SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Polacy, kibicujmy Red Bulls!

Polscy kibice piłkarscy nie bez powodu mają renomę najlepszych na świecie. Kto kiedykolwiek był na meczu naszej kadry lub czołowych drużyn w Polsce wie doskonale, że nasi fani całym sercem i duszą wspierają drużynę i są dla niej jak dwunasty zawodnik. W Nowym Jorku również istnieje doskonale zorganizowana grupa sympatyków, która od marca do listopada zagrzewa do boju występującą w lidze MLS ekipę New York Red Bulls, gdzie grają m.in. Thierry Henry i Rafael Marquez. Co ciekawe prym wśród kibiców Czerwonych Byków wiedzie dwóch Polaków, z których jeden jest szefem całego stowarzyszenia, a drugi założył niedawno wyłącznie polską podgrupę Viking Army Polska. 

logo Viking Army Polska -
Viking Army & Tomek Moczerniuk
Pierwsza zorganizowana grupa kibicowska drużyny New York Red Bulls (wcześniej MetroStars) powstała w 1995 roku. Członkowie Empire Supporters Club mieli wówczas pod władaniem sekcję 101 na stadionie Giants. 14 lat później narodziło się kolejne ugrupowanie pod nazwą Garden State Supporters, które dołączyło do ESC. Po zmianie szyldu przez klub i przeprowadzce na Red Bull Arena w Harrison w 2010 powstała trzecia grupa Viking Army, która wraz z jej poprzedniczkami zajmuje teraz trzy sektory za bramką południową. Właśnie dlatego cała kibicowska trybuna określana jest obecnie jako South Ward.

Pomysłodawcą nazwy był Polak Peter Paczynski, który od jakiegoś czasu jest także szefem i motorem napędowym stowarzyszenia kibiców klubu z Nowego Jorku. Od 2006 w ugrupowaniu bardzo aktywnie działa także inny człowiek znad Wisły Konrad Madej. "To po prostu moje życie. Jestem tam 'człowiekiem od wszystkiego'" - opowiada - "Organizuję wyjazdy na mecze poza Nowy Jork, rozwieszam banery, rozdaję flagi i race oraz przygotowywuję 'tifo' czyli sektorówki. Czasem też pomagam 'Capo' czyli liderowi od przyśpiewek - najzwyczajniej wskakuję na krzesło i zachęcam ludzi do krzyczenia ile sił."

Madej rządzi kibicami u siebie...
24-letni Madej - jak na prawdziwego kibica przystało - jest z drużyną na dobre i na złe. Traci nerwy i boli go serce kiedy Red Bulls grają poniżej oczekiwań, ale gdy wygrywają nie liczy się dla niego nic innego. "W 2008 mieliśmy słaby sezon, ale udało nam się awansować do play-offs, gdzie nieźle narozrabialiśmy." - mówi z błyskiem w oku - "Doszliśmy aż do ścisłego finału rozprawiając się po drodze z Houston Dynamo i Realem Salt Lake. W rozegranym w Los Angeles finale ulegliśmy Columbus Crew 1:3. Byliśmy tak blisko, żałowałem, że się nie udało, ale dopingowałem naszych z trybun w każdym, nawet wyjazdowym meczu. To było rewelacyjne przeżycie i niesamowity rok."

...i na wyjeździe - tutaj Columbus mecz przeciw Crew
7 kwietnia 2012 (4:1 dla Red Bulls)
Pod koniec ubiegłego sezonu pochodzący z Krakowa Madej wpadł na pomysł, aby zachęcić do udziału w stowarzyszeniu kibiców swoich rodaków. "Od jakiegoś czasu pojawiało się wśród nas coraz więcej Polaków, dlatego pomyślałem o utworzeniu podgrupy, którą będzie zrzeszała tylko naszą nację, bo nikt inny nie potrafi być tak lojalny wobec swojej drużyny." Początkowo grupa miała nosić nazwę Dywizjon 303. Historia bohaterskich lotników z II Wojny Światowej była znana Madejowi od czasów harcerstwa, ale motywację czerpie z niej do dziś. Zaimponowali mu odwagą, determinacją i wolą walki, a także tym, że mimo przeciwieństw losu na angielskim niebie nie mieli sobie równych. "Marzę o tym, aby naszej grupie kibiców przyświecały takie same cele. Żebyśmy zawsze dumnie i z wiarą do końca walczyli o zwycięstwo. Porażka nie wchodzi w ogóle w rachubę." Ostatecznie jednak z powodów organizacyjnych stanęło na zaaneksowaniu nazwy Polska do istniejącej już Viking Army. “Wikingowie byli prawie tak wojowniczy jak nasi lotnicy, po za tym pływali po naszym Morzu Bałtyckim.” - śmieje się pojednawczo Madej.

