SPORT, WYWIADY, POLONIA

W oczekiwaniu na Antosia...

O ile się nie mylę z moimi rachunkami to jutro zaczyna się 41 tydzień. Więc czekanie trwa, ale już naprawdę widać metę. Okrąglutki brzuszek Ali jest ślicznie napięty. Do tego stopnia, że - według samej nosicielki - "już chyba więcej nie można". Czuje się dobrze, choć częste chodzenie do łazienki (szczególnie w nocy) czy ograniczona mobilność doskwiera Jej coraz bardziej. Jak twierdzi marzy o tym, żeby przespać całą noc na brzuchu. To drugie życzenie być może będzie w stanie spełnić już w tym tygodniu, ale na przespanie całej nocy trzeba będzie poczekać jakieś kilka miesięcy ;-). Ale damy radę. Nie boimy się, bo mimo iż to będzie nasz pierwszy chłopiec i na dodatek ponoć z każdym dzieckiem jest inaczej - jesteśmy gotowi. Przemeblowaliśmy sypialnię odseparowując Idki łóżeczko od naszego, które teraz stoi na środku. Ale i tak spędzam więcej czasu na idusinym, bo nasz skarbek budzi się w nocy ładnych kilka razy i używając swojego łamiącego serce "Tatusiu przytul mnie..." zwabia mnie do siebie. Czasem żartobliwie stwierdzam, że czuję się jakbym miał kochankę, bo wymykam się w nocy z łoża małżeńskiego i wracam do niego kompletnie wyczerpany tuż przed świtem. Na malutkim łóżeczku Idusi nie ma mowy o spaniu, bo kilka chwil po tym jak się tam położe wszystko mi drętwieje. Ale nie narzekam i traktuję to jako hartowanie przed wstawaniem do Antosia.

A propos Antosia, to w drugim rogu sypialni stoi antosine łóżeczko z materacykiem, pościelą i karuzelą ze zwierzątkami. Są też "changing table" (taki z szufladkami pod spodem) i biały fotel do karmienia, które zakupiliśmy w ubiegłym tygodniu w IKEA. Na dole mamy przenośne łóżeczko Pack'n'Play firmy Graco oraz kolejny fotel dla karmiącej matki (nawet z podnóżkiem). Ciuszków mamy od zatrzęsienia, sprzętu do karmienia, kąpania, higieny też pod dostatkiem, mentalnie też jesteśmy przygotowani. I chyba oboje już nie możemy się doczekać, choć Ala czasem żartobliwie stwierdza, że będzie tęsknić za swoim kochanym "Obcym" ;-). Nie dziwię się Jej, bo dla mnie sama myśl, że miałbym kogoś nosić wewntrz siebie przez ileśtam czasu jest zupełnie jak z filmu Sci-Fi. Nie mogę sobie tego wyobrazić, ale właśnie dzięki temu chylę czoła przed Matką Naturą i Panem Bogiem. Za ten cud poczęcia i dar życia. I nieco tchórzliwie i samolubnie cieszę się, że jestem facetem, bo to nie ja będę rodzić.

Oglądaliśmy niedawno filmiki na youtube, na których kobiety w różnych warunkach rodziły swoje dzieciaczki (swoją drogą to dzięki YouTube!!! Bo to naprawdę świetny pomysł, z którego mogą i zapewne korzystają spodziewające się pary, które tak naprawdę to chyba nie wiedzą czego... się spodziewać ;-). Osobiście najbardziej przypadło mi do gustu rodzenie w wodzie. Fajnie byłoby, gdyby nasz Wodniczek też przyszedł na świat w środowisku H2O, ale Ala nawet nie chce o tym słyszeć. Zdaje sobie sprawę, że to nie trwa kilka minut i wie, że nie wytrzymałaby w takiej pozycji przez tak długi czas. Poza tym "kto dolewałby Jej ciepłej wody, aby utrzymać odpowiednią temperaturę"? Więc będziemy rodzić naturalnie, ale na suchym lądzie. Przynajmniej taką mamy nadzieję. Choć na razie skurczów nie ma zbyt wiele a i - jak się okazało podczas ostatniego badania 10 dni temu - rozwarcie nie postępowało. Jutro widzimy się z Dr. Gof po raz kolejny i zobaczymy jak sprawy się mają obecnie. Wiemy tylko tyle, że z Antosiem jest wszystko w porządku, że małowodzia nie ma, no i że jest obecnie większy niż noworodkowa Idka (3.04kg). Po cichu też cieszymy się, że dotrwaliśmy do Lutego, bo lepszego prezentu na 35-te urodziny nie można było sobie wymarzyć.

