SPORT, WYWIADY, POLONIA

Idy Wrześniowe

czyli miało być o wszystkich, a jest o najjaśniejszej gwieździe rodu Moczerniuk...

Ostatnio moje posty zdominował sport, a ściślej rzecz biorąc piłka, co nie spodobało się niektórym czytelnikom (przepraszam Asiu), ale przypadło do gustu innym (dzięki Ewcia!)! I jak tu wszystkich zadowolić? Zapewniam jednak, że to nie dlatego, że nie mam o czym pisać - wręcz przeciwnie, ale jakoś tak czasu coraz mniej. Mam wrażenie, że dni są dla mnie za krótkie i chyba wolałbym, aby trwały ze 30 godzin. Z drugiej strony znając swoje słabe strony to pewnie i wtedy robiłbym wszystko w biegu, tylko może nieco wolniejszym ;-)

Bardzo lubię blogować, ale chyba za bardzo się spinam i rozpisuję więc muszę trochę zmienić taktykę i pisać "eventowo" miast "pamiętnikowo". Będzie trochę mniej obszernie, ale za to może bardziej systematycznie i zorganizowanie tematycznie. Bo do tej pory często łapałem się na tym, że zaczynałem pisać posta i czasem edytowałem go przez kilka dni. Niektóre dalej "siedzą w poczekalni". Więc ten dzisiejszy post będzie podsumowywał Moczerniukowy wrzesień, a potem postaram się wrócić do pisania relacyjno-publicystycznego. Co z tego wyjdzie? Pożyjemy, zobaczymy.

Najważniejszy jest oczywiście Antoś/Kubuś/Krzysiu. Ma już 22 tygodnie i czuje się świetnie u Mamusi w brzuszku. Kopniaczki (zapewne po tatusiu) i rozpychanie się łokciami (to z kolei po mamusi) zaczęły się już jakiś czas temu, ale na razie wyczuwalne są tylko od "środka". Brzuszek Ali jest już ślicznie zaokrąglony i od kilku tygodni pokrywają go modne ciuszki ciążowe. Może to dziwnie zabrzmi - ale Ali naprawdę jest "do twarzy" w ciąży ;-) Jest taka rozpromieniona, "smooth" i dostojna - nie bez powodu stan ten nazywany jest błogosławionym ;-) Oprócz tego huśtawki nastrojów zniknęły a w ich miejsce pojawiło się takie fajne "familijne" nastawienie. Obojętnie o jakiej porze lubimy sobie "pomisiować" na łóżku w pozycji "łyżeczkowej" (wprost uwielbiam dotykać brzuszka!), obsypujemy się ciepłymi epitetami, rozmawiamy o przyszłości lub po prostu spędzamy ze sobą czas. Wczorajszy wieczór spędziliśmy na ten przykład w livingroomie, przy zapalonych świeczkach, herbatce i muzyce. Ala siedziała nad jakimiś raportami, a my z Idką graliśmy w świeżo zakupione (na wyprzedaży garażowej za $1!!!) kręgle, "pamięciówkę" z obrazkami zwierzaków i zabawę lalkami (oczywiście postacie disneyowskie: książę Eryk i królewna Śnieżka). A potem oglądaliśmy odcinek "Smallville", w którym Lana i Lex biorą ślub (Idka cały czas czekała na pojawienie się Pani Młodej) i przez chwilę poczułem się strasznie milutko, zupełnie jak w Poznaniu... Ala też stwierdziła, że właśnie tak wyobrażała sobie wieczory w rodzinnym gronie i ciężko było Jej nie przyznać racji. W tym zabawowym gwarze, zgiełku, hałasie krzyczącej i śmiejącej się do rozpuku Idusi odnaleźć można było pewien magiczny spokój i komfort. Czas płynie sielankowo, nie ma żadnego pośpiechu, żadnych trosk, obowiązków - po prostu relaks i radość z tego, że spędzamy go ze sobą. Doprawdy nie wyobrażam sobie, że mogłoby istnieć coś, co wolałbym robić w takiej chwili. I fajne jest to, że zdajemy sobie sprawę, że za kilka miesięcy będzie jeszcze radośniej! W livingroomie znajdzie się miejsce na fotel dla karmiącej matki, przybędzie kołyska, a na podłodze położymy ciepły dywan - żebyśmy nie musieli z Idką wylegiwać się na kocach. I będziemy znowu relaksować się familijnie. Już we czwórkę.

Z jednej strony nie możemy się doczekać, ale z drugiej staramy się celebrować ten wyjątkowy okres. Przygotowujemy się powoli, bez jakiegoś szaleństwa. Odżywają wspomnienia z okresu B.I. (czyli Before Idka), a zdobyte doświadczenie z pewnością procentuje. Wtedy uczyliśmy się tego po raz pierwszy: najpierw w szkole rodzenia, a potem już "na żywo". Pamiętam moment, w którym przywiozłem moje dziewczyny do domu ze szpitala - położyliśmy wtedy Idkę na naszym wielkim łożu i wpatrując się w to Maleństwo zaczęliśmy zastanawiać się co teraz? Baliśmy się tego, czy nasze akcje i reakcje będą prawidłowe, bo przecież mimo iż czuliśmy się "ready" to nie sposób przewidzieć wszystkiego. Noworodki nie przychodzą niestety z instrukcją obsługi, a my nie mieliśmy żadnych doradców. Przez chwilę czuliśmy się osamotnieni i zupełnie bezradni. Ale właśnie ten moment - w którym zaczynasz instynktownie podejmować decyzje dotyczące kogoś, kto istnieje dzