SPORT, WYWIADY, POLONIA

Walentynki 2011

Trochę mi smutno, bo dziś Walentynki, a moja Ala taka zabiegana... Dziś przed pracą przygotowała nam śniadanie (moje ulubione poppy seed bagels with strawberry cream cheese z "DonkinDonuts") co było mega słodkie (dosłownie i w przenośni), ale jest już po 15-tej i do tej pory jeszcze nie udało nam się ze sobą porozmawiać. Ja dzwoniłem, ona nie odebrała. Ona dzwoniła, ja nie mogłem podnieść słuchawki. Wymieniliśmy co prawda "kochliwe" sms-y, ale to przecież nie to samo... Mam nadzieję, że zdążymy zjeść dziś chociaż jakieś sushi w domu i że spodobają się jej dwa tuziny róż z czekoladkami, które zamówiłem za pośrednictwem proflowers.com (dużo lepsze deals niż 1800flowers.com - ciekawe jak z jakością?). Zabiegana, zapracowana, skonfundowana ta moja żona... Ale i kochana też! Happy V-Day, hon!

A propos proflowers.com to na ich stronie głównej widnieje dziś takie oto ciekawe motto : "When She Sees It, She Won't Mind It's Late" - bardzo kreatywne!

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.