SPORT, WYWIADY, POLONIA

Wielki McBride, jeszcze większy Adamek

Nie było niespodzianki w walce pomiędzy Tomaszem Adamkiem (44-1, 28 KO) oraz Kevinem McBride (35-9-1, 29 KO) określanej mianem „Ostatniej Wielkiej Przeszkody”. W sobotę w hali Prudential Center w Newark Irlandczyk zostawił w ringu dużo serca, ale Adamek raz jeszcze udowodnił, że szybkość to siła i zdecydowanie zwyciężył na punkty. Jedyne czego zabrakło to nokaut, ale i tak na pięć miesięcy przed walką z Witalijem Kliczko można wierzyć w to, że „Górala” stać na zdetronizowanie Ukraińca.

McBride przed starciem buńczucznie zapowiadał, że zaszokuje Polaków tak jak zszokował świat odsyłając na emeryturę Mike Tysona. Zapomniał jednak, że działo się to niemal 6 lat temu i że od tamtej pory wygrał zaledwie dwa z sześciu pojedynków. Adamek chciał natomiast pokazać, że dynamika i spryt znaczą dziś w boksie dużo więcej niż waga i siła. W przededniu walki McBride ważył bowiem monstrualne 285 funtów – czyli o 70 więcej niż nasz rodak.

Obaj pięściarze rozpoczęli walkę dosyć spokojnie. Taktyka wielkiego jak góra Irlandczyka była bardzo prosta i skupiała się na szukaniu szansy na wyprowadzenie decydującego ciosu. Adamek z kolei tańczył wokół stojącego na środku ringu „Kolosa” i zadawał mnóstwo ciosów zarówno na tułów jak i w głowę. Niemal do złudzenia przypominało to jego sierpniowe starcie z Grantem, do czego Adamek odniósł się po walce: „To była łatwiejsza walka, bo McBride próbował, ale mnie nie trafił. Po Grancie natomiast musiałem być szyty”.

Przewaga „Górala” rosła z każdą rundą. Był aktywny, doskakiwał do rywala, zadawał dwa-trzy lewe na korpus i prawy w kierunku głowy, a potem szybko odskakiwał. Pochodzący z Clones Irlandczyk miał wielkie kłopoty z „namierzeniem” Polaka, chociaż równo z gongiem obwieszczającym koniec drugiego starcia Adamek pośliznął się i fiknął koziołka. Dobrze prowadzący zawody Randy Neumann doskonale wiedział jednak, że upadek nie był spowodowany ciosem rywala. „Adamek był dla mnie nieuchwytny. Próbowałem go złapać, ale nie dałem rady. Być może miałbym szansę gdyby walka trwała następne 12 rund, albo gdybym był 20 funtów lżejszy?” – żartobliwie skwitował swoje próby sympatyczny McBride.

W czwartej odsłonie na czole McBride’a zaczęły pojawiać się czerwone placki, które świadczyły o tym jak wiele ciosów Adamka dochodziło do celu. Z kolei 37-letni Irlandczyk mógł tylko trafiać Polaka w tył głowy przy klinczach lub... nieczysto odpychać go głową. W szóstej rundzie wyprowadził najlepszy cios wieczoru, po którym trafił „Górala” w samą szczękę. Zdarzenie to na chwilę wyprowadziło Adamka z równowagi, jednak po chwili ruszył do ataku i wrócił do obijania McBride’a niczym na treningu. W kolejnej rundzie poczęstował Irlandczyka jeszcze jedną trzyciosową kombinacją, w wyniku której pękła skóra na czole McBride’a. Sfrustrowany „Kolos” powalił Adamka na podłogę w nieprzepisowy sposób. Polak natychmiast skoczył na równe nogi domagając się odjęcia punktu, co też arbiter natychmiast uczynił. Równo z gongiem nasz pięściarz próbował wstrząsnąć McBride’m kolejną szarżą, ale ten inkasował ciosy i uparcie powracał w poszukiwaniu swojej szansy.

Kolejne rundy wyglądały podobnie – McBride odpędzał się od szybkich i częstych ciosów Adamka, któremu jednak nie udało się powalić wielkiego rywala na deski. Zmęczony „Kolos” opuszczał gardę, był coraz wolniejszy i dosłownie człapał po ringu. W rundzie nr. 11 przypadkowo nadepnął nawet Adamkowi na stopę. Ten odwdzięczył się wyprowadzając mocne uderzenie na szczękę, McBride zachwiał się, ale przed dalszymi opresjami utratował go gong. W ostatniej rundzie zachęcany okrzykami ponad 7.5 tysięcznej publiczności Polak jeszcze bardziej przyspieszył i kilkakrotnie na strasznie obitego już McBride’a spadła lawina ciosów, ale ten jakimś cudem zdołał ustać na nogach. „To był dla mnie bardzo dobry test. Zadawałem mnóstwo ciosów i wiem, że on je odczuł. Ale koncentrowałem się na byciu nieuchwytnym. Szybkość to siła.” – podsumował swoje szóste zwycięstwo w wadze ciężkiej nasz rodak.

Docierając do końca pojedynku McBride pokazał dużo serca, co spodobało się też Adamkowi. Po jednogłośnym (sędzia Robert Grosso punktował 120-107, a Lynn Carter i Larry Hazard Jr. po 119-108) werdykcie uniósł w górę jego rękę w geście szacunku dla ambicji i determinacji. Ten również prawił „Góralowi” komplementy na konferencji prasowej: „Przed walką nie wiedziałem kim jest Adamek, dziś już wiem. To wojownik taki jak ja i mam dla niego dużo szacunku.” Na koniec obity jak kwaśne jabłko „Kolos” powiedział: „Jego szybkość była dziś zabójcza. Wiedziałem i czułem, że mnie obija.”

Kolejnym przystankiem w karierze Adamka będzie oczywiście Wrocław i wrześniowa potyczka o pas z Witalijem Kliczko. „Nie będzie już żadnej innej walki aż do września, dlatego cieszę się, że dziś walczyliśmy przez 12 rund. W ostatniej nie oszczędzałem sił, bo chciałem dać wspaniałej publiczności coś ekstra.” – przyznał nasz pięściarz, a jego trener Roger Bloodworth dodał: „Tomasz wypełnił dziś plan w 100%, ale był to plan na McBride’a. Teraz musi odpocząć, a potem zaczniemy operację Kliczko.”

______________________________

Polski Książę też zwycięski

W jednej z wcześniejszych walk mieliśmy okazję zobaczyć w akcji jeszcze jednego Polaka. Pochodzący z Radomia 23-letni Andrzej Fonfara (17-2, 8 KO) zmierzył się w wadze półciężkiej z Amerykaninem Ray Smithem (9-6, 3 KO). Mieszkający obecnie w Chicago „Polski Książę” spisał się świetnie nokautując pochodzącego z Arkansas przeciwnika w czwartej rundzie. Oto jak podsumował swoją walkę i jak zapatrywał się na starcie Adamka z McBride'm (wywiad miał miejsce przed walką wieczoru) Fonfara:



korespondencja własna z Newark, NJ
zdjęcia: Józef Dewera, Tomek Moczerniuk, Bro Marek

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.