SPORT, WYWIADY, POLONIA

"Yo, Charlie Sheen, how are ya?"

Przed chwilą, dla odprężenia, wybrałem się na krótki spacer po Manhattanie. Pogoda fajna, lekki wiaterek, temperatura w końcu na plus, więc obszedłem w sumie 4 przecznice i jedną aleję. Nie szukałem tak naprawdę niczego, oprócz może chęci zaznajomienia się z nowym terenem i spędzenia 45 minut poza biurem. Podróże kształcą, więc dzięki mojej małej eskapadzie wiem już n.p., że w pobliżu mojej nowej pracy znajduje się hotel New Yorker, znany department store Macy's czy też będący jego tańszą alternatywą K-mart. Po drodze wstąpiłem do kilku sklepów z pamiątkami szukając wielkich jak namioty "patriotycznych" koszulek dla Kowboja, ale niczego z "orłami" tudzież ornamentami "jak z westernu" nie znalazłem. Dużo "I Love NY" i tym podobnych, ale takich Kowboj nie chce, bo takie Kowboj już ma.

Natknąłem się też na uliczny sklepik z akcesoriami do iPhone i oczywiście nie omieszkałem zakupić mojej małżonce wypasionego etui na jej najnowszy gadżet, który otrzymała w niedzielę a konto swoich urodzin. Cena: $10. Nie mam pojęcia czy adekwatna do jakości produktu. To się okaże wkrótce.

W drodze powrotnej skierowałem swoje kroki w kierunku ulicznego sprzedawcy kawy i wypieków celem nabycia popołudniowej "large one with milk". Tuż obok przenośnego stoiska z kawą znajdował się pewien jegomość narodowości afro-amerykańskiej sprzedający gazety poruszające tematykę bezdomnych (pieniądze uzyskane w ten sposób przekazywane są potem na resocjalizację i walczenie z krzywdzącymi stereotypami dotyczącymi osób, które mieszkają na ulicy). No i ten rubaszny jegomość zachęcający przechodniów do wsparcia misji poprzez zakup gazety wypalił na mój widok:

- "Yo, Charlie Sheen, how ya' doin'?"

Zbaraniałem i spojrzałem na niego upewniając się, że mówi do mnie, na co on poprawił z jeszcze grubszej rury:

- "What? You look just like Charlie Sheen!"

Zapłaciłem za kawę i odszedłem bez słowa. Ale nie dawało mi to spokoju, więc spojrzałem na swoje odbicie w witrynie sklepowej, a zaraz potem podzieliłem się tą historią na Fejsbuku:

"ok, so i was just compared to Charlie Sheen... better to be compared than actually be him, right? i take all the positives i can at this point..."

Pierwsze komentarze dobitnie świadczyły, że moje obawy nie były bezzasadne. Więc po pierwsze czas najwyższy zrobić coś z włosami ;-)

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.