Idka też się sposobi. Jest słodka, kiedy przytula się do brzuszka, kiedy go głaszcze, całuje, coś do niego szepce. Ostatnio jedną z najbardziej ulubionych wspólnych zabaw jest udawanie rodzinki już z Antosiem w składzie. Idka jest Mamą, ja Antosiem, a Ala... mną ;-) Połapać się w tym wszystkim - szczególnie na początku - było naprawdę niełatwo i zajęło nam to trochę czasu zanim przestawiliśmy się na właściwe tytułowanie osób zainteresowanych. Idka jednak zawsze dzielnie stoi na straży reguł i zasad gry. Pamięć ma naprawdę absolutną - nie można się przy Niej pomylić, bo zaraz będzie korygować, upominać - to niesamowite! Więc udaję głodnego, niezgrabnego niemowlaka, a Idka mnie piastuje, karmi, dba o mnie, usypia, śpiewa kołysanki i czyta bajeczki. Dziś rano "czytała" mi Czerwonego Kapturka - oczywiście po swojemu, ale brzmiało to naprawdę imponująco: logicznie i chronologicznie, z zachowaniem najważniejszych faktów i według właściwego scenariusza. Znowu niesamowite! Bardzo jesteśmy dumni, że taki rozgarnięty z Niej maluszek. Swoje imię pisze już z pamięci i coraz lepiej Jej to wychodzi. Potrafi też z drobną asystą poukładać z klocków inne wyrazy, przede wszystkim: MAMA, TATA i ANTOS. W przedszkolu nadal jest chwalona, że bardzo szybko się uczy i w mig pojmuje rzeczy, jest grzeczna i nie grymasi. Chodzi tam chętnie (w dalszym ciągu rano zawożę Ją tam ja, a Ala odbiera Ją ok godz 15:00), czasem bawimy się w przedszkole (Idka jest panią Kasią, Ala panią Jolą, ja Kacperkiem a rozmaite lalki pozostałymi dziećmi) i jest przekomicznie. Ale widać, że na pewno nie jest to stracony czas, że rozwija się tam pod wieloma względami. Weźmy np. maniery - kiedy spożywa jakiś posiłek to broń Boże się odezwać - zaraz krzyczy, że "Psy jedzeniu sie nie gada". Albo po konsumpcji grzecznie pyta: "Ja juz zjadłam. Mogę juz iść?". Coraz lepiej maluje - już nie wyjeżdża poza kontury i nie frustruje się, gdy coś Jej nie wychodzi. Ruchy czyni powolne i dokładne, kolory dobiera starannie. Serce rośnie... W domu czasami wymyśla (szczególnie w kwestiach garderoby - są rzeczy, których za Chiny nie założy, a do spodni czuje wręcz awersję i nie wciągnie ich na pupę, bo "nie jest chłopakiem"), czasem grymasi i jest czasem rozkapryszona, ale przeważnie jest wprost przesłodka. Dziś miała kupę frajdy, bo w obliczu naprawdę wspaniałej pogody udaliśmy się na Górki Patersońskie, gdzie, mimo odwilży pojeździliśmy sobie na sankach (raz nawet zjechaliśmy wraz z Alą, która śmiała się, że chciała w ten sposób wywołać poród ;-) i pofiglowaliśmy na śniegu do woli. Idka uparła się, aby zjeżdżać sama - trochę miałem pietra, bo pagórek był całkiem sporych rozmiarów, ale po chwili przekonałem się, że nawet jeśli już doszło do wywrotki, to zaraz wstawała z uśmiechem na ustach. Najwięcej radości sprawiały Jej zjazdy na sam dół prosto w krzaki. Pewnie ma to po mamie ;-)

Potem jeszcze udaliśmy się na spacer i pofisiowaliśmy trochę przed domem. Idka tak się wybiegała, że koło 8:30 padła. Bez mycia, czytania bajek i rytualnych ceregieli. Zdążyła tylko wytrąbić swoje ulubione "mlecko do kubecka z kaską" i odleciała.

