SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Koniec posuchy, Red Bulls idą na mistrza!

Najlepsza ekipa sezonu zasadniczego MLS 2013 - Red Bulls Nowy Jork. Foto: Danny Blanik

18 at czekali kibice MetroStars/Red Bulls Nowy Jork na tę chwilę. Klub, który zawsze plasował się w czołówce jeśli chodzi o budżet na boisku nigdy nie wywalczył żadnego trofeum. Tak było do niedzieli, kiedy zwycięstwo 5:2 nad Chicago Fire dało chłopcom Mike'a Petke Supporter's Shield przyznawaną za najlepszy bilans w lidze po sezonie zasadniczym. Dla nowojorczyków to mało, bo teraz otwarcie mówią o zdobyciu MLS Cup.

Po tym strzale Henry'ego Johnson będzie mógł tylko
odprowadzić piłkę wzrokiem - foto: Danny Blanik
Przed ostatnią kolejką MLS rundy zasadniczej sytuacja w spłaszczonej jak zwykle tabeli Konferencji Wschodniej była bardzo ciekawa. Chrapkę na Supporter's Shield miały dwie drużyny: Sporting Kansas City oraz Red Bulls New York, natomiast o trzy miejsca w playoffs walczyło aż pięć zespołów: Montreal Impact, New England Revolution, Chicago Fire, Houston Dynamo i Philadelphia Union. Na dodatek w dwóch parach ostatniego ligowego weekendu aż cztery z wyżej wymienionych drużyn zmierzyły się ze sobą bezpośrednio.

W sobotę Sporting po dramatycznej końcówce i golu w doliczonym czasie gry wygrał w z Union i awansował na pierwsze miejsce w tabeli, kończąc tym samym marzenia graczy z Philadelphii o fazie pucharowej. W niedzielę Revolution ograli w Columbus Crew 1:0, a Montreal w takim samym stosunku uległ na wyjeździe Toronto FC.

Petke wreszcie znalazł pozycję dla Luyinduli.
Foto: Danny Blanik
Przed meczem Red Bulls - Chicago wiadomo było więc, że gospodarze - aby sięgnąć po Supporter's Shield - muszą to spotkanie wygrać. Gościom do awansu do playoffs wystarczał natomiast remis. Ale piłkarze Franka Klopasa nie zamierzali chować się za podwójną gardą i już w 6.min objęli prowadzenie po tym jak lider klasyfikacji strzelców Mike Magee z najbliższej odległości dobił strzał Dilly Duki obroniony przez Luisa Roblesa. Było to 21. trafienie gracza z Chicago w 2013.

Gol ten uciszył ponad 25,000 widzów i sprawił, że Red Bulls potrzebowali kilkunastu minut, aby się otrząsnąć. Po kwadransie ruszyli jednak do skomasowanego ataku i po kilku zmarnowanych okazjach gola marzenie zdobył Thierry Henry. W 24.min przesunięty przed tym meczem do środka pola Peguy Luyindula zagrał długą piłkę w kierunku Henry'ego, ten w biegu zgasił piłkę klatką piersiową i uderzył z półwoleja w samo okienko bramki Seana Johnsona. Dla Francuza, którego Petke z powrotem uczynił kapitanem, był to gol nr 10 w obecnym sezonie.

Petke zadedykował trofeum kibicom.
Foto: Danny Blanik
Wydawało się, że Nowy Jork ruszy za ciosem, ale do przerwy emocji było jak na lekarstwo. Po zmianie stron jednak istniała już tylko jedna drużyna. W 49.min prowadzenie gospodarzom dał Ibrahim Sekagya po rzucie wolnym wykonywanym przez Henry'ego, strzale głową Daxa McCarty i potwornym zamieszaniu podbramkowym. Przez moment wydawało się, że gola zdobył Tim Cahill, który jak zwykle zostawił na boisku serce i płuca, ale powtórki pokazały, że tuż przed przekroczeniem linii bramkowej piłka odbiła się od 32-letniego byłego reprezentanta Ugandy.

Chicago musiało zmienić ustawienie na bardziej ofensywne, ale rezultem ich otwartej gry były zabójcze kontrataki nowojorczyków. W 56.min Robles wyłapał dośrodkowanie graczy z Chicago i szybkim podaniem uruchomił Luyindulę. Francuz zszedł do środka i podał na prawe skrzydło, gdzie Lloyd Sam wziął obrońcę na zamach i pięknym rogalem z lewej nogi posłał piłkę do siatki.

