SPORT, WYWIADY, POLONIA

Dwa nokauty w pierwszej rundzie i Filadelfia zdobyta!

Świetnie spisali się polscy bokserzy podczas gali w Filadelfii, która odbyła się w hali The Asylum w piątek 1 kwietnia. Zarówno Przemysław Majewski (16-0, 11 KO) jak i Kamil Łaszczyk (3-0, 3 KO) odprawili swoich rywali z kwitkiem zadając decydujące ciosy już w pierwszych rundach. Tym samym obaj zawodnicy ze stajni Mariusza Kołodzieja z Global Boxing Promotions kontynuują swoje zwycięskie passe na zawodowych ringach w USA.

Występujący w wadze średniej Majewski wyszedł na ring po raz pierwszy od grudniowej walki z Eddim Caminero, gdzie – mimo zwycięstwa - nabawił się bolesnej kontuzji łuku brwiowego. Dla „The Machine” był to powrót do miasta, w którym stawiał swoje pierwsze bokserskie kroki (jako amator wygrał tam dwie edycje „Golden Gloves”). Jego przeciwnik - Amerykanin Allen Medina (8-19, 1 KO) - nie był wymagający, dlatego pochodzący z Radomia pięściarz nie miał z nim najmniejszych problemów kończąc walkę nokautem po upływie zaledwie 1:14 od pierwszego gongu.

„Lubię szybkie i widowiskowe nokauty, bo... w boksie nie płacą za nadgodziny.” – tak krótko i żartobliwie skomentował walkę Majewski, który następny raz powalczy już 18 czerwca na gali w Atlantic City (wraz z Mariuszem Wachem). Rywal Przemka nie jest jeszcze znany, ale promotor Mariusz Kołodziej zapewnia, że będzie to zawodnik z wyższej półki.

Równie dobrze spisał się nasz inny reprezentant 20-letni Kamil Łaszczyk. W walce poprzedzającej starcie Majewskiego z Mediną pochodzący z Wrocławia pięściarz wagi super-piórkowej zmierzył się ze starszym od siebie o 8 lat Javierem Ramosem (2-6). Pochodzący z Portoryko bokser również stanowił tło dla byłego młodzieżowego Mistrza Polski. Co prawda na początku walki ofensywnie nastawiony Kamil nadział się na kontrę i upadł na deski po ciosie przeciwnika, ale szybko wstał i ruszył do natarcia ze zdwojoną siłą. Efekt mógł być tylko jeden: po niespełna dwóch minutach walki i kolejnym ciosie na korpus Ramos ukląkł i miał problemy z powstaniem. Portorykańczyk trzymał się za prawą stronę brzucha, a jego twarz przeszywał grymas bólu. Sędzia podjął właściwą decyzję o przerwaniu walki przed czasem.

„To nie był jakiś wielki cios, trochę zaplątałem się o własne nogi i dlatego byłem liczony” – tak podsumował wpadkę z początkowej fazy walki Łaszczyk. Zapytany o najbliższe plany stwierdził: „Jestem tu już od jakiegoś czasu, stoczyłem 3 walki w ciągu miesiąca czas na krótki odpoczynek w kraju.Spędzę tam święta z rodziną. Nie mogę się doczekać. A potem powrócę, aby kontunuować to co zacząłem, aby pracować dalej nad budową mojej kariery. Walki w mojej wadze w Polsce nie mają żadnej przyszłości, dlatego tylko tutaj mogę zaistnieć.”

Photos: bokser.org

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.