SPORT, WYWIADY, POLONIA

Chris Broderick: “Koniec z ostrymi balangami”

27 lipca legendarny zespół Megadeth zagrał dla fanów metalu podczas festiwalu Rockstar Energy Drink Mayhem w Holmdel, NJ. Oto co główny gitarzysta grupy z Los Angeles, Chris Broderick, miał do powiedzenia na temat kapeli, Mayhem oraz Big 4: trasy koncertowej, podczas której Megadeth zagra u boku trzech innych, być może najznakomitszych grup w historii muzyki tego gatunku.
Cofnijmy się w czasie do roku 1983. Dave Mustaine "opuszcza" Metallicę i – wraz z Dave Ellefsonem - tworzy Megadeth. Gdzie był i co robił w tamtym czasie Chris Broderick?

CB:
Miałem wtedy 13 lat, więc zapewne siedziałem w swoim pokoju i waliłem w struny mojej gitary. Dopiero zaczynałem się „bawić” w muzykę, ale mimo to nic innego mnie wtedy nie kręciło.

Kogo słuchałeś jako nastolatek? Czy marzyłeś o karierze metalowca? CB: Wszystko zaczeło się od Van Halena i reszty "shredderowców”: z Rhoadsem i Steve Vaiem na czele. Oczywiście wtedy jak najbardziej marzyłem o tym, żeby grać u boku jednego z nich w znanej i popularnej kapeli.

I twoje marzenie ziściło się w 2008 roku, kiedy w Megadeth zastąpiłeś Glena Drovera. Podobno wstawił się za Tobą jego brat Shawn. Jak do tego doszlo? CB: Racja! Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej rekomendacji (śmiech)! Ale tak naprawdę to i Glen miał w tym wszystkim sporo do powiedzenia. Kiedy już wiedział, że odejdzie zaczał – do spółki z bratem - na poważnie zastanawiać się, kto mógłby się podjąć tej roboty. Mieli na oku kilku gości, ale ostatecznie przekonały ich moje filmiki na youtube (śmiech). Obaj postawili na mnie i dzieki temu - i internetowi - tutaj jestem (śmiech).

Dave Mustaine powiedział, że moment, w którym zagrał z Tobą po raz pierwszy można było porównać do chwili "gdy Ozzy Osbourne poznał Randy Rhoadsa". On też nazwał Ciebie "najlepszym gitarzystą w historii Megadeth". Zgadasz się z tą opinią?CB: No nie wiem, bo to naprawdę wielkie słowa. Cieszę się, że Dave tak uważa, bardzo mi to schlebia i jestem mu za to wdzięczny, ale ocenianie kto jest/był najlepszy w Megadeth jest jak porównywanie jabłek do pomarańczy. To tylko i wyłącznie kwestia osobistych preferencji.

8 Lutego 2010 David Ellefson zastąpił Jamesa LoMenzo i wielki "comeback" stał się faktem. Jak się czujecie mając go z powrotem w zespole?

CB:
Fantastycznie! On i Mustaine znają się jak łyse konie, a chemia między nimi jest niesamowita! Doświadczam tego każdego dnia, a fakt, że gram u boku tak wielkiej ikony metalu napawa mnie dumą. Dave E. to świetny muzyk i równy gość. Zarówno na scenie jak i poza nią dobrze się bawimy i rozumiemy.

Tego lata gracie na głównej scenie festiwalu Mayhem wraz z Disturbed, Godsmack, Trivium. Jak dobrze znasz te kapele?

CB:
W 2006 roku, kiedy byłem jeszcze w Nevermore, graliśmy z Disturbed podczas tourneé po Europie. Występowaliśmy w charakterze "opening band", ale oni wcale nas tak nie traktowali. To świetny zespół i fajne chłopaki.

Mayhem Festival potrwa 35 dni. Czy nie jest Wam ciężko grać niemal codziennie przez ponad miesiąc?

