SPORT, WYWIADY, POLONIA

Lider w Poznaniu, rower w Krakowie, Antoś w brzuszku

Idusia Mikołajkowa
Niedziela wieczór, właściwie już noc - za 10 minut 22:00. Muszę się streszczać, bo na laptopie baterii zostało na ok 35 minut, a nie chce mi się już schodzić na dół po kabel - tym bardziej, że nie powinienem się rozpisywać z jeszcze jednego powodu. Mianowicie Idka poszła dzisiaj spać... ok 5:30! Naprawdę, to nie jest prima aprilis. Nasza rozrywkowa córka padła mi w aucie zaraz po odwiedzinach u mamy, która znowu dzisiaj ma dyżur. Nie dojechaliśmy nawet do domu. Przebudziła się ok 7 (na "odsikanie"), ale potem obligatoryjnie potłamsiła moje ucho i znowu padła w objęcia Morfeuszowi. Śpi słodziutko, oddychając równomiernie - uwielbiam patrzeć na jej błogość podczas snu... Jest takim małym (choć ona nie cierpi tego stwierdzenia - dziś w szpitalu, kiedy czekaliśmy na Alę, podeszła do nas Ali "współwięźniarka" (rezydentka bodaj drugiego roku), która rozpoznała Idę ze zdjęć. Przedstawiła się i po angielsku zwróciła się do Idusi per "Bejbi" na co Idka prychnęła: "Nie jestem BEJBI") aniołkiem...To nic, że znowu śpi w "opakowaniu" ;-) Przecież nie będę jej zakłócał snu...

Mam więc dosłownie chwilkę na pisanie, bo Idka pewnie jutro wstanie przed kurami, więc muszę być na to gotowy. Ale chciałem przed snem napisać o tym, jak bardzo cieszę się, że mamy lidera w Poznaniu! Oglądałem dzisiejszy mecz z Polonią Bytom z prawdziwą przyjemnością. Gra szybka, pomysłowa z polotem i fantazją - tak dobrze nie grał żaden polski klub od czasów Wisły Kasperczaka. I co najważniejsze Lech zaskakuje regularnością. Już nie zdarzają mu się głupie wpadki i można być przekonanym, że chłopaki zawsze dadzą z siebie wszystko. Dlatego jestem spokojny o mecz z Feyenoordem. Wygrają dwoma bramkami, Depor "kulnie" Nancy i Kolejorz wyjdzie z grupy z jak najbardziej zasłużonego drugiego miejsca. Tylko CSKA było poza zasięgiem poznaniaków.

Jak już o Lechu, to cieszyłem się, że znowu na boisku na kilkanaście minut pojawił się Rejsik. Mógł nawet strzelić gola, ale piłka przeszła tuż obok słupka. Pisaliśmy do siebie w ub. tygodniu, może jakoś za kilka dni uda mi się do niego zadzwonić. Ciekawe czy granie ogonów mu odpowiada czy akceptuje to dla dobra drużyny? Pewnie po troszku i jedno i drugie. W pomeczowej relacji widziałem go w czapce Mikołaja i w naprawdę dobrym humorze!

Wpadłem też dziś na pomysł, żeby przeprowadzić wywiad z Rengifo do igola. Oczywiście po hiszpańsku. Nikt za bardzo o nim nic nie wie, a przecież facet końcówkę sezonu ma rewelacyjną. Poproszę Rejsika o namiar - z pewnością nie odmówi. Ostatnio przeprowadzałem wywiad (tydzień temu) z bramkarzem Korony Kielce i byłym reprezentantem naszej młodzieżówki - Radkiem Cierzniakiem. Oczywiście przygotowałem się do wywiadu jak należy, dlatego wyszło całkiem fajnie. Skorzystałem z okazji, że Korona była w USA przez 2 tygodnie, a Radka wybrałem dlatego, że Leo właśnie powołał do po raz pierwszy do dorosłej reprezentacji. Wywiad oraz moje dwa ostatnie teksty felietonowe z cyklu "Futbol jest Wielki!" można przeczytać na www.igol.pl

Ostatnio pisanie bardzo mnie pochłonęło. Nie ukrywam, że z chęcią bym się przebranżowił. Tyko za bardzo nie mam pomysłu jak to zrobić. Napisałem do Wyborczej i Onetu oraz portalu 90minut.pl (najbardziej poczytny z piłkarskich portali), ale do tej pory nie dostałem żadnej odpowiedzi. Chciałbym to robić na codzień (ktoś powie, że przecież i tak to robię), ale nie ukradkiem, tylko legalnie, dla frajdy i jakiś pieniążków. Czekam na odpowiedzi i oczywiście będę pisał dalej, bo tylko w ten sposób udowodnię Rejsikowi, że warto postawić na mnie przy wyborze autora jego książki biograficznej. Miał on oferty jeszcze od Borka i swojego agenta Damiana Raciniewskiego, ale do końca jeszcze się nie zdecydował, bo - jak sam stwierdził - chciałby tę książkę wydać dopiero po zawieszeniu butów na kołku, a na razie planuje jeszcze trochę pograć. Korci mnie, aby zadać mu pytanie, czy w przypadku zdobycia Mistrzostwa Polski da sobie spokój? Czy uda się gdzieś indziej na piłkarską emeryturę? Nie wyobrażam go sobie w innym klubie, chyba, że w New York Red Bulls ;-)