Słynna polska flaga jest nieodłącznym atrybutem
Południowej Trybuny
 Rekrutacja - głównie za pomocą Facebook - rozpoczęła się zimą ubiegłego roku. W chwili obecnej Viking Army Polska liczy około 60 członków. Na nowych kandytatów czekają specjalne oferty: zniżki na bilety w South Ward, atrakcyjne oferty na mecze wyjazdowe (nierzadko wynajem autobusu opłacany jest przez klub, dlatego płaci się tylko za bilet wstępu), a także specjalne spotkania z piłkarzami organizowane 2-3 razy w roku. Ale największym przywilejem jest dla Madeja to, że może oddać serce swojej ukochanej drużynie. “Atmosfera w ‘kotle’ jest fenomenalna i choćby tylko z tego względu warto do nas dołączyć.” - zachęca Madej - "Zapraszam każdego Polaka do przyjścia na nasz mecz choćby na próbę. Wezmę każdego z Was pod skrzydła, tak abyście od razu mogli się poczuć jak u siebie. Gwarantuję, że będziecie się świetnie bawić. Jeśli będzie inaczej zwrócę Wam pieniądze za bilet."

Właśnie tam siedzieli 31 marca Jarek z Lauren 
Niedawno Madejowi udało się namówić na taką próbę Jarka z Red Bank w New Jersey. 31 marca 29-letni Polak i jego dziewczyna Lauren po raz pierwszy w życiu zasiedli na South Ward. “Jestem wielkim fanem sportu i często oglądam różne imprezy na żywo, ale nic w sporcie zawodowym nie może się równać z atmosferą na South Ward. Przypominało mi to raczej magiczne chwile, których byłem świadkiem podczas akademickich meczów Rutgers w futbolu amerykańskim.” - podsumowuje swoje doznania z meczu Red Bulls - Montreal Impact (5:2) Jarek, który jest Doktorem Fizykoterapii - “Przyglądałem się jak rozpaleni emocjami kibice wspaniale dopingują Henry’ego i resztę zespołu. Jak każdy fan byliśmy włączeni w każdą przyśpiewkę, machaliśmy sztandarem i rozciągaliśmy wspólnie baner po tym jak piłkarze Red Bulls strzelali bramkę. South Ward to naprawdę najlepsze miejsce na obejrzenie meczu piłkarskiego i z pewnością tam powrócę.”

Atmosfera jest zawsze gorąca, jeśli powiewa tyle
biało-czerwonych sztandarów
Dla wszystkich kibiców ze stowarzyszenia mecz zaczyna się na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem. Spotykają się w barze Catas w Newarku, gdzie przy jedzeniu i napojach nabierają sił i wigoru. Trzy kwadranse przed rozpoczęciem spotkania rozpoczynają ceremonialny marsz na stadion, położony po drugiej stronie rzeki. “Po drodze oczywiście śpiewamy, machamy flagami i odpalamy race." - opowiada Madej - “Po wejściu na Arenę zajmujemy swoje miejsca i przez całe 90 minut nie szczędzimy gardeł!”

Mimo, iż okrzyki nie zawsze są cenzuralne, a nastawienie sympatyków Red Bulls do drużyny przeciwnej niezupełnie pokojowe Madej zapewnia, że South Ward jest bezpiecznym miejscem, a jego współtowarzysze nie mają w sobie nic z chuliganów. "Jesteśmy jedną wielką rodziną, której członkowie wspierają się nawzajem.” - tłumaczy - “Są wśród nas młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni, ojcowie i synowie. Dlatego też kibicem Red Bulls może zostać naprawdę każdy. Warunek jest tylko jeden: trzeba wspierać naszą drużynę z całych sił obojętnie od okoliczności i wyniku spotkania!"

tekst: Tomek Moczerniuk
zdjęcia: Julian Gaviria, Danny Blanik, Ralph Chupi Garcia, Tomek Moczerniuk

Uwaga! Wszystkie osoby zainteresowane dołączeniem do Viking Army Polska lub przyjściem na pojedynczy mecz (najbliższy już w tę sobotę o 7pm przeciwko San Jose Earthquakes, gdzie gra m.in. Chris Wondolowski) mogą uzyskać więcej informacji za pośrednictwem strony na Facebook: https://www.facebook.com/groups/172219842864938/ Możliwy jest także kontakt z Konradem przez telefon: (732) 770-1749 oraz email: vikingarmypolska@gmail.com

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.