CB:
To faktycznie długi okres czasu, ale to w końcu nasza praca i musimy być gotowi, aby każdego dnia dać z siebie wszystko. Na Mayhem można nieźle poszaleć. Zapraszamy.

Czy jest możliwość, aby się z Wami spotkać, pstryknąć fotkę, zdobyć autograf?

CB:
Takie spotkania się odbywają, tylko jak zwykle organizuje je nasz fanclub, dlatego nie jestem za bardzo "w temacie" i nie znam szczegółów.

Przed Mayhem wystąpiliście na wielce oczekiwanym the Big 4 tour w Europie. Który numer według Ciebie zajmuje Megadeth?CB: Wśród Wielkiej Czwórki? Na scenie to wygląda to tak: Anthrax, my, Slayer i Metallica. Więc kolejność w metalowej hierarchii będzie odwrotna. Brzmi w sam raz.

Z tą historyczną trasą zagościcie także we wrześniu na Yankee Stadium. Dlaczego nie ma w planach większej liczby występów w USA?

CB:
To nie jest tak, że będzie to jedyny show w Stanach. W kwietniu graliśmy już w Indio w Kalifornii i było czadowo. 55000 fanów dostarczyło nam mnóstwa frajdy i energii. Jeśli chodzi o wrzesień to z tego co wiem jakieś rozmowy na temat dodatkowych koncertów się toczą, ale to też jest niejako poza mną. Ja mam się skupić na tym, żeby zawsze i wszędzie być gotowym do gry.

Scott Ian z Anthrax powiedział, że w Nowym Jorku wszyscy wspólnie zagracie “Am I Evil?”. Czym jeszcze zaskoczycie widzów?CB: Jeśli coś takiego nastąpi to będzie to wpływ chwili, totalny spontan. Nie planujemy żadnych, wielkich niespodzianek, ale nawet jeśli by tak miało być to chyba lepiej, żeby to wszystko pozostało tajemnicą, nie uważasz? Co to za niespodzianka, o której wszyscy wiedzą?

Czyją twórczość cenisz najbardziej i jaki jest Twój ulubiony utwór spośród Big 4?CB: Jak dla mnie to będzie zawsze Metallica i Master of Puppets. Ten utwór jest znakomity, podobnie zresztą jak cały album. Kiedy usłyszałem go po raz pierwszy od razu przypadł mi do gustu, bo odnalazłem w nim siebie. Teraz też, gdy tylko do niego wracam, natychmiast powracają wspomnienia z tamtych czasów dorastania. Naprawdę, wywarł on na mnie kolosalne wrażenie.

Najlepsze wspomnienie z Megadeth?

CB:
Z pewnością takim wydarzeniem był dla mnie występ w stolicy Bułgarii. Zarówno fani jak i cała oprawa ze światłami i kamerami były w Sofii wprost niewiarygodne. Całe miejsce wibrowało od energii i dostarczyło nam niesamowitych doświadczeń. Także w Polsce, w Warszawie, graliśmy przed najliczniejszym tłumem jaki można sobie wyobrazić. Oba te występy były po prostu szalone.

A najgorsza rzecz jaka ci się przytrafiła?

CB:
Ciężko powiedzieć, ale w ubiegłym roku - w odstępie jednego miesiąca - miałem serię bolesnych upadków na scenie. Przewróciłem się z 5-6 razy. Szczególnie boleśnie pamiętam koncert w stanie Oregon. W pewnej chwili próbowałem przeskoczyć przez platformę z kablami od świateł, żeby być jak najbliżej fanów, ale zahaczyłem o nią piętą, straciłem równowagę i runąłem do tyłu. Upadłem na plecy i wyrżnąłem się zdrowo w głowę, co było piekielnie bolesne. Byłem oszołomiony i zdezorientowany, ale trzeba było się natychmiast pozbierać i grać dalej. Jestem pewien, że wyglądało to komicznie, ale mi wcale nie było do śmiechu. O mało nie złamałem sobie karku.

