SPORT, WYWIADY, POLONIA

Sok z cytryny i łzy wzruszenia - czyli o. Łucjan Kawalerem Orderu Uśmiechu

Świeżo upieczony Kawaler Orderu Uśmiechu. Foto: Monika Satur-Szydłowski
Setki wzruszonych ludzi w ławkach, dziesiątki pięknie ubranych na ludowo dzieci i jeden szeroko rozpromieniony Kawaler Orderu Uśmiechu. Tak wyglądała ceremonia wręczenia odznaczenia 93-letniemu kapłanowi Łucjanowi Królikowskiemu z Chicopee, MA. Bohaterski franciszkanin, który w 1949 wywiózł 150 polskich sierot do Kanady, uśmiechał się nawet po wypiciu wielkiego kielicha cytrynowego soku.

O. Łucjan i siedmioro z Jego sierot podczas spotkania w 2012.
Trzeci z lewej Kazimierz Majewski. Foto: Tomek Moczerniuk
64 lata temu o. Łucjan Królikowski, 30-letni zakonnik z Kramska w woj. lubuskim, w brawurowy sposób zorganizował i przeprowadził ucieczkę 150 dzieci z obozów uchodźców syberyjskich w Afryce do Montrealu. Sieroty, które po II wojnie światowej nie chciały wracać do komunistycznej Polski, przebywały potem pod jego opieką, aż do osiągnięcia pełnoletności. "Był dla nas kierownikiem, ojcem, matką, doktorem i kapelanem." - wspomina jeden z jego podopiecznych Kazimierz Majewski z Monroe, CT - "Zasługuje na Order Uśmiechu jak mało kto również z tego względu, że zawsze nas, sieroty, rozśmieszał w tych trudnych czasach. Obecnie podczas naszych corocznych spotkań mówi, że odziedziczyłem po nim poczucie humoru. Jestem z tego niezmiernie dumny."

O. Łucjan i Lech Kaczyński podczas ceremonii nadania
Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski.
foto: internet
Dziś bohaterski o. Łucjan ma 93 lata, trzy publikacje na koncie oraz dwa odznaczenia. W 2007 Lech Kaczyński wręczył mu drugie najwyższe odznaczenie cywilne w Polsce (Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski - przyp. TM), a niedawno otrzymał najwyższe w świecie wyróżnienie przyznawane przez dzieci. "Prezydent wręczył mi Krzyż za całokształt mojej działalności, natomiast Order Uśmiechu otrzymałem za pracę z sierotami." - tłumaczy o. Łucjan - "Dlatego też oba wyróżnienia bardzo sobie cenię."

Autorem wniosku wysłanym do Kapituły Orderu Uśmiechu w maju ub. roku były dzieci ze Szkoły Kultury i Języka Polskiego w Bridgeport, CT. Historia o. Łucjana i jego podopiecznych znana była im ze wcześniejszych wizyt kapłana w kościele Św. Michała Archanioła, przy którym działa placówka i gdzie proboszczem jest inny franciszkanin o. Stefan Morawski. "Zanim na piersi wspaniałego o. Łucjana zawisł Order Uśmiechu poprosiliśmy o to, aby zgodził się zostać honorowym Przyjacielem Szkoły." - zdradza Izabela Pardo-Małecka, dyrektor instytucji - "Podczas styczniowej gali bożonarodzeniowej nasz bohater zawarł z naszą szkołą nierozerwalny pakt z obietnicą wiernej, pełnej ludzkiego serca przyjaźni. Istniejemy 15 lat, ale takiego zaszczytu nie mieliśmy jeszcze nigdy."

Moment wręczenia o. Łucjanowi tytułu Przyjaciela
Szkoły w Bridgeport. Z prawej Izabela Pardo-Małecka.
Foto: Monika Satur-Szydłowski
Ku uciesze wszystkich małych uczniów z Bridgeport ich wniosek rozpatrzono pozytywnie na jesiennym posiedzeniu Kapituły 26 października 2012. Od tamtego czasu - ze względu na zaawansowany wiek Kawalera - trwały starania o sprowadzenie odznaczenia do USA. Wreszcie do organizatorów wydarzenia - parafian bazyliki Św. Stanisława w Chicopee, gdzie obecnie przebywa o. Łucjan - zgłosił się Chester Lobrow, członek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu. Ustalono, że impreza odbędzie się w niedzielę 4 marca w tejże właśnie świątyni.

W tym uroczystym dniu do Chicopee zjechało kilkaset ludzi z kilku stanów oraz z Polski. Oprócz lokalnych parafian obecni byli przyjaciele o. Łucjana z Clifton w New Jersey, z Nowego Jorku, a także przedstawiciele z Polskiej Szkoły w Bridgeport, których - jako wnioskodawców - nie mogło tam po prostu zabraknąć. Organizatorzy, wśród których pierwsze skrzypce grali Ewa Konarzewska oraz ks. Tomasz Ryba zadbali o piękną oprawę i podniosłą atmosferę. "Jestem bardzo szczęśliwa, bo nasza polonijna społeczność zjednoczyła się przy okazji tak wyjątkowego wydarzenia." - opowiada Konarzewska - "Najbardziej cieszę się jednak, z tego, że o. Łucjan był zadowolony, bo jesteśmy dla niego pełni szacunku i sympatii. Zrobiliśmy to z dużej wdzięczności i przede wszystkim miłości, którą go obdarzamy - zupełnie jak naszego Papieża."

