to po ojcu, który był pod tym względem bardzo "polski". Pracował niemal non-stop i traktował swoją pracę bardzo poważnie.

Wychowywałeś się w domu u boku czterech sióstr. Czy to było największym wyzwaniem w Twoim życiu?

JR: (śmiech) W rzeczy samej! Sam fakt posiadania czterech starszych sióstr brzmi specyficznie. Wiem o czym myślisz - o tym jak długo musiałem czekać na swoją kolej w łazience? (śmiech) Nie było z tym aż tak źle, bo mieszkaliśmy w domu z dwoma osobnymi lokalami. Dlatego łazienka przednia była do dyspozycji mojej i mojego ojca, a dziewczyny miały tę z tyłu domu. Więc dało się to wszystko ogarnąć.

Ale czy - jako najmłodszy z rodzeństwa - byłeś przez nie traktowany preferencyjnie?

JR: Moje dwie najstarsze siostry traktowały mnie jak pluszową zabawkę, więc miałem z nimi sporo dobrej zabawy. Z kolei dwie młodsze - jako, że byliśmy mniej więcej w tym samym wieku - darły ze mną koty. Kłótni i zgrzytów było co niemiara.

Magnetic to już 10 album GGDs
Twoi rodzice - Edith i Joseph - obdarzeni byli talentem muzycznym, który otrzymałeś w spadku. Czy to sprawiło, że postanowiłeś założyć zespół rockowy?

JR: Tak. Muzyka zawsze była obecna w naszym domu. Mama odkąd pamiętam grała na flecie lub pianinie. Kiedy skończyłem 9 lat zachęcała mnie do nauki gry na akordeonie. Nie godziłem się na to, bo zdawałem sobie sprawę, że akordeon nie jest "cool". Moi kumple śmiali się ze mnie z tego powodu. Więc przerzuciłem się na bębny, ale też nie na długo. Może z tydzień. Dopóki mama nie oszalała (śmiech). Powiedziała: "Dość!" i perkusję musiałem sprzedać. I wtedy za $75 kupiłem elektryczną gitarę. Nie miałem wzmacniacza, więc grałem na niej na sucho. I tak już od 35 lat.

Początkowo Twój zespół nazywał się Sex Maggots, ale przed jednym z występów musieliście zmienić nazwę. Mówiłeś kiedyś, że jeśli miałbyś więcej czasu na zastanowienie to z pewnością wymyśliłbyś coś bardziej oryginalnego niż Goo Goo Dolls. Pięć minut Ci wystarczy?

JR: O rany! Wow! Że niby mam teraz wymyślić nowe imię? Wiesz, kiedyś budziłem się w nocy z jakimś pomysłem i mówiłem do siebie: "Tak! To z pewnością jest lepsze niż Goo Goo Dolls!" Ale rano wstawałem nie mogąc sobie przypomnieć co to była za nazwa. Więc jakieś próby były podejmowane, ale skończyły się wraz z pojawieniem się naszych fanów. Nie mogliśmy im tego zrobić, aby ot tak sobie zmienić nazwę, z którą ktoś zaczął się utożsamiać.

W nadchodzący Memorial Day (ostatni weekend maja - przyp. TM) zespołowi stuknie 28 lat. Czy kiedykolwiek myślałeś, że Wasza przygoda będzie tak długo trwać?

JR: Nie. Dlatego zawsze staramy się traktować każdy dzień z osobna. Podobnie jak w małżeństwie - starasz się i skupiasz na tym, aby każdy dzień był ok. Mijają 24 godziny i masz nadzieję, że następna doba będzie jeszcze lepsza.



Co sprawiło Ci największą trudność w przeciągu tych niemal trzech dekad?

JR: Nagraliśmy kiedyś płytę i wydaliśmy ją. Sprzedała się na pniu - w obieg poszły miliony kopii - ale z powodu źle podpisanego kontraktu nie otrzymaliśmy stosownego wynagrodzenia. Chodziło tam o grubą kasę, wyrolowano nas. To była dla nas ciężka nauczka, która sprawiła, że staliśmy się bardziej ostrożni i dojrzali jednocześnie.

Niedawno wydaliście swój 10. krążek. Czym się różni Magnetic od poprzednich płyt i jak przyjęli go krytycy?

JR: Fachowcy przyjęli go bardzo, bardzo dobrze. Magnetic różni się od pozostałych lżejszą treścią i pozytywnym zabarwieniem muzycznym. Interpretacja moich piosenek polega na zestawieniu miłosnego zauroczenia, zakochania się w kimś z czymś jeszcze ważniejszym. Towarzyszy temu uczucie inspiracji oraz jedności.

Masz na koncie 14 singli z pierwszej 10-tki list przebojów, 4 nominacje do nagrody Grammy, 10 milionów sprzedanych albumów i nagrodę Hala Davida Starlighta z 2008. Które z tych osiągnięć napawa cię największą dumą?

JR: Myślę, że nagroda Hala Davida, bo pisanie piosenek uwielbiam bardziej niż bycie w zespole czy granie na scenie. Cenię tę nagrodę również dlatego, że była ona nadana przez innych autorów piosenek. Nie zamieniłbym jej nawet na Grammy.

A co powiesz o Dniu Goo Goo Dolls w Buffalo? Wielka sprawa?



