SPORT, WYWIADY, POLONIA

Marcowy apdejt: Ida

Wczoraj poszedłem na drugą w życiu wywiadówkę mojego dziecka i znowu szkolne osiągnięcia Idusi przepełniły mnie radością i dumą. Według tego co powiedziała i napisała w raporcie Miss Kristine Idusia jest bardzo pojętna i kreatywna, lubi czytać i pisać (ponoć nawet zaczęła tworzyć jakieś short stories!) i chętnie pomaga kolegom i koleżankom (z tym był mały problem podczas ostatniego marking period). Zważywszy na fakt, że jest tam niemalże najmłodsza (jej rówieśnicy pójdą do zerówki dopiero od września tego roku) oraz to, że jeszcze w sierpniu ub. roku dosłownie bała się angielskiego języka, jej postęp jest doprawdy niesamowity. Jako rodzic rozpiera mnie duma i chciałbym tylko, żeby ten jej zapał do nauki i gorliwość szkolna przełożyła się także na domowe obowiązki, bo po przyjściu do domu ze szkoły jest niesamowicie roztrzepana i rozkojarzona. No, ale nie można mieć wszystkiego od razu, a także z dziećmi trzeba mnóstwo cierpliwości.

Druga sprawa dotycząca marcowej Idusi to fakt, który nastąpił w momencie kiedy odprowadzaliśmy moich rodziców na lotnisko w Newark. Odlatywali oni do Polski po miesięcznych odwiedzinach. Kiedy żegnaliśmy się każdemu polała się lub przynajmniej zakręciła łezka, ale Idusia po prostu zaczęła strasznie żałośnie szlochać. Było jasne, że ciężko przeżywa to rozstanie, bo zżyła się z dziadkami, a w szczególności z babcią Gabrysią, która czesała ja każdego ranka w warkoczyk, a przed snem czytała bajki do poduszki. Aby nie powiększać traumy nie czekaliśmy na moment, kiedy rodzice znikną w korytarzu prowadzącym do rękawów samolotowych, tylko to my jako pierwsi opuściliśmy teren dzielący odprowadzających od odjeżdżających. Idusia łkała jeszcze całą drogę i była niepocieszona przez praktycznie resztkę niedzieli i nic nie było w stanie zmienić jej nastroju. Proponowałem lody z bitą śmietaną, a także filmowy seans jej ulubionej Roszpunki, ale jej odpowiedź była przecząca. Nawet Antoś próbował ją pocieszać mówiąc: "Ida, ta-tan?" (czyli, czy nie chciałaby polecieć z nim samolotem, bo on był przekonany, że jadąc na lotnisko to my właśnie będziemy się gdzieś wybierać i potem był bardzo rozczarowany, kiedy pakowałem go z powrotem do auta). Ale to też nie działało. A kiedy zapytałem "To co Idusiu chciałabyś, żeby Ci się poprawił humor?" odpowiedziała: "Ja chcę dziadzia i babcię...". Nic dodać nic ująć... Nie miałem pojęcia, że tak to przeżyje. Gdybym wiedział, nie zabierałbym jej na lotnisko - pożegnaliby się w domu i jakoś Ala by ją zajęła, a tak? Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość... Ale ta sytuacja sprawiła, że zastanowiło mnie jeszcze jedno: czy aby na pewno powinniśmy szukać pracy dla Ali daleko od wszystkich? Od rodziny i przyjaciół? Jak nasze dzieci przeżyją taką rozłąkę? Jak my sobie z tym poradzimy? Zarówno Ida jak i Antoś są bardzo uczuciowi i rodzinni (szczególnie Idusia, która n.p. ostatnio upodobała sobie dziewczynę Jarka, Lauren, i bardzo się z nią zaprzyjaźniła), więc dlaczego nie starać się szukać rozwiązań polubownych? Tym bardziej, że z teściami za ścianą nie jest nam wcale źle a wręcz przeciwnie - ich pomoc jest nieodzowna. Jesteśmy i będziemy im za to co dla nas teraz robią dozgonnie wdzięczni. Zaproponowałem więc Ali, żeby nie przymykała oczu na oferty z NJ. Nie ma ich wcale tak wiele, więc otwarcie się na lokalny rynek pracy z pewnością nam nie zaszkodzi.

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.