Dwa lata temu wydaliście swój 12-ty album Endgame. Wieść niesie, że pracujecie nad następnym. Będzie lepszy niż poprzednie?

CB:
Tak, pracujemy już nad szczęśliwą "13-stką" (śmiech). Utwory zostały napisane jakiś czas temu i właśnie teraz kończymy nagrywanie. Czy będzie najlepsza ze wszystkich? Tak sądzę. Z muzyką jest bowiem tak, że podczas komponowania trzeba się z nią maksymalnie utożsamić i zintegrować. Człowiek niejako musi się “stać” muzyką, którą tworzy. Zawsze też trzeba wierzyć, że to co robisz jest i będzie najlepsze. Poza tym z wiekiem człowiek staje się dojrzalszy i podobnie dojrzewają muzyczne kompozycje. Dlatego nie ma w tym ani cienia przesady jeśli powiem, że z kazdą kolejną płytą jesteśmy coraz lepsi.

To do Was należy rekord w nominacjach do Grammy Awards w kategorii Best Metal Performance. Ani razu jednak nie zdobyliście tej statuetki, podczas gdy n.p. Metallica ma ich aż 6. Spisek? Ściema? Oszustwo?

CB:
(śmiech) Nie, nic z tych rzeczy. Z pewnością przełamalibyśmy tę passę w przyszlym roku, gdyby nie to, że... już tej kategorii nie ma (śmiech). Tak na serio to nie mam pojęcia kto decyduje o przyznawaniu tych nagród i czy werdykty odzwierciedlają rzeczywiste opinie fanów. My sami wiemy, że ludzie nas doceniają, a sam fakt, że zebralismy aż 9 nominacji też ma swoją wymowę.

Wolisz koncertować czy pracę w studio?CB: Najbardziej lubię komponować, potem jeździć koncerty i na końcu nagrania. W tym ostatnim najbardziej nie lubię ciśnienia, zmagania sie z czasem, "deadlines". To zwykły proces produkcyjny, manufaktura. Nie ma tam miejsca na kreatywne myślenie, tak jak w przypadku tworzenia piosenek. A ja lubię życ zarówno "muzyką" jak i "z muzyką". Cały czas w mojej głowie tworzą się nowe rzeczy, nad którymi zaraz potem staram się pracować.

Czy możesz porównać występy w USA do tych poza Ameryką?CB: Dla mnie każdy koncert jest inny. Choć kiedy gramy w Europie, lub innym miejscu poza USA, mam wrażenie, że tamtejsi fani bardziej doceniają to, że mogą nas zobaczyć na żywo. Nie zawsze przecież wracamy w to samo miejsce, do tego samego kraju. Czasem powrót zajmuje nam kilka lat, stąd ta "tęsknota i głód” za spotkaniem z nami. Oprócz tego chodzenie na koncerty to moim zdaniem także bardzo osobista sprawa. Dlatego ja nigdy nie mam specjalnych oczekiwań odnośnie zachowania tłumu. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy walą na koncert, aby posłuchać muzyki i zobaczyć artystę na żywo. Inni są tam żeby zaszaleć: popogować, zajarać skręta albo skoczyć ze sceny. Każdy jest tam w innym, personalnym celu, dlatego ich reakcje są różne i nieprzewidywalne.

Twoja kapela zawsze słynęła z problemów z używkami/alkoholem, ale Ty - prawdziwy okaz zdrowia - nie wpisałeś się w ten krajobraz. Czy dalej ostro imprezujecie czy też koledzy potulnie idą za Tobą na siłownię?CB: (śmiech) Nie, czas ostrego balangowania się skończył. Kiedy jesteśmy w trasie wiadomo, że zawsze jest okazja do melanżu z innymi grupami, ale to już nie polega na łapaniu butli, odkręcaniu korka i piciu z gwinta aż do dna. Nie jesteśmy młodzieniaszkami i zdajemy sobie sprawę, że jeśli chcemy dzień w dzień dać z siebie wszystko na koncertach musimy zadbać o kondycję i samopoczucie. Dlatego schodząc ze sceny jednego dnia już skupiamy się na odpoczynku przed dniem następnym. Nie mamy jednak żadnych reguł, każdy z nas robi to na własną rękę. Ja akurat dbam o formę chodząc na siłownię i czasem faktycznie zdarzy się, że spotkam tam moich kolegów.

