SPORT, WYWIADY, POLONIA

Euro 2012: Robert Lewandowski: Czasem byłem osamotniony

Za chwilę zacznie się mecz Polska - Czechy. 90 minut
później pożegnamy się z Euro. foto: TM
Robert Lewandowski był naszą największą nadzieją na wyjście z grupy. Po tym jak w 17.min meczu z Grecją strzelił piękną bramkę mówiło się nawet o tym, że Lewy ma szansę na koronę króla strzelców i bycie niekwestionowaną gwiazdą Euro. Tymczasem 24-letni gracz Borussi Dortmund do końca mistrzostw już więcej trafień nie zanotował i generalnie rzecz biorąc nie zachwycił. Z pewnością jednak to na nim przez najbliższe lata będzie opierać się gra ofensywna naszej reprezentacji. Oto co Robert powiedział po spotkaniu z Czechami.


Dlaczego po tak dobrej pierwszej połowie w drugiej zagraliście tak zachowawczo?


R.L.: Ciężko powiedzieć co się stało. Można by mówić co by było gdyby to czy tamto, ale na pewno chcieliśmy wygrać ten mecz. Daliśmy z siebie wszystko, ale wydaje mi się, że jakieś niuanse zadecydowały o tym, że nie wyszliśmy z grupy, choć mieliśmy na to szanse.

Trener Smuda powiedział, że zbyt wcześnie uwierzyliście w to, że macie zwycięstwo w kieszeni. Zgodzisz się z tym? 


R.L.: Nie, wiedzieliśmy, że mimo porażki w meczu z Rosją, który im nie wyszedł Czesi to dobra drużyna. Wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie. Dawaliśmy więc z siebie wszystko, chcieliśmy to zrobić też dla kibiców, dla nas, żeby dać narodowi trochę szczęścia.

Czechy i Grecja zostają w grze, ćwierćfinał nie dla nas i dla Rosjan. Czy przed mistrzostwami spodziewałeś się takiego scenariusza?


R.L.: Chyba nikt się nie spodziewał. Szczególnie odpadnięcie Rosji, uważanej za jednego z głównych faworytów, trzeba uznać za sensację. My chcieliśmy awansować, staraliśmy się, ale się nie udało.

Strzeliłeś jednego gola na tym turnieju. Aż czy tylko?


R.L.: Wiadomo, że jednak ciężko było. Czasem byłem osamotniony, ale walczyłem z obrońcami. Chciałem jak najlepiej, ale nieraz tak bywa.

Środkowi obrońcy znaleźli na Ciebie sposób odcinając Cię od podań?


R.L.: Nie, podania dochodziły. Miałem też kilka sytuacji, ale nie udało się ich wykorzystać.

Trener Smuda kończy pracę. Czy to ma sens, żeby on odchodził właśnie teraz? Skoro coś zbudował, to może niech kontynuuje to co zaczął?


R.L.: Nic mi nie wiadomo na temat tego, że trener Smuda odchodzi.

Na konferencji prasowej powiedział, że nie zostawia po sobie spalonej ziemi.


R.L.: Skoro tak powiedział, to na pewno coś zbudował. Teraz my sami, niezależnie od tego czy trener zostanie czy nie musimy niejako sami o to zadbać. Drużyny nie buduje się rok czy dwa. Jesteśmy młodą drużyną, która na tym turnieju naprawdę zebrała dużo doświadczenia i wiele się nauczyła i niewiele zabrakło, aby grać w ćwierćfinale. Teraz nie zaczynamy od zera i mam nadzieję, że to powinno zaprocentować podczas eliminacji do MŚ w Brazylii.

Czy uważasz, że z meczu na mecz rywale pozwalali tercetowi z Borussi na coraz mniej? Dziś n.p. Łukasz Piszczek został zupełnie wyłączony z gry.


R.L.:  Z pewnością wiedzieli na co nas stać i jak możemy zagrać i starali się nas odciąć od podań. My wówczas nie mieliśmy pomysłu na rozegranie piłki. Może to wynikało właśnie z tego, że mimo iż próbowaliśmy robić to co zwykle tym razem nam to nie wychodziło. Ale nie ma co gdybać. Chcieliśmy podziękować kibicom za to, że wierzyli w nas do końca. Chcieliśmy im dać jak najwięcej pozytywnych chwil i powodów do radości.

Czy uważasz, że zmiana Eugena Polanskiego "zabiła" ten mecz?


R.L.: Oj, z tego wszystkiego to nawet nie wiem kiedy Eugen zszedł. Ciężko mi coś powiedzieć na ten temat, ale chyba jednak tak było. Teraz jednak nic się na to nie poradzi.

Petr Cech podnosił Ciebie z boiska po końcowym gwizdku. Co Ci powiedział? "Do zobaczenia w Premier League"?


R.L.: (śmiech) To się jeszcze... (śmiech). Powiedział mi parę zdań, ale zostawię to dla siebie.

Fotka, pytał oraz notował na Stadionie Miejskim we Wrocławiu: Tomek Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.