SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Sporting wygrywa w Nowym Jorku, Juninho wylatuje z boiska

Przed pierwszym gwizdkiem fani Red Bulls pokazali, że jednoczą się z Bostonem. foto: Danny Blanik
Jak trudno jest strzelić gola Sportingowi Kansas City przekonali się w środę piłkarze Red Bulls Nowy Jork. Bramkarz Jimmy Nielsen nie dał się pokonać Juninho, Espindoli czy Henry’emu i przedłużył passę bez straconego gola do 519 minut. Bohaterem spotkania był zdobywca jedynego gola Aurelien Collin. Znowu rozczarował Juninho, który w doliczonym czasie gry zobaczył czerwony kartonik.

Piękna pogoda i wiosennie zielona trawa sprawiły, że w środowy wieczór na Red Bull Arena aż się chciało grać w piłkę. Do atmosfery dostroili się jednak tylko goście, którzy od początku zaskoczyli nowojorczyków wysokim pressingiem. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w 7. min w sytuacji sam-na-sam Claudio Bieler nie trafił w bramkę. 5. min później strzał z dystansu Setha Sinovicia pod poprzeczkę sprawił sporo kłopotów Luisowi Roblesowi, który zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Dobra parada golkipera Red Bulls tylko odroczyła egzekucję, bo do futbolówki ustawionej w narożniku boiska podszedł Graham Zusi. Rozgrywający Sportingu wrzucił wprost na głowę Aureliena Collina i zrobiło się 0:1.

Juninho miał rządzić i dzielić, ale jak na razie
zawodzi na całej linii. Foto: Danny Blanik
Stracony gol nie podziałał mobilizująco na gospodarzy, których linie defensywne dalej pogrążone były w zimowym śnie. W 21. min Zusi powinien mieć na swoim koncie drugą asystę, ale po jego dośrodkowaniu C.J. Sapong z kilku metrów nie trafił w bramkę. Zamiast gola Red Bulls stracili jednak swojego najlepszego w tym sezonie gracza Jamisona Olave. Najlepszy strzelec drużyny (3 gole) i ostoja defensywy, który wielokrotnie zdecydowanymi wśligami ratował ekipę Mike’a Petke od utraty gola doznał kontuzji lewego kolana i musiał opuścić boisko w 33. min.

Bez Kolumbijczyka nowojorczycy dalej grali słabo i nieprzekonywująco. Grający bezpardonowo w obronie Sporting rozbijał ich ataki i skutecznie odcinał od podań ich asa atutowego Thierry'ego Henry. Francuz nie miał najlepszego dnia, co najlepiej zobrazowała sytuacja z 18. min kiedy nie zdołał z najbliższej odległości pokonać Jimmy Nielsena po tym jak duński golkiper wypluł piłkę przed siebie po wrzutce Juninho z rzutu wolnego.

Krytykowany za brak goli i asyst Juninho błysnął jeszcze raz w 30. min pięknie dogrywając do Fabiana Espindoli. Argentyńczyk efektownie ograł Collina, ale strzelił w środek bramki wprost w bramkarza.

W drugiej połowie Nowy Jork zagrał jeszcze słabiej i w zasadzie poza sytuacją z 63. min - kiedy po centrze Roya Millera stuprocentową sytuację zmarnował Henry, który mając przed sobą tylko Nielsena posłał piłkę obok słupka - nie przeprowadził żadnej godnej uwagi akcji. Tymczasem gracze Petera Vermesa i zdobywcy Pucharu USA w ubiegłym roku kontynuowali mądrą, skuteczną grę polegającą głównie na wybijaniu z rytmu piłkarzy Red Bulls. Od czasu do czasu wyprowadzali też błyskawiczne kontry, ale na szczęście dla gospodarzy Robles okazał się lepszy od Paulo Nagamury w 57.min i Saponga w 83. min.

Nielsen leży na murawie a Henry (z czarną opaską
z napisem BOSTON na ramieniu) dyskutuje z sędzią
o ile mecz zostanie przedłużony. foto: Danny Blanik
W 78. min szarżujący Ruben Bover został powstrzymany nieprzepisowo przez obrońców tuż przed linią pola karnego. Ponad 12 tys. kibiców wstrzymało oddech i przygotowało aparaty fotograficzne, bo do piłki podszedł Juninho. To miał być moment, na który od początku sezonu czekają wszyscy sympatycy drużyny miejscowej, bo przecież do tej pory piłka nie chciała słuchać brazylijskiego wirtuoza od stałych fragmentów gry i leciała albo za wysoko, albo za nisko, albo po prostu gdzieś obok bramki. Niestety i tym razem mocno uderzona futbolówka trafiła prosto w mur będąc najlepszym podsumowanie całego spotkania, w którym naszpikowani indywidualnościami nowojorczycy zderzyli się z solidnym, szczelnym i zdyscyplinowanym, ale kolektywnym zespołem.

Bezsilność i frustracja nowojorczyków sięgnęła zenitu w doliczonym czasie gry, kiedy Juninho wyleciał z boiska za celowe trafienie piłkę w... Nielsena. Bramkarz Sportingu, który najpierw opóźniał wznowienie gry padł jak rażony piorunem. Była w tym spora doza aktorstwa, ale czerwona kartka dla Brazylijczyka była jak najbardziej zasłużona. A Nielsen już po chwili się uśmiechał nie tylko z powodu zwycięstwa, ale i faktu, że od 519 minut nie pokonali go ani gracze Chicago, New England, Montrealu, DC United ani nawet tak wielkcy gracze jak Henry, Cahill czy Juninho.

Zwycięstwo wywindowało Sporting na pierwsze miejsce w tabeli, Red Bulls pozostali na 5. miejscu, ale mają największą liczbę gier w całej lidze. Przed Mikem Petke sporo pracy, bo Nowy Jork wraca do gry już w najbliższą sobotę. Ich rywalem będzie kolejna ekipa grająca w kratkę - New England Revolution. Początek spotkania na Red Bull Arena o godz. 19:00. Bilety (już od $23) można kupić tutaj.

MLS Regular Season - VIII Kolejka
17 kwietnia, 2013 19:30
Red Bull Arena – Harrison, NJ


New York Red Bulls - Sporting Kansas City 0:1 (0:1)
0:1 - Aurelien Collin 1 (Graham Zusi 3) 13’

New York Red Bulls (2-4-2, 8 pkt) – Luis Robles, Brandon Barklage, Jamison Olave (Heath Pearce 33’), Markus Holgersson, Roy Miller, Eric Alexander (Ruben Bover 66’), Dax McCarty, Juninho, Tim Cahill (Marius Obekop 77’), Fabian Espindola, Thierry Henry
Trener: Mike Petke

Sporting Kansas City (4-1-2, 14 pkt) – Jimmy Nielsen, Chance Myers, Aurelien Collin, Matt Besler, Seth Sinovic, Paulo Nagamura, Oriol Rosell, Benny Feilhaber (Peterson Joseph 70’), Graham Zusi, C.J. Sapong, Claudio Bieler (Lawrence Olum 74’)
Trener: Peter Vermes

Sędziował: Allen Chapman
Widzów: 12,338
Żółte: Cahill, McCarty - Myers, Rosell, Joseph, Nielsen
Czerwona: Juninho

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.