SPORT, WYWIADY, POLONIA

Polski piłkarz z szansą na Puchar USA

Konrad Warzycha ma szansę na zdobycie
Pucharu USA. foto: Kansas City Sporting
Konrad Warzycha ma 23 lata i sławnego ojca. Jutro gracz Sportingu Kansas City i syn Roberta będzie mieć też pierwszą szansę, aby wyjść z jego cienia. Tak się stanie jeśli zagra w finale Pucharu USA i jeśli jego drużyna pokona Seattle Sounders - ekipę, która zdobyła to trofeum trzy razy z rzędu.

Historia rozgrywek Lamar Hunt U.S. Open Cup - najstarszych rozgrywek piłkarskich w Stanach - sięga niemal 100 lat wstecz. W gronie ponad 60 triumfatorów jest także polonijna drużyna Orłów z Chicago, która sięgnęła po koronę 22 lata temu. Od 1994 puchar zdobywają niemal tylko i wyłącznie drużyny z zawodowej ligi MLS, a najwięcej triumfów - cztery, w tym dwukrotnie z Polakami (Jerzy Podbrożny, Roman Kosecki i Piotr Nowak) w składzie - ma na swoim koncie Chicago Fire. Jutro do grona polskich zdobywców U.S. Open Cup może dołączyć 23-letni pomocnik Sportingu Kansas City Konrad Warzycha.

Konrad urodził się w Zabrzu w 1989. W tamtym czasie polską ligą rządziły kluby ze Śląska: Ruch Chorzów, GKS Katowice i miejscowy Górnik, gdzie na pozycji pomocnika występował jego ojciec Robert. Właśnie w barwach zabrskiej drużyny 47-krotny reprezentant kraju wywaczył dwa tytuły mistrzowskie oraz Superpuchar Polski. Między 1991-1996 mały Konradek mieszkał w Anglii i na Węgrzech, bo tata Robert otrzymał angaż m.in. w Evertonie i Honvedzie Budapeszt, z którym w 1996 sięgnął po krajowy puchar.

Papa Warzycha trenuje Columbus Crew
- foto: MLS
W tym samym roku rodzina Warzycha wyjechała do USA, a Robert trafił do klubu Columbus Crew, którego właścicielem był Lamar Hunt (to właśnie w uznaniu zasług tego zmarłego w 2006 działacza sportowego Puchar USA nazwano jego imieniem) - jednej z dziesięciu drużyn, które uczestniczyły w inauguracyjnym sezonie rozgrywek Major League Soccer. Jako zawodnik spędził tam 6 sezonów i zapisał się w historii klubu złotymi zgłoskami. W sumie rozegrał 160 spotkań, był kapitanem drużyny, strzelił 19 bramek i odchodził jako najlepszy asystent (61). Na dokładkę w swoim ostatnim sezonie dołożył triumf w Pucharze USA.

Robertowi spodobało się w Ohio, bo nie wrócił do Polski tylko od kolejnego sezonu został asystentem trenera Crew. W 2005 przez chwilę został nawet pierwszym szkoleniowcem po tym jak zwolniony został Greg Andrulis. Ale rok później stery objął Sigi Schmidt, który miał na swoim koncie Mistrzostwo i Puchar USA oraz Puchar Ligi Mistrzów CONCACAF wywalczone z Los Angeles Galaxy. W 2008 w tandemie z Warzychą Schmidt sięgnął po pierwszy w historii Crew tytuł Mistrza MLS.

Rok później Schmidt już był w beniaminku w Seattle, którego natychmiast doprowadził do zwycięstwa w Pucharze USA. Sounders triumfowali w tych samych rozgrywkach w dwóch kolejnych latach, co nie udało się nikomu od 1969 roku, kiedy to trzy razy pod rząd trofeum w górę wznosili piłkarze New York Greek American Atlas.

Tymczasem w Crew pałeczkę po Niemcu przejął już Warzycha. W pierwszym samodzielnym sezonie Crew zdobyło Supporters’ Shield przyznawaną drużynie, która zgromadzi największą liczbę punktów w sezonie zasadniczym, ale w playoffs ekipa z Columbus odpadła już w pierwszej rundzie z późniejszym mistrzem Realem Salt Lake. W 2010 w lidze znowu się nie powiodło, ale w pucharze doszli aż do finału, gdzie ulegli Seattle 1:2. Potem w drużynie zaszło sporo zmian. Do Argentyny wrócił najlepszy piłkarz Guillermo Barros Schellotto i z powrotem ekipa Crew stała się ligowym średniakiem. Brak znaczących sukcesów nie zniechęcił jednak włodarzy klubu do Warzychy, który w ubiegłym roku przedłużył swój kontrakt na kolejne dwa lata.

