SPORT, WYWIADY, POLONIA

Pudło Neymara, remis Brazylii w meczu nr. 1000

Neymar strzela Panu Bogu w okno
Nie ma szczęścia do MetLife Stadium w New Jersey brazylijski gwiazdor piłkarski Neymar. Pięć miesięcy temu nie udało mu się strzelić gola w przegranym 3:4 meczu z Argentyną, a w środowym spotkaniu z Kolumbią zmarnował rzut karny. Gol ten mógł zapewnić Canarinhos historyczne zwycięstwo odniesione w tysięcznym spotkaniu międzynarodowym.

Kiedy na początku czerwca kibice w Europie emocjonowali się wydarzeniami na boiskach Polski i Ukrainy na leżącym nieopodal Nowego Jorku MetLife Stadium zmierzyli się giganci światowego futbolu: Brazylia i Argentyna. 80-ciotysięczny obiekt pękał w szwach, a Canarinhos po wielkim meczu Leo Messiego (ustrzelił hat-trick) ulegli Argentynie 3:4. Pięć miesięcy później do East Rutherford ponownie zawitała drużyna Mano Menezesa, która tym razem stoczyła pojedynek z Kolumbią.

Prowadzeni przez doświadczonego Argentyńskiego szkoleniowca Jose Pekermana Los Cafeteros to obecnie trzecia drużyna kwalifikacji do MŚ 2014 w strefie CONMEBOL. Na półmetku rozgrywek wiele wskazuje na to, że po 16 latach znowu zobaczymy ich na Mundialu. Drużyna, której największą gwiazdą jest piłkarz Atletico Madryt Radamel Falcao Garcia ma najlepszą defensywę w grupie (zaledwie 6 straconych bramek) i świetnie spisuje się na wyjazdach (3 zwycięstwa w 4 meczach). Te walory potwierdziły się w meczu z Brazylią, która jako gospodarz finałów MŚ jest z eliminacji zwolniona.

Na trybunach stadionu, na którym na codzień grają i trenują nowojorskie ekipy futbolu amerykańskiego Giants i Jets zasiadło nieco ponad 38,5 tys. widzów. W większości byli to sympatycy Kolumbii, których nie odstraszył ani ziąb, ani utrudnienia logistyczne spowodowane zniszczeniami po niedawnym huraganie Sandy (na stadion nie można było n.p. dostać się koleją). Wszyscy oni mieli nadzieję, że ich gracze po raz pierwszy od 21 lat pokonają faworyzowaną Brazylię.

Dla Brazylii był to 1000 mecz w historii
ich spotkań międzypaństwowych.
Początek spotkania potwierdzał ich optymizm. Ubrani w ciemno-niebieskie stroje Los Cafeteros grali z zębem i atakowali Brazylijczyków wysokim pressingiem. W 12.min po akcji prawą stroną Juana Guillermo Cuadrado w dogodnej sytuacji znalazł się Falcao, ale mimo ogłuszających pisków publiczności jego strzał został zablokowany przez Paulinho. W kolejnych dynamicznych atakach prym wiedli włączający się do akcji ofensywnych lewy obrońca Pablo Armero oraz odpowiedzialny za rozgrywanie Macnelly Torres - jedyny gracz z podstawowej jedenastki nie występujący w rodzimej lidze.

Z kolumbijskiej przewagi nic nie wynikało, bo odmłodzona Brazylia, która w ostatnich dwóch spotkaniach strzeliła Irakowi i Japonii 10 goli nie tracąc żadnego, grała bardzo twardo i uważnie w obronie. Szczególnie pieczołowicie pilnowany był Falcao, który nie mogąc doczekać się podania w polu karnym zaczął szukać gry coraz dalej od bramki Diego Alvesa. Jego gra pod tym względem przypominała zachowanie naszego Roberta Lewandowskiego, który traci swoje strzeleckie atuty, gdy zostaje odcięty od podań i wyłączony z gry.

Po kwadransie Canarinhos zaczęli dominować na boisku. Pierwszą groźną sytuację stworzyli w 18.min, kiedy Oscar ładnym podaniem obsłużył Kakę, ale najstarszy i najbardziej doświadczony gracz w ekipie Menezesa (30 lat, 85 mecz) naciskany przez obrońcę strzelił obok słupka. W 24.min po raz pierwszy błysnął Neymar, który doszedł do świetnej centry Daniego Alvesa, ale David Ospina instynktownie obronił jego strzał głową. Kolejne dwie okazje Brazylijczycy zmarnowali między 32. a 36. min. Najpierw Kaka trafił w poprzeczkę, a potem kąśliwe uderzenie Neymara poszybowało o pół metra ponad bramką.

