SPORT, WYWIADY, POLONIA

Maria i Stanisław Dewera - 65 lat minęło jak jeden dzień!

Odnawianie przyrzeczeń małżeńskich -
65 lat po pierwszym razie. Formułki wygłaszane były przez
syna Państwa Dewera - Jana, który jest księdzem. 
Jest taka rocznica ślubu, którą określa się mianem “żelaznej”. Być może dlatego, że trzeba mieć żelazny charakter, aby przeżyć ze sobą... 65 lat. Takim właśnie wspaniałym i niezwykle rzadkim stażem małżeńskim mogą pochwalić się państwo Maria (82 l.) i Stanisław Dewera (86 l.) z Nutley w New Jersey, którzy w rozmowie z tygodnikiem PLUS zgodzili się uchylić rąbka tajemnicy na temat długowieczności związku partnerskiego. 

Kiedy dokładnie i gdzie powiedzieliście sobie sakramentalne “Tak”?

M&S.D.: Działo się to 4 lutego 1947 roku w kościele pod wezwaniem św. Stanisława we Frydmanie, który leży na Spiszu, nieopodal Nowego Targu.

65 lat temu...
Od ilu lat mieszkacie Państwo w USA i czy zamierzacie jeszcze kiedyś wrócić do Polski?

M&S.D.: Mieszkamy tu już ponad 20 lat. Niestety nie zamierzamy wracać do Polski, bo tu mieszkają nasze dzieci i cała najbliższa rodzina.

65-te gody zwą się “żelaznymi”. Jak Państwo myślicie, dlaczego?

M&S.D.: Żelazne gody? Pierwsze słyszę. Nie wiem dlaczego tak się nazywają. Może od żelaznego zdrowia, które dał nam Pan Bóg przez całe nasze życie? Ostatnio ze zdrowiem jest nieco gorzej, ale mimo upływającego czasu jako tako się trzymamy.

Państwo Dewera z dziećmi:
Bogusią, Janem, Zofią,
Marysią, Józefem i Danusią.
Czy spośród tych 65 rocznic jest jakaś jedna, która zapadła Wam szczególnie w pamięci?

M&S.D.: Z pewnością taką były nasze “złote” gody. Nigdy nie przypuszczałam, że doczekam 50. rocznicy ślubu. Nasze dzieci wyprawiły nam wtedy huczną imprezę w Garfield, a potem - na miodowy miesiąc - wysłały nas na Pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Było wspaniale!

Jaki był najtrudniejszy moment w Waszym związku?

Maria Dewera: Najciężej było zaraz po ślubie. Byliśmy bardzo młodzi: ja miałam wtedy niespełna 17 lat, a Staszek 21. Trzeba było ciężko pracować, aby przeżyć, bo był to okres powojenny, gdzie - oprócz biedy - nie było niczego.

Ale mimo początkowych trudności doczekaliście się Państwo licznej dziatwy. Czy potraficie zliczyć dzieci, wnuków i prawnuków?

Wnuczęta i ich drugie połowy
M&S.D.: Oczywiście! Dzieci mamy szóstkę: dwóch synów Józefa i Jana, który jest proboszczem we Włosienicy koło Oświęcimia. Do tego dochodzą cztery córki: Maria, Zofia, Danuta i Bogusia. Potem mamy 16 wnucząt: Piotr, Teresa, Ala, Basia, Marcin, Marta, Rafał, Gabrysia, Maria, Mateusz, Wojtek, Paulina, Ania, Krzysiu, Monika i Kasia. Na koniec zostaje 9 prawnucząt: Karol, Zosia, Izabelka, Emma, Maja, Ida, Antoś, Aiden i Sara. Pra-prawnuków się chyba raczej nie doczekamy, bo Karol ma dopiero 14 lat.

Rozumiem, że wszyscy wyżej wymienieni byli obecni na imprezie, która odbyła się niedawno na Waszą cześć?

Maria Dewera:
Chyba tak! Nasz syn Jasiu dojechał specjalnie z Polski! Uroczystość miała miejsce w sali bankietowej Victorian w Elmwood Park. Nasze dzieci przygotowały dla nas piękne przemówienia i wierszyki, wnuczki zajęły się wzruszającą prezentacją multimedialną z naszymi zdjęciami. Otrzymaliśmy od nich także piękny kosz z 65 różami. Bukiet od prawnucząt był równie piękny. Było bardzo uroczyście i bardzo im za wszystko dziękujemy. Chciałam też podziękować mojemu mężowi, bo przeżyłam z nim tyle wspaniałych lat.

Prawnuczkowie do kompletu
Reasumując: jaka jest recepta na długowieczny związek?

M&S.D.: Módl się i pracuj! Żyj po Bożemu, a Pan Bóg na pewno Ci pobłogosławi. Tak jest naprawdę, należy zawsze pamiętać, że wszystko co mamy jest darem od Pana Boga.

Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy doczekania w zdrowiu i szczęściu kolejnej wspaniałej rocznicy: brylantowej!

rozmawiał: Tomek Moczerniuk
foto: archiwum rodzinne

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.