Warzycha junior na boisku podczas wygranego meczu
z Dayton Dutch Lions w ćwierćfinale
tegorocznej edycji Lamar Hunt US Open Cup -
foto: http://jrsaintann.blogspot.com/
W 2011 swój pierwszy w życiu kontrakt podpisał także jego syn Konrad. Dzięki czterem udanym sezonom w barwach akademickiej drużyny Ohio State Buckeyes został wypatrzony przez piłkarskich skautów i trafił do SuperDraftu MLS. Tam w trzeciej rundzie (z nr 46) wybrali go przedstawiciele klubu z Kansas City, który w tym samym roku zmienił nazwę z Wizards na bardziej futbolowy Sporting.

W sezonie 2011 Konrad nie zagrał ani minuty w przeciwieństwie do C.J. Saponga, który w tym samym drafcie wybrany został z nr. 10, strzelił gola w debiucie i z miejsca wywalczył sobie pozycję w wyjściowej jedenastce. Mimo zdobycia największej ilości punktów we Wschodniej Konferencji oraz przeprowadzki na nowiuteńki stadion Livestrong Sporting Park drużyna nie odegrała znaczącej roli w rozgrywkach playoffs i pucharowych.

Obecny sezon jest już lepszy. W lidze rozpoczęli od siedmiu kolejnych zwycięstw i wraz z DC United dzielą pierwsze miejsce na Wschodzie. W Pucharze ograli już czterech przeciwników, a ostatnim trzem nie pozwolili na strzelenie ani jednej bramki. W Kansas City wszyscy liczą więc na to, że w środowy wieczór passa zostanie podtrzymana i Puchar wróci do miasta po ośmioletniej przerwie. Tym bardziej, że mecz rozegrany zostanie właśnie na Livestrong Sporting Park.

Warzycha (stoi drugi z lewej) przed meczem ze Stoke City
foto: http://jrsaintann.blogspot.com/ 
Nie będzie to łatwe zadanie, bo ekipa prowadzona przez 67-krotnego reprezentanta USA Petera Vermesa gra przeciwko Sounders, którzy są na fali wznoszącej: w lidze nie przegrali od 24 czerwca, a w ubiegły weekend rozgromili LA Galaxy 4:0. Na dodatek podopieczni Sigi Schmidta są także specjalistami od zwycięstw w Pucharze, o czym świadczą trzy triumfy pod rząd. Jeśli wygrają po raz czwarty ustanowią nowy rekord, a Schmidt - który już jest rekordzistą - zdobędzie swoje piąte trofeum.

Mimo sporej stawki meczu (100 tysięcy dolarów nagrody, puchar oraz miejsce w Lidze Mistrzów CONCACAF w przyszłym roku) w ekipie gospodarzy należy spodziewać się zmian, bo kilku graczy narzekało ostatnio na rozmaite dolegliwości. Nie wiadomo na przykład czy zagra bohater reprezentacji olimpijskiej Hondurasu Roger Espinoza, który kilka dni temu w ćwierćfinale strzelił gola samej Brazylii. Co ciekawe Espinoza w czasach studenckich grał w tej samej drużynie co Konrad Warzycha.

Szczupła kadra może być problemem dla Vermesa, ale nie dla Warzychy, który właśnie w tym upatruje swojej szansy na występ. Grający z nr 12 piłkarz, który w obecnym sezonie zarabia niewiele ponad 33 tysiące dolarów zdążył już zadebiutować w pierwszej drużynie zarówno w lidze (jednominutowy epizod w wyjazdowym meczu z Toronto FC 16 czerwca) oraz w pucharach, gdzie zagrał dwa razy. Dwukrotnie wystąpił też w letnich grach kontrolnych z drużynami z Europy - w przegranym 0:3 meczu z Mistrzem Francji Montpellier oraz ze Stoke City. W obu tych grach Warzycha biegał po boisku w pełnym wymiarze czasowym i w... nowej roli: trener Vermes dał mu bowiem szansę na pozycji stopera. Polak zebrał przychylne recenzje szczególnie za skutecznie powstrzymanie Petera Croucha w remisowej potyczce z drużyną z Premiership. Niewykluczone jest więc, że Konrad zagra w środowym finale i zrobi pierwszy kroczek w kierunku wyjścia z cienia swojego wybitnego ojca. Kibicujmy mu więc z całego serca! Niech zagra i powstrzyma bramkostrzelny duet Eddie Johnson/Freddy Montero. Niech w środowy wieczór nazwisko kolejnego polskiego gracza znajdzie się na liście zdobywców Lamar Hunt US Open Cup.

Początek meczu 8 sierpnia o 21 czasu nowojorskiego. Transmisja TV - GolTV, internet: http://www.mlssoccer.com.

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.