Dosyć o piłce, bo dużo się dziś wydarzyło. Spełniło się marzenie Adasia z Krakowa, który marzył o rowerze Kona Stab Supreme! Cieszę się niezmiernie, bo przecież pieniążki na rower (cudem gdzieś skądś znaleziony przez Ilonkę i sprowadzony do sklepu na Long Island aż z Kanady za $3100 - co i tak stanowi 50% ceny rynkowej) oraz wysyłkę (którą się zajmowałem osobiście) zebralismy podczas tegorocznego Radiotonu. Było trochę dramaturgii i czekania bo rower szedł ponad 3 tygodnie, tzn jak się później okazało doszedł w 10 dni, a resztę przeczekał na składzie celnym, ale udało mi się włożyć kij w mrowisko i nazajutrz po mojej interwencji rower był już w siedzibie FMM w Krakowie. A potem Adasiowi się pogorszyło i nie można było spełnić marzenia, bo wylądował w szpitalu. Ale w końcu się udało i jestem mega dumny i szczęśliwy. W końcu będę mógł napisać o tym do kasinego PLUSA, w którym w dalszym ciągu ukazują się apele Marzycieli oraz podopiecznych Fundacji Niesiemy Nadzieję.

A propos FNN to paczki z akcji "Seans z Gwiazdą - Quo Vadis" (a tak apropos Magdy M to dowiedziałem się z Facebook, że jest w stanie błogosławionym! Oczywiście pospieszyłem z gratulacjami, ale jakoś MM nie kwapi się do odpisania - jak zwykle zresztą) zapakowane już od tygodnia (jest ich w sumie 14), ale jeszcze nie wysłane. Jestem w kropce, bo miałem obiecane od ludzi z polskiego radia, którzy pośredniczą PolAmerowi, że zajmą się wysyłką i że koszty będą groszowe. Kiedy okazało się, że mam tych paczek kilkanaście zaczęli kręcić nosem i powiedzieli, że darmo to mi mogą wysłać jedną paczkę, a za resztę będę musiał zabulić w/g ulowych (ze zniżką 20 centów na funcie) taryf wagowych. Czyli szybko wszystko podsumowując ($7 opłata manipulacyjna plus 80 centów za funt) wyszło prawie idealnie $50 za paczkę. Kupa kasy. Paczki nie są może wielkie, ale ciężkie już tak, bo wsadziłem tam m.in. słodycze, masło orzechowe, sól, krakersy, pastę do zębów, dezodoranty, kawę, herbatę, czipsy, makaron, ryż, soczki, cukier, mąkę i płyn do prania. Uzbierało się tego 55 funciaków. No i teraz nie mam wystarczająco kasy, żeby to wysłać. W sumie uzbieraliśmy $535 na pokazie + $470 w czekach + $170 w donacjach gotówkowych. Na zakupy wydałem ponad połowę a resztę miałem wydać na jakąś fajną odzież (typu podkoszulki, skarpety itp) dobrze, że tego nie zrobiłem, bo nie miałbym w ogóle kasy na wysyłkę. Według moich ostatnich obliczeń wynikało, że zabraknie mi na wysłanie 1-2 paczek. W ubiegłym tygodniu otrzymałem kolejne dwa czeki na $100, więc w sumie mam już wystarczająco, ale problem jest innej natury. Są to paczki świąteczne, więc nie mogą one iść drogą morską, która trwa blisko dwa miesiące. A stawki za paczki lotnicze są dwukrotnie wyższe. Staram się więc (m.in. za pośrednictwem Piotrka Piwowarczyka, który rozstał się już chyba definitywnie z J.C., ale mimo wszystko wraca do Meksyku) dotrzeć do właściciela PolAmeru pana Koteby. Mój plan jest iście diabelski - będę go prosić o wysyłkę tych paczek samolotową, ale w/g stawek morskich. Spróbuję, w morde mi nie da. Przynajmniej nie przez telefon.

Ale na razie muszę jakoś złapać na niego namiar. Może Mariolka Durzyńska z radia pomoże? Dzwoniłem do niej dziś, będę dzwonić i jutro. Czas ucieka, a wysłanie tych paczek statkiem serialnie będzie mega porażką. Gdybym wiedział, że radio mnie tak wykiwa to nie bawiłbym się z paczkami, tylko wysłałbym Mariuszowi kasę przez Western Union i on na miejscu zrobiłby super wypas zakupy. Ale to kolejna nauczka i doświadczenie dla mnie na przyszłość.

