SPORT, WYWIADY, POLONIA

NFL: Janikowski: Najważniejsze jest wygrywanie

Janikowski w akcji w meczu przeciwko New York Giants. foto: Danny Blanik
Na początku sierpnia tego roku 35-letni kopacz Oakland Raiders Sebastian Janikowski przedłużył swój kontrakt z klubem, który wybrał go w drafcie 2000 z nr 17. To oznacza, że jego konto bankowe zasili niemal 18 milionów dolarów i że urodzony w Wałbrzychu Polak będzie grać na boiskach NFL jeszcze przez 5 sezonów. O biciu futbolowych rekordów oraz swoich planach na przyszłość opowiedział lekko łamaną polszczyzną po meczu New York Giants - Oakland Raiders, wygranym przez gospodarzy 24-20.

Seabass w pełnej krasie. Foto: Danny Blanik
Sebastianie, witamy w Nowym Jorku jedynego Polaka w NFL! Choć niewiele brakowało, abyś w dzisiejszym meczu przeciwko Giants nie zagrał. Jakieś problemy z żebrami?

S.J.:
Tak, w ubiegłym tygodniu graliśmy u siebie z Eagles i podczas jednej z akcji zostałem niemile "potraktowany" przez jednego z zawodników z Philadelphii. W czasie meczu nic sobie z tego nie robiłem, ale pod sam koniec zacząłem odczuwać ból, który dokuczał mi przez cały tydzien. Dlatego dziś zadecydowaliśmy, że zagram z blokadą. Na razie jest ok, ale wiem, że zastrzyk wkrótce przestanie działać. I wtedy będzie boleć podwójnie (śmiech).

Wróciłeś do Nowego Jorku po czterech latach. Jak się grało na nowym MetLife Stadium?

S.J.: Bardzo lubię przyjeżdżać do Nowego Jorku. To fajne miasto, podoba mi się tutaj. Stadion też robi super wrażenie i gra się tutaj bardzo dobrze. Ciekawe jest też to, że wieje tu spory wiatr. To z jednej strony utrudnia pracę dla kopaczy, ale z drugiej zyskuje na tym widowisko.

Widowisko faktycznie było dziś bardzo zacięte, ale ponieśliście 12. kolejną porażkę na Wschodnim Wybrzeżu. Klątwa?

S.J.: Żadna klątwa! To, że nie potrafimy od jakiegoś czasu wygrać po drugiej stronie Ameryki nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek fatum. Dziś na przykład graliśmy bardzo dobrze do przerwy. Prowadziliśmy, ale nie udało nam się dowieźć zwycięstwa do końca. Musimy więc zmienić kilka rzeczy, żeby wygrana nie wymykała nam się z rąk.

Musicie też popracować nad wyeliminowaniem błędów i przewinień. Dziś było ich naprawdę sporo, nie uważasz?

S.J.: Tak. Szczególnie kosztowny był ten zablokowany punt (wykop - przyp, TM) na początku, który sprawił, że gospodarze szybko wyrównali po tym jak objęliśmy prowadzenie 7:0. Mimo to jednak do przerwy to my byliśmy górą. Druga część nam nie wyszła, zdobyliśmy tylko 3 punkty. Kilka razy znajdowaliśmy się w dobrej pozycji do zdobycia punktów, ale zabrakło wykończenia. Faktycznie, trzeba nad tym popracować.

Jesteś jednym z pięciu najlepszych kopaczy w lidze, ale obecny rok zacząłeś zaskakująco słabo. Czy to, że masz już na koncie 4 niecelne field goals można tłumaczyć tym, że masz nowego holdera (trzymający - przyp. TM)? Tęskisz za Shanem Lechlerem?

Na rozgrzewce Seba celnie kopał z 70 jardów. Foto: Danny Blanik
S.J.: Z Shanem graliśmy razem 13 lat i rozumieliśmy się jak łyse konie, ale mało kto pamięta, że nasz pierwszy wspólny sezon też był daleki od perfekcji. Z Marquette Kingiem jest podobnie - na razie się do siebie dopasowujemy. Trenujemy nad detalami każdego dnia przez cały tydzień. Efekty były widoczne chociażby dziś. Zaliczyłem dwa field goals i dwa extra points. Widać postępy, to cieszy.