A my cieszyliśmy się z odwiedzin moich rodziców, którzy ostatnio zaglądają do nas coraz częściej i chyba chętniej. Doceniamy to, bo wyrwać ich z domu czy sprzed TV Polonia to naprawdę nie lada wyzwanie. Ale chyba im też fajnie jest z nami posiedzieć, pogadać i mile spędzić czas. Szkoda tylko, że tym razem zabrakło Mariolki, ale ponoć miała katar, więc jest usprawiedliwiona.

Ja miałem dziś jeszcze jedną okazję do celebrowania jako że odbył się finałowy mecz w futbolu amerykańskim, w którym Pittsburgh Steelers pokonali po zaciętej walce Arizona Cardinals. To oczywiście wielkie wydarzenie w Ameryce. Oczy wszystkich zwrócone były dziś na Tampa Bay, ludzie organizowali imprezy w domach a w barach i pubach wszędzie było tłoczno od fanów futbolu. SuperBowl to także święto medialne, bo tradycyjnie nic innego nie może równać się z oglądalnością tejże właśnie imprezy. Za 30-sekundową reklamę w trakcie transmisji trzeba było zapłacić w tym roku - bagatela - 3 miliony dolarów!!!! Niech mi ktoś powie, że w Ameryce jest jakiś kryzys...

Moja radość pochodziła z faktu, że uczestniczyłem w tzw "superbowl office pool" czyli grze o zasadach bukmacherskich, organizowanej przez moich kolegów z pracy. Kartkę papieru dzieli się na 100 kwadratów i oznacza każdy z nich losowo wybraną liczba od 0 do 9. Liczby oznaczają prawdopodobne wyniki, które mogą osiągnąć obie drużyny na koniec każdej ćwiartki. Koszt jednego kwadraciku to $2. Ja - podobnie jak w ubiegłym roku - wykupiłem ich 10. Rok temu mi się nie poszczęściło, ale w tym roku mój typ pokrywał się z rezultatem z końca drugiej kwadry. A to oznaczało wygraną w wysokości $50. Za 1 i 3 ćwiartkę kasa wypłacała po $25, natomiast za trafne wytypowanie końcowego wyniku przysługuje nagroda w wysokości $100. Jutro w pracy będziemy więc rozprawiali o tym kto ile wygrał, komu nagroda przeszła tuż obok nosa i kto stracił najwięcej. W sumie bardzo fajna zabawa, która sprawiła, że oglądanie futbolu stało się całkiem znośne.

Jest 1:26 w nocy, czas zawinąć mój złamany paluszek (to już tydzień od czasu kiedy twarda i mocno kopnięta piłka trafiła mnie w rękę co zaowocowało złamaniem palca serdecznego - musiałem iść na izbę przyjęć i niestety straciłem w rezultacie moje obrączki! Opuchlizna była zbyt zaawansowana...) w usztywniającą szynę i bandaż i iść spać. Jutro wielki dzień: wypłata wygranej i wizyta u Dr. Gof. Ciekawe ile jeszcze Antoś posiedzi w brzuszku? Wychodź kochanie, wszyscy na Ciebie czekają. Ja i moje dziewięć palców w szczególności. Teraz prawdziwy ze mnie Tomcio Paluch ;-)

4 komentarze

Avec pisze...

Przepadam za czytaniem tych słodkości. Cieszę się, że wszystko się Wam układa. Naprawdę Antoś już nie powinien zwlekać z pojawieniem się na świecie.
Na pewno będzie takim cudem jak Idusia. Pewnie aż trudno uwierzyć, że możliwe jest jeszcze większe szczęście:)

Unknown pisze...

Dzięki Ewciu, jednak Antoś zdecydował, że nie będzie moim prezentem urodzinowym ;-) Dobrze mu w brzuszku... A więc czekania ciąg dalszy. Pozdrawiam!

PenelasiaCruz pisze...

i ja tez uwielbiam to czytac, taka blogosc mnie ogarnia i jakos tak zawsze mimowolnie pojawia sie usmiech na twarzy, czytajac o czyims szczesciu...
wiadomo ze w brzuszku u mamy najlepiej kazdemu maluszkowi! :) ale mozesz jak pogadasz z nim jak mezczyzna z mezczyzna to zmieni decyzje i dolaczy do Waszej wesolej gromadki! :)

PT Sport pisze...

próbowałem, ale gadanie nie skutkuje. Nawet Mu obiecałem, że zabiorę go na następną walkę Adamka. i też nic ;-) dzięki wielkie za kochane komentarze!

Obsługiwane przez usługę Blogger.