W tym okresie Kolumbijczycy oddali inicjatywę Canarinhos i szukali szans w kontrach. W 39.min wszędobylski James Rodriguez wyłuskał piłkę tuż przed polem karnym Brazylii i zagrał na lewe skrzydło do nadbiegającego Armero, ale strzał gracza Udinese był niecelny.

W 44.min Rodriguez znów pognał z piłką na bramkę Canarinhos, ale tym razem podał na prawą stronę do Cuadrado. Skrzydłowy Fiorentiny kropnął z ostrego kąta tak mocno, że Diego Alves nie miał szans na skuteczną interwencję i piłka po odbiciu od słupka wpadła do bramki.

Radość Neymara po zdobyciu wyrównującej bramki.
Gol do szatni nie zdeprymował Brazylijczyków, którzy po zmianie stron rzucili się do odrabiania strat. Dwie minuty po starcie drugiej odsłony z piłką przed polem karnym zatańczył Kaka, wyłożył ją Oscarowi, ale strzał 21-latka z wielkim trudem obronił kolumbijski bramkarz. W 62.min Ospina w podobny sposób wyłapał uderzenie Neymara, jednak dwie minuty później musiał skapitulować po solowej akcji tego samego zawodnika. Gracz Santosu, dla którego była to 17. bramka w 26. występie w kadrze, przedarł się lewą stroną pomiędzy dwoma obrońcami i technicznie strzelił w długi róg tuż przy słupku.

Stracony gol obudził Kolumbię, która między 66. i 69.min przeprowadziła dwie groźne akcje. W obu przypadkach jednak strzały głową Falcao i Rodrigueza padły łupem Diego Alvesa.

W ostatnim kwadransie gra się jeszcze bardziej zaostrzyła i w przeciągu kilku minut amerykański sędzia Mark Geiger aż czterokrotnie musiał sięgać po żółty kartonik. Po stronie brazylijskiej winowajcami byli Leandro Castan i Ramires, a w Kolumbii weteran Armero i Mario Alberto Yepes. Ten ostatni został upomniany za faul na Neymarze, po którym 20-latek miał szansę na zdobycia gola z rzutu wolnego, ale nieznacznie się pomylił.

Nie była to jednak ostatnia czy największa wpadka Neymara w tym spotkaniu. W 79.min po cudownym zagraniu piętą Lucasa Dani Alves padł ścięty w polu karnym po faulu Armero. Do wykonania jedenastki podszedł Neymar, ale strzelił... kilka pięter nad bramką. Ta zaskakująca egzekucja rzutu karnego przypominała raczej klasyczne wykonanie tzw. field goal z meczu futbolu amerykańskiego. Jednak w europejskiej odmianie tej gry nikt za takie zagranie nie otrzymuje żadnych punktów.

Na tym w zasadzie skończyły się emocje, nie licząc niecelnego strzału Davida Luiza z rzutu wolnego w 84.min. Obie drużyny przeprowadziły szereg zmian, ale wynik pozostał ten sam. Ambitna i nieustępliwa gra skazanej na pożarcie Kolumbii mogła się podobać tym bardziej, że zawiódł ten, na którego liczono najbardziej - Falcao. Oceniając Brazylię w ich 1000. meczu międzynarodowym trzeba stwierdzić, że fragmentami ich gra była koncertowa, jednak mieli przestoje w grze i ich noty zdecydowanie obniża brak skuteczności. Ci którzy zadawali sobie pytanie czy w środowy wieczór oglądają w akcji przyszłych Mistrzów Świata na odpowiedź muszą jeszcze poczekać.

Mecz towarzyski:
14 listopada 2012, 19:30
MetLife Stadium, New Jersey, USA


Brazylia - Kolumbia 1:1 (0:1)
0:1 - Cuadrado’44, 1:1 - Neymar’64

Brazylia: 1. Diego Alves - 2. Daniel Alves, 3. Thiago Silva, 4. David Luiz, 5. Paulinho, 6. Leandro Castan (16. Fabio Santos’80), 7. Ramires, 8. Kaka, 10. Oscar (18. Giuliano’88), 11. Neymar, 20. Thiago Neves (17. Lucas’73)
Trener: Mano Menezes

Kolumbia: 1. David Ospina - 3. Mario Yepes, 4. Juan Guillermo Cuadrado, 6. Carlos Sanchez, 7. Pablo Armero, 9. Falcao Garcia, 10. James Rodriguez, 15. Edwin Valencia, 20. Macnelly Torres (5. Aldo Leao Ramirez’88), 21. Jackson Martinez (19. Teofilo Gutierrez’88), 22. Aquivaldo Mosquera
Trener: Jose Pekerman

Widzów: 38 624
Sędziował: Mark Geiger (USA)
Żółte: Leandro Castan, Ramires - Yepes, Armero

Relacja: Tomek Moczerniuk
Zdjęcia: Danny Blanik

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.