Ale postępów nie robi drużyna, która pod wodzą nowego trenera Dennisa Allena w ubiegłym roku skończyła sezon z zaledwie 4 zwycięstwami w 16 meczach. W tym roku znowu potrzeba będzie cudu, aby zagrać playoffs?

S.J.: Przegraliśmy dwa ostatnie mecze i legitymujemy się rekordem 3-6. Aby wejść do playoffs musimy wygrać 6 z pozostałych 7. meczy. Będzie ciężko, ale skupiamy się na najbliższym meczu z Houston.

Grasz w NFL 14 sezonów, jesteś posiadaczem 8 rekordów NFL, w tym na najdłuższy field goal, który wynosi 63 jardy i który dzielisz z trzema innymi graczami. Czy masz parcie na to, aby go poprawić i stać się samotnym posiadaczem tego rekordu?

S.J.: (śmiech) Dla mnie zawsze w pierwszej kolejności liczy się wygrywanie. Chcę przede wszystkim zwyciężać w meczach. Ale nie ukrywam, że chciałbym pobić ten rekord. Jeśli będzie sytuacja, w której przyjdzie mi kopać z 64 jardów - z pewnością to uczynię.

A co byłoby dla Ciebie ważniejsze - raz jeszcze zagrać w Super Bowl czy trafić do Galerii Sław?

S.J.: Tak jak powiedziałem - najważniejsze jest wygrywanie. Nie chodzi o to, że Galeria Sław się nie liczy, ale jeśli będziemy wygrywać to zagramy znowu w Super Bowl. A tego chce każdy, po to wychodzimy każdego tygodnia na boisko. Chciałbym mieć jeszcze jedną szansę na zdobycie mistrzowskiego pierścienia.

Przedłużyłeś niedawno swój kontrakt z Raiders o kolejne 5 lat. Czy to oznacza, żę zamierzasz grać i po 40-stce?

S.J.: Czemu nie? Jeśli będę się dobrze czuł to nie widzę przeszkód. Oby tylko w nodze była moc (śmiech).

Oprócz field goals i extra points Janikowski wykonuje też
wszystkie kick-offs. Foto: Danny Blanik
A co będziesz robić potem? Myślisz czasami o tym?

S.J.: Nie. Nie zastanawiałem się nad tym. Ale na pewno będziemy sobie spokojnie żyli z rodziną. I będę miał mnóstwo czasu dla córek.

A propos córek - jak się chowają?

S.J.: Dobrze! Jest przy nich teraz coraz więcej roboty, bo zaczynają biegać po całym mieszkaniu. Czasem ganiamy się tak długo, że aż padam ze zmęczenia (śmiech)

Czy mówisz do nich po polsku?

S.J.: Próbujemy, bo wiemy, że w tym wieku łatwiej im jest nauczyć się języka. Jak na razie bardzo dobrze mówią: "mama" i "tata" (śmiech).

Oprócz dzieci jesteś także miłośnikiem drogich samochodów. Ile ich naprawdę masz?

S.J.: W sumie pięć, bo niedawno nabyliśmy rodzinne auto, pod kątem moich dziewczyn. Cóż mogę powiedzieć? Lubię samochody. Kupiłem kiedyś mercedesa i mam go do dziś, ale potem spodobał mi się ferrari, więc też go musiałem mieć. A potem doszły kolejne... (śmiech)

Z powyższego można wnioskować, że jesteś w Oakland szczęśliwy. Czy tak jest w rzeczywistości?

S.J.: Ja naprawdę lubię tę drużynę a w Oakland bardzo mi się podoba. Chciałbym, abyśmy wrócili do dobrej, równej formy i awansowali do playoffs, dlatego właśnie zdecydowałem się na podpisanie nowego kontraktu. Chcę drużynie w tym pomóc.

Za miesiąc wrócicie do Nowego Jorku i zmierzycie się z Jets. Jaka będzie wtedy Wasza sytuacja: czy będziecie walczyć o playoffs czy też grać o pietruszkę?

S.J.: Z każdym tygodniem idzie nam lepiej, uczymy się czegoś nowego i wyciągamy wnioski. Dwa tygodnie temu Eagles skopali nam tyłki, dziś przegraliśmy z faworyzowanymi Giants tylko 4 punktami. A równie dobrze mogliśmy wygrać. Dlatego nie wiem jak to będzie 8 grudnia. Na razie myślę tylko o przyszłym tygodniu i o meczu z Houston.

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.