Masz zaledwie 41 lat co czyni Ciebie najmłodszym członkiem grupy – czy jesteś z tego powodu wykorzystywany w jakiś sposób?

CB:
Wcale! Chłopaki nie każą mi robić niczego specjalnego, nie przynoszę im pantofli, nie muszę śpiewać na zawołanie. Nic z tych rzeczy. Zresztą - mimo iż podoba mi się jak to nazwałeś, że mam "zaledwie" tyle lat - oni wcale nie są ode mnie dużo starsi.

Zanim zaczęła się Twoja przygoda z Megadeth grałeś w Jag Panzer i Nevermore – tęsknisz za wiarą z tych kapel?CB: Jasne że tak. Staram się być z nimi w kontakcie, choć czasem jest to trudne z wielu powodów. To jest tak jak z dobrym kumplem: wiesz, że zawsze gdzieś tam dla ciebie jest, ale nie zawsze masz czas, żeby z nim pogadać.

Czym różni się Twoja obecna kariera w Megadeth od występów w poprzednich zespołach?

CB:
Różnica jest ogromna. Przede wszystkim presja w Jag Panzer czy Nevermore nie była aż tak wielka i uciążliwa. Wiadomo, że było ciśnienie, ale zaraz potem był okres na odprężenie. Teraz zarówno sceny, na których występuję jak i obciążenie psychiczne są dużo większe. To z jednej strony daje mi mnóstwo frajdy, ale stałe bycie pod lupą może być męczące.

Ale odpowiada Ci żywot gwiazdy rocka?

CB:
(śmiech) Nie wiem czy kiedykolwiek do końca będę się czuł, czy zachowywał jak "Rockstar", ale owszem, czasami fajnie jest trochę poudawać. Ma to swoje dobre strony. (śmiech)

W internecie można zobaczyć filmik z kręgielni lub na nartach wodnych z Tobą w roli głównej. Jesteś wysportowany i regularnie odwiedzasz siłownię. Czy interesujesz się też jakimś sportem?CB: Kiedyś kibicowałem kilku drużynom, ale kosztowało mnie to strasznie dużo zdrowia i emocji. Bo n.p. jeśli mojej drużynie nie szło, to bardzo mnie to wkurzało i traciłem mnóstwo nerwów. W końcu zadałem sobie pytanie: po jaką cholerę inwestuję swoje uczucia w coś, na co tak naprawdę nie mam żadnego wpływu? I dałem sobie z tym spokój. Zresztą teraz to i tak nie miałbym na to czasu. Jeśli nadarzy się ku temu okazja to chętnie obejrzę mecz w hokeja lub zawody X-games. To pierwsze bo pochodzę z Kolorado, a drugie, bo kręci mnie snowboard i wodne narty. Ale to wszystko ma charakter przelotny: jeśli akurat mam trochę czasu i oglądając TV natknę się na coś w tym stylu to wtedy dopiero poświęcam temu trochę uwagi.

Wspomniałeś o “emocjach” i "uczuciach". A co z założeniem rodziny? Czyżbyś nie spotkał jeszcze na swojej drodze tej jednej, jedynej?CB: Nie chodzi o to. Jestem po prostu zbyt zajęty. Należę do tych osób, które - jeśli miałyby rodzinę - poświęciłyby jej całego siebie. A w takiej sytuacji musiałbym zrezygnować z koncertów, tworzenia, kariery. A takie właśnie są moje priorytety na dzień dzisiejszy i tylko i wyłącznie na tym skupiam moją uwagę.

rozmawiał: Tomek Moczerniuk
papatomski@gmail.com

facebook.com/papatomski

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.