SPORT, WYWIADY, POLONIA

Showdown Nasha - czyli gwiazdy NBA kopią w piłkę w Nowym Jorku

Wszyscy uczestnicy Showdown in Chinatown 2013 - foto: The Steve Nash Foundation
Wczesny, środowy wieczór na Chinatown w Nowym Jorku. Stary, zdezelowany "orlik" ogrodzony siatką, za którą stoją tłumy gapiów. Na sztucznej, zielonej nawierzchni biega za piłką 16 graczy. Z pozoru wygląda to na normalną gierkę piłkarską, ale nic bardziej mylnego. W tym zwykłym miejscu, na tym obskurnym boisku hektolitry potu wylewają bowiem Joakim Noah, Giuseppe Rossi i Massimo Ambrosini. Przyjechali na zaproszenie Steve'a Nasha, aby wziąć udział w charytatywnym futbolowym Showdown, w którym Team USA pokonał Team World 9:7.

Steve otwiera imprezę z synem Matteo. foto: JG
Była to już 6. edycja imprezy, której patronuje Steve Nash Foundation zajmująca się problematyką wczesnej edukacji dziecięcej. Za każdym razem po obu stronach futbolowej barykady stawali różni celebryci i gwiazdy światowego sportu, przeważnie związani z piłką nożną i koszykówką. W przeszłości w drużynie Nasha grali więc m.in.: Thierry Henry, Edgar Davids i Patrick Vieira, a w przeciwnej Chris Bosh, Tony Parker czy nasz Marcin Gortat.

Tym razem gospodarz imprezy zagrał w niebieskiej koszulce drużyny Reszty Świata obok takich nazwisk jak: Giuseppe Rossi (Fiorentina), Marco Belinelli (Chicago Bulls), Massimo Ambrosini (ex-AC Milan), Mikel Alonso Olano (ex-Real Sociedad, Tenerife) czy Emmerson Boyce (Wigan). Ich przeciwnikiem była "czerwona" ekipa USA złożona z m.in.: trzech reprezentantów Ameryki (Sasha Kljestan, Stuart Holden i Oguchi Onyewu), Sammy'ego Amoyebi (Newcastle) czy Joakima Noah z Chicago Bulls. Z niewiadomych względów na imprezę nie dojechali awizowani wcześniej do gry Thierry Henry, Juninho i Claudio Reyna natomiast koszykarz Byron Davis oglądał starcie z wysokości trybun.

Giuseppe Rossi błyszczał nie tylko
z powodu koloru jego butów. foto: JG
Grano po 8 graczy w polu, dwa razy po 35 minut. Było bardzo gorąco i duszno, ale od początku tempo gry było dosyć wysokie. Od pierwszych minut na obie bramki sunęły kombinacyjne ataki i gra była bardzo wyrównana. W zespole Reszty Świata wyróżniali się brat Mikel Alonso i błyskotliwy Rossi, który wraca do gry po operacji kolana. Starszy brat Xaviego Alonso zdobył dwa gole, a kolega klubowy Rafała Wolskiego strzelił jedną bramkę i asystował przy premierowym trafieniu Boyce'a. Team USA oddawał jednak każdy cios (dwa gole Amoebi i po jednym Holdena i Kljestana) i do przerwy wynik brzmiał 4:4.

Drugą część otworzył swoim trzecim golem Amoebi, który co chwila zachwycał publiczność niekonwencjonalnymi zwodami. Potem zadziałała opcja włoska (w sumie w zespole Nasha było 6 graczy z Italii): Ambrosini wypatrzył Rossiego i urodzony w Teaneck, NJ, reprezentant Włoch wyrównał na 5:5. Amerykanie Kljestan i Holden dali dwubramkową przewagę swojemu zespołowi, ale Simone Sandri (włoski dziennikarz komentujący NBA i współtwórca Showdown) i Boyce szybko zniwelowali stratę. Na kilka minut przed końcem było więc 7:7.

Steve Nash i koledzy grają w piłkę w Nowym Jorku. foto: JG
Decydujący cios zadał... Joakim Noah. Mierzący ponad 2 metry wzrostu koszykarz, który pochodzi ze sportowej rodziny (dziadek Zacharie grał w piłkę we francuskiej Ligue 1, a ojciec Yannick był znanym tenisistą) przez całą drugą połowę starał się zdobyć gola, ale na przeszkodzie stawali albo obrońcy Reszty Świata, albo... słupek. Wreszcie po jednej z akcji uderzył prawą nogą nie do obrony i ku wielkiej uciesze publiczności wykonał radosną rundę honorową wokół boiska. Zmęczeni trudami spotkania gracze w niebieskich koszulkach stracili jeszcze jednego gola, którego strzelił dziennikarz z ESPN Marc Stein. Mimo usilnych prób i starań Rossiego - który w ub. tygodniu skrzyknął ludzi do wspólnej gierki na boisku w Athenia w Clifton, NJ za pośrednictwem... Twittera - wynik już nie uległ zmianie

Radość Noah po zdobyciu gola. Foto: JG
Po końcowym gwizdku na boisko wbiegli fani w poszukiwaniu pamiątkowych zdjęć i autografów od swoich idoli. Najbardziej oblegani byli Nash, który po raz pierwszy musiał przełknąć gorycz porażki w Showdown oraz Noah, który został wybrany MVP meczu (w nagrodę otrzymał szwajcarski zegarek Girard-Perregaux) i składał podpisy na wszystkim co miał pod ręką. Szczególnie zadowoleni byli dwaj chłopcy, którym francuski koszykarz wręczył... swoje ogromne buty.

Pozostali sportowcy opuścili Sarah D. Roosevelt Park w miarę szybko, bo o 21 czekała ich druga, bardziej oficjalna część imprezy. Na przyjęciu w restauracji The Penny Farthing odbyła się charytatywna aukcja, z której dochód wspomógł oczywiście fundację głównego bohatera wieczoru Steve'a Nasha. Za niecały miesiąc on i jego koledzy znowu spotkają się na piłkarskim boisku - tym razem w Los Angeles. A za rok kolejny Showdown w Chinatown, na który koniecznie trzeba się wybrać.

Najlepszym strzelcem imprezy był
Sammy Ameobi. Foto: JG
6. Showdown in Chinatown:
26 czerwiec 2013, 18:30

Team USA - Team World 9:7 (4:4)
Bramki:
USA: 
Sammy Ameobi 3, Sasha Kljestan 2, Stuart Holden 2, Joakim Noah, Marc Stein
World: Giuseppe Rossi 2, Emmerson Boyce 2, Mikel Alonso 2, Simone Sandri

Team USA: Joakim Noah, Sacha Kljestan, Sammy Amoebi, Oguchi Onyewu, Richie Williams, Stuart Holden, Mark Stein, Mike Marino

Team World: Steve Nash, Simone Sandri, Massimo Ambrosini, Marco Bellinelli, Giuseppe Rossi, Emmerson Boyce, Alessandro Savelli, Giovanni Bartocci

Zdjęcia: Julian Gaviria

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.