JR: (śmiech) Tak, w Buffalo obchodzi się nie jeden, lecz dwa Goo Goo Dolls Days! Pewnego dnia jeden burmistrz postanowił, że będzie to 13 kwietnia, ale potem przyszedł drugi, który o tym nie wiedział i ustanowił drugi dzień - 4 lipca. (śmiech) Nie wiem jak się go obchodzi, bo nigdy tam nie byliśmy. Coś mi jednak podpowiada, że nie ma tam parady (śmiech). Ale podsunąłeś mi dobry pomysł. Powinienem tam pojechać i zaskoczyć wszystkich na przykład dając tego dnia darmowy koncert.

Pod koniec 2012 magazyn Billboard opublikował listę najlepszych piosenek Pop z lat 1992-2012. Na jej czele znalazła się "Iris". Co trzeba mieć w sobie, żeby wyjść z tak wielkim hitem?

JR: W tym czasie przechodziłem przez bardzo trudny okres w moim życiu. Mieszkałem w hotelu w Kalifornii, bo akurat trwał mój rozwód. Dużo myślałem o przeszłości i wszystko się jakoś po prostu ułożyło. Ta piosenka była prezentem dla mnie samego. Jestem przekonany, że pochodziła ona od Boga, bo ja wtedy z pewnością nie kontrolowałem całej sytuacji.

Uff, odetchnąłem z ulgą, bo już myślałem, że aby napisać hicior trzeba koniecznie przeżyć rozwód!

JR: (śmiech) Nie!

Ale nie tylko 'Iris' Goo Goo Dolls stoją. Macie jeszcze kilka innych hitów. Który z nich jest Twoim ulubionym?

JR: Podoba mi się ‘Come to Me’ - bo to piosenka, którą fajnie się gra. Oprócz tego 'Broadway'. No i 'Iris', bo na ten utwór ludzie najbardziej reagują i otwierają się podczas koncertów.

Ciężko w to uwierzyć, ale we wrześniu Robby Takac skończy 50 lat. Ciebie to czeka za rok...

JR: Nie postarzaj mnie! (śmiech) Ja mam tylko 48 lat! Urodziłem się w grudniu, więc do 50-tki mam jeszcze sporo czasu!

Ale tak czy inaczej czas na podsumowania: miałeś/masz fajną karierę. Co jeszcze chcesz udowodnić?

JR: Chcę odnaleźć miejsce, gdzie będę się czuł komfortowo we własnej skórze. Chcę znaleźć swój rytm. I dalej szukam idealnej piosenki.



Niedługo odwiedzicie Connecticut - i to dwukrotnie. Czym będą się różnić oba występy?

JR: 8 kwietnia będziemy w Ridgefield z projektem Otis Midnight Sessions. Jest to akustyczna opowieść o historii naszego zespołu. Cofniemy się w czasie naprawdę daleko - zaczniemy od utworów 24-25-letnich i będziemy wędrować w stronę teraźniejszości. Będzie ciekawie, bo to nie jest zwykły koncert. Nigdy do tej pory nie mieliśmy okazji, aby opowiedzieć naszą historię dlatego czynimy to właśnie teraz. Ponadto ten projekt zawiera także film dokumentalny, który jest kręcony podczas występów.

A 12 czerwca będziecie w Wallingford wraz z Daughtry?

JR: Tak. To już będzie typowy, letni wieczór z muzyką rockową. Będzie ciepło, klimat będzie fajny, wszyscy będą się świetnie bawić.

Jesteś znany ze swojej humanitarnej postawy. Graliście darmowe koncerty w Buffalo. Współpracujesz z bankiem żywności i jesteś ambasadorem fundacji Save the Music. Dlaczego?

JR: Mam super życie, karierę. Jestem wielkim, wielkim szczęściarzem i zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego po prostu muszę się odwdzięczyć. Nie można całe życie tylko brać. Zresztą pomoc innym, sprawianie przyjemności drugiej osobie to wspaniałe, ubogacające uczucie. Dlatego udzielam się w fundacji, która zwraca uwagę na problem braku odpowiedniej edukacji muzycznej w szkołach podstawowych w USA, a na naszych koncertach często prowadzimy zbiórki żywności. Trzeba z siebie coś dać!

Na koniec jeszcze raz wracamy nad Wisłę - co byś powiedział na występ podczas największego festiwalu w Europie - Woodstock Poland Festival?

JR: Woodstock w Polsce? (śmiech) Wow! Nie miałem pojęcia, ale brzmi świetnie! Pewnie, że chciałbym w czymś takim uczestniczyć!

rozmawiał: Tomek Moczerniuk
_____________________

Bilety na koncerty Goo Goo Dolls można kupić przez internet:
http://www.googoodolls.com/tour

Album Magnetic można kupić na iTunes:
https://itunes.apple.com/us/album/magnetic-deluxe-version/id603231374

2 komentarze

Anonimowy pisze...

Fajny wywiad - dzieki serdeczne + pozdrawiam z Londynu

Anonimowy pisze...

zorganizowanie koncertu dla John'ego w Polsce, to narodowy obowiązek... Powinien zagrać na ziemi z której pochodzi!!

Obsługiwane przez usługę Blogger.