Ewa Konarzewska. Foto: Monika Satur
Ceremonia rozpoczęła się uroczystą mszą św. koncelebrowaną przez 9 duchownych. W trakcie kazania o. Łucjan w żartobliwy i głęboki sposób nawiązywał do "poczucia humoru Stwórcy", które jest zauważalne niemal wszędzie. "Przecież zebra to nic innego jak koń, pomalowany w biało-czarne paski." - z uśmiechem przytaczał przykłady o. Łucjan - "Poza tym nasza Ziemia to jeden wielki teatr, gdzie aktorami są ludzie od Adama i Ewy, aż do ostatniego człowieka. Wszyscy mamy w nim role, a tłem są góry, lasy, rzeki. W suflerów bawią się Aniołowie i Duch Swięty podpowiadający człowiekowi co należy czynić, ale jest też i Szatan, który robi wszystko, abyśmy się jak najczęściej mylili. Tematem przewodnim w tej sztuce jest oczywiście Miłość do Boga i Człowieka."

Po zakończeniu mszy głos zabrali Konarzewska oraz członek zarządu Polskiej Szkoły w Bridgeport Tomasz Moczerniuk. Konarzewska zadeklamowała rymowankę dla o. Łucjana, a Moczerniuk podziękował Kawalerowi za Jego świadectwa wiary, nadziei i miłości. "Jesteśmy wszyscy Twoimi dziećmi, które mają dwoje oczu gotowych do patrzenia, uszu do słuchania i jedno serduszko do kochania Ciebie, Boga i siebie nawzajem." - puentował na koniec swojej przemowy - "Ojcze, raduj się Orderem Uśmiechu, a my cieszymy się, że jesteś naszym kochanym ojcem." Część artystyczną zamknął kolejny wiersz dla o. Łucjana wyrecytowany przez uczniów Szkoły Polskiej w Holyoke, MA.

Kulminacyjny moment rozpoczął się procesją wszystkich zgromadzonych w kościele dzieci, które przemaszerowały główną nawą do fotelu na ołtarzu, gdzie zasiadał sędziwy kapłan. Każde dziecko składało o. Łucjanowi życzenia, kwiaty i laurki. To wszystko działo się przy akompaniamencie przejmującej aranżacji Marszu Sybiraków (słowa Marian Jonkajtys, muzyka Czesław Majewski - przyp. TM), której słowa ostatniej zwrotki brzmią: "I myśmy szli i szli - dziesiątkowani! Choć zdradą pragnął nas podzielić wróg... I przez Ludową przeszliśmy - niepokonani Aż Wolną Polskę raczył wrócić Bóg!!!" W tym pięknym momencie niejedna zebrana w świątyni osoba ocierała łzy wzruszenia, które towarzyszyły uroczystości już do końca.

Wreszcie do mikrofonu podszedł Chester Lobrow, znany i ceniony działacz polonijny w USA i Członek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu. W kilku słowach opowiedział historię tego 45-letniego odznaczenia i podkreślił zasługi o. Łucjana, który znalazł się w doborowym towarzystwie takich osobistości jak: Jan Paweł II, Dalajlama, Nelson Mandela, Steven Spielberg, Oprah Winfrey, Janina Ochojska, Irena Sendlerowa, Matka Teresa, Majka Jeżowska, Wanda Chotomska czy ks. Jan Twardowski. "Do Kapituły corocznie wpływa tysiące wniosków." - zdradził Lobrow, którego żona Jadwiga również znajduje się wśród laureatów tej nagrody - "To, że kandydatura o. Łucjana została rozpatrzona i zaakceptowana niemal natychmiast świadczy o tym, jak wybitnym był jego bohaterski czyn."

Lobrow, który miał na sobie błękitną szarfę i łańcuch z insygniami Orderu Uśmiechu najpierw wręczył o. Łucjanowi odznaczenie, a potem pasował na Kawalera czerwoną różą. Ostatnim etapem ceremonii było wypicie soku z cytryny przez nagrodzonego. O. Łucjan spisał się wspaniale serwując zgromadzonym radosny uśmiech zaraz po poradzeniu sobie z ostatnim łykiem kwaśnej cieczy. Uśmiech ten dosłownie spłynął na wszystkich obecnych, którzy nagrodzili Kawalera rzęsistą burzą braw i obligatoryjnym "Dwieście lat". "Nie miałem problemu z wypiciem soku, choć troszeczkę mnie powstrzymał pierwszy, kwaśny haust." - przyznał o. Łucjan - "Dziękuję serdecznie za to wspaniałe wyróżnienie, ale należy się ono nie jednej osobie, tylko tym wszystkim, którzy współpracowali ze mną przez te długie lata dla dobra naszych dzieci."

Po części kościelnej impreza przeniosła się do salki, gdzie organizatorzy przygotowali wspaniały poczęstunek i kawę. Tam dalej panowała atmosfera wielkiego święta, bo co chwila do o. Łucjana podchodziły osoby z życzeniami, piosenką, bądź prośbą o pamiątkowe zdjęcie. Kapłan, który udzielił też kilku wywiadów, nie odmawiał nikomu, dlatego ten wieczór na długo zapadnie w pamięci każdemu ze świadków. Obyśmy równie długo mogli cieszyć się z obecności o. Łucjana wśród nas, bo przecież o spotkanie z żywym pomnikiem historii i autentycznym bohaterem z krwi i kości w dzisiejszym świecie jest niezwykle trudno.

Tomek Moczerniuk
zdjęcia: Monika Satur-Szydłowski, internet, TM

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.