Idusia dżokejka - na imprze u kuzynki. Z tyłu rzeka Hudson i górny Manhattan.
A jeśli już o przyszłości to najbliższą jej wariacją jest nazajutrz, a że to już za niespełna godzinkę (znowu się rozpisałem) to czas na spanko. Smucę się, że mojej żonki i 32-tygodniowego zarodka tu nie ma, ale cieszę się, że w końcu będzie mi dane przespac się na "Dużym Łóżku". Ostatnio monopol na takie luksusy mają tylko i wyłącznie moje panie a ja - uosobienie skromności - muszę zadawalać się idusinym przykrótkim z deka łóżeczkiem. Ale niech już tam im będzie - mało się widują w dzień, to niech się poprzytulają chociaż w nocy. Bo tak to się zawsze zaczyna, chociaż kończy zgoła inaczej - bo Idka "wędruje" w nocy po całym łóżku i niejednokrotnie budzę się z nią pod pachą ;-) Co też mi absolutnie nie przeszkadza, bo kocham ją każdym moim oddechem.

Ostatni już akapit poświęcę 32-tygodniowemu już brzuszkowi, a właściwie jego mieszkańcowi. Otóż jak się dowiedziałem ze stronki BabyCenter.com Maleństwo posiada już paznokcie i prawdziwe włosy! Waży około 3 i 3/5 funta (już bez żadnych 20 centowych zniżek ;-) i mierzy około 17 cali. I jest kochany, aktywny, kopiący mamusię do bólu. I nadaje Ali i brzuszkowi taki śliczny wygląd. I już go widać jak rozpycha się łokciami! Uwielbiam na to patrzeć, dotykać brzuszka, czasem sobie z nim pogadać. Rozsadza mnie szczęście i choć z jednej strony już się nie mogę doczekać, to z drugiej fajnie jest przeżywać to ponownie. Wczoraj na urodzinkach u Idki kuzynki Alexis (całkiem fajne przyjęcie z prawdziwym, wynajętym kucykiem, którego dzieciaki mogły poujeżdżać i pokarmić jabłkami, choć długo to nie trwało, bo odbywało się to oczywiście na dworze a było piekielnie zimno) obserwowałem "zabawę" trzech chłopców nicponiów - bo jak inaczej nazwać 3-5 letnich wandali? W pokoju, gdzie bawiła się Idka, Alicja i Tosia dokonywali istnych spustoszeń kopiąc, rzucając i demolując wszystko co różowe. Awersję do koloru jak najbardziej kumam, ale dlaczego była w tym taka dzika satysfakcja? Dlatego zastanawiałem się czy nasz mały mężczyzna też będzie z takiego gatunku czy też może uda nam się wychować go na dżentelmena? Oczywiście nie lalusia, łobuziaki też potrafią być kochane, ale wszystko ma swoje granice. Dziś natomiast tak sobie myślałem, że fajnie byłoby gdyby był naprawdę podobny do Idki - że gdyby ich oboje zobaczyła osoba postronna, to żeby nie miała wątpliwości co do tego, ze są oni rodzeństwem. Ala natomiast marzy o blondasie z niebieskimi oczami. Jedno jest pewne, że będzie niesamowicie przystojny ;-) Nadal z Idką nazywamy go "Antosiem" ku rozczarowaniu Ali, która bezskutecznie usiłuje przekonwertować nas w kierunku "Krzysio-Kubusia". Ale my się nie damy. Chyba, że za kasę. Bo przecież wszystko w tym świecie ma swoją cenę ;-)

Ps. A tak apropos górnego zdjęcia i Mikołajek, to wczoraj Łukasz od Mariolki, mój pierworodny chrześniak, skończył 19 lat... Happy Birthday stary, życzę Ci, abyś dalej chciał zostać policjantem, ale nie dlatego, że cały dzień siedzą w furach i żrą pączki ;-)

3 komentarze

PenelasiaCruz pisze...

buziaki dla Was :* trzymam kciuki za wysylke paczek swiatecznych! komu jak komu ale Tobie uda sie na pewno! :)
w srode wigilia fundacyjna, wybieram sie w tym roku, ale jak pisala Karolina bedzie Was strasznie brakowac, Ciebie, Ali i Idusi... i Przyszłego Potomka tez!!! :)

Unknown pisze...

dzieki Asiulku! udalo sie! opisze to jakos wkrotce ;-) Wesolych Swiat!

PenelasiaCruz pisze...

Szczesliwego Nowego Roku Kochani!:)

Obsługiwane przez usługę Blogger.