SPORT, WYWIADY, POLONIA

Nowy Jork wygrywa w Toronto - Dublet Cahilla

Titi zaliczył pierwszą asystę w sezonie, a Cahill ustrzelił
pierwszy dublet w barwach Red Bulls. Foto: Danny Blanik
Przez 9 kolejek kibice New York Red Bulls zastanawiali się co się dzieje z Timem Cahillem. Wreszcie w kolejce nr. 10 Australijczyk eksplodował formą i - przynajmniej na chwilę - zamknął usta krytykom. W sobotnim meczu w Toronto były gracz Evertonu strzelił dwa gole dzięki czemu nowojorczycy odnieśli drugie zwycięstwo pod rząd. 

W szóstym wyjazdowym meczu w sezonie Mike Petke miał nie lada orzech do zgryzienia. Szkoleniowiec Red Bulls musiał przemeblować linię pomocy, bo Juninho pauzował drugi mecz za czerwoną kartkę, a Dax McCarty nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Do środka wrócił więc Tim Cahill, którego dzielnie wspierał Eric Alexander. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę.

W pierwszej połowie Nowy Jork prezentował się nieco lepiej niż chaotycznie grający gospodarze. Z ich przewagi jendak nie wynikało nic aż do 39. min, kiedy lewą stroną przedarł się Roy Miller. Reprezentant Kostaryki kopnął piłkę po ziemi wzdłuż bramki w kierunku wbiegających w pole karne kolegów z drużyny. Thierry Henry sprytnie przepuścił piłkę między nogami, a czyhający za jego plecami Cahill spokojnie uderzył lewą nogą po ziemi do siatki.

W drugiej odsłonie nowojorczycy - którym w tym sezonie zdarzyło się już kilka razy bezpowrotnie stracić prowadzenie - nadal kontrolowali grę, a okazji na podwyższenie wyniku nie wykorzystali Fabian Espindola i Henry. Ale największe emocje czekały na 20,009 zgromadzonych na BMO Field widzów w ostatnich minutach meczu. W 83. min wychodzący do niegroźnej wrzutki z rzutu wolnego Luis Robles popełnił fatalny błąd. Golkiper Red Bulls nie trafił w piłkę przy próbie piąstkowania co ułatwiło Jonathanowi Osorio zdobycie wyrównującej bramki. Wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej gracz gospodarzy popisał się najpierw ładnym przyjęciem i zwodem a potem przytomnym strzałem zza linii pola karnego.

Gospodarze nabrali wiatru w żagle i kilkakrotnie Robles był w opałach (m.in. po strzale Walijczyka Roberta Earnshowa), lecz kiedy wydawało się, że Red Bulls po raz kolejny roztrwonią przewagę w 89.min Cahill zadał decydujący cios. Akcję rozpoczął dalekim wykopem Robles, odbitą od obrońców piłkę przejął Peguy Luyindula i natychmiast zagrał na lewą stronę pola karnego do Henry'ego. Titi miękko wrzucił na 5. metr, gdzie Cahill - mimo asysty obrońcy - wpakował piłkę głową do siatki.

Mimo wysiłków gospodarzy wynik już nie uległ zmianie i Toronto przerwało passę czterech remisów z rzędu. Red Bulls wygrali po raz trzeci w czterech ostatnich meczach i w najbliższą sobotę będą chcieli powtórzyć ten wynik w Columbus z niepokonanymi na własnym boisku Crew Roberta Warzychy. Początek meczu na Crew Stadium o 16:00.

27 kwietnia 2013 – BMO Field – Toronto, ON
X Kolejka MLS sezonu zasadniczego

Toronto FC - New York Red Bulls 1:2 (0:1)

0:1 - Tim Cahill 1 (Roy Miller 1) 39’
1:1 - Jonathan Osorio 2 (Ryan Richter 1) 83’
1:2 - Tim Cahill 2 (Thierry Henry 1, Peguy Luyindula 2) 89’

Toronto FC (1-3-4, 7 pkt) – Joe Bendik, Ashtone Morgan, Gale Agbossoumonde, Darren O’Dea, Ryan Richter, Reggie Lambe, Jeremy Hall, Luis Silva, Hogan Ephraim (John Bostock 46’), Justin Braun (Andrew Wiedeman 12’, Jonathan Osorio 79’), Robert Earnshaw

New York Red Bulls (4-4-2, 14 pkt) – Luis Robles, Brandon Barklage, Markus Holgersson, Jamison Olave, Roy Miller, Lloyd Sam (Kosuke Kimura 71’), Eric Alexander, Tim Cahill, Jonny Steele, Fabian Espindola (Peguy Luyindula 75’), Thierry Henry

Sędziował: Jorge Gonzalez
Widzów: 20,009

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.