W 77.min najlepszy na boisku Luyindula zabrał piłkę Joelowi Lindpere na środku boiska i świetnym podaniem uruchomił Erica Alexandra. Wprowadzony na boisko zaledwie trzy minuty wcześniej były gracz FC Dallas i Portland Timbers zachował się jak rasowy napastnik z zimną krwią wykorzystując sytuację sam-na-sam. Siedem minut potem gości dobił Jonny Steele, który zdobył gola po pięknej akcji Cahilla i asyście Henryego.

Mateusz Miazga nie gra, ale trener mu ufa.
foto: Danny Blanik
W ostatniej minucie wynik meczu ustalił Quincy Amarikwa strzałem głową po rzucie rożnym wykonywanym przez byłego gracza Red Bulls - Lindpere. W tym czasie na boisku nie było już ani Cahilla, ani Henry'ego, bo szkoleniowiec Red Bulls ściągnął swoich asów, aby mogli pożegnać się z publicznością i otrzymać zasłużone brawa. Oklaski należą się całej drużynie oraz Mike'owi Petke, który mimo braku doświadczenia - pierwszy rok na ławce trenerskiej - potrafił utrzymać w ryzach swoje największe gwiazdy (vide konflikt z Henrym na treningu pod koniec sierpnia), znaleźć optymalne ustawienie (wystawienie krytykowanego za nieskuteczność Luyinduli w roli środkowego pomocnika) i rotację w składzie (w meczu z Chicago nawet na sekundę nie pojawił się na boisku Fabian Espindola). To wszystko sprawiło, że w nowojorskiej gablocie z trofeami już nie hula wiatr i że kibice, którzy latami zbierali cięgi od lokalnego rywala DC United (13 zdobytych tytułów) wreszcie mają powody do zadowolenia. Polacy też, bo w szerokiej kadrze meczowej wciąż jest młodziutki Mateusz Miazga (w niedzielę cały mecz na ławce), co świadczy o zaufaniu jakim darzy go trener.

Zdobycie Supporter's Shield oznacza jeszcze trzy inne rzeczy: w rozpoczynających się już we środę playoffs Red Bulls będą najwyżej rozstawieni. Jeśli przebrną obie rundy (najpierw półfinał ze zwycięzcą z pary Montreal Impact - Houston Dynamo i finał konferencji) mecz o MLS Cup zostanie rozegrany 7 grudnia na Red Bull Arena w Harrison. Wreszcie nawet jeśli podwinie im się noga, to i tak w przyszłym sezonie zagrają w Lidze Mistrzów CONCACAF. Ale żadne potknięcie nie może się wydarzyć, bo w przeciwieństwie do lat ubiegłych, kiedy na końcu sezonu dostawali zadyszki Czerwone Byki wchodzą do playoffs z rozpędem (8 meczów bez porażki). Jeśli ktoś może ich zatrzymać, to tylko oni sami.

27 październik 2013
Red Bull Arena – Harrison, NJ
MLS Sezon Zasadniczy:

New York Red Bulls - Chicago Fire 5:2 (1:1)
0:1 - Mike Magee 21 (bez asysty) 6’
1:1: Thierry Henry 10 (Peguy Luyindula 5) 24’
2:1: Ibrahim Sekagya 2 (Tim Cahill 5) 49’
3:1: Lloyd Sam 5 (Peguy Luyindula 6) 56’
4:1: Eric Alexander 4 (Peguy Luyindula 7) 77’
5:1: Jonny Steele 5 (Thierry Henry 9) 84’
5:2: Quincy Amarikwa 3 (Joel Lindpere 8) 90’

New York Red Bulls (17-9-8, 59 pkt) – Luis Robles, Markus Holgersson, Jamison Olave, Ibrahim Sekagya, David Carney, Lloyd Sam (Eric Alexander 74’), Dax McCarty, Peguy Luyindula, Jonny Steele, Tim Cahill (Brandon Barklage 88’), Thierry Henry (Bradley Wright-Phillips 89’)

Chicago Fire (14-13-7, 49 pkt) – Sean Johnson, Jalil Anibaba, Austin Berry, Bakary Soumare, Gonzalo Segares (Joel Lindpere 75’), Patrick Nyarko (Quincy Amarikwa 61’), Arevalo Rios, Alex, Dilly Duka (Chris Rolfe 68’), Mike Magee, Juan Luis Anangono

Sędziował: Ismail Elfath
Żółte: David Carney, Juan Luis Anangano, Bakary Soumare
Widzów: 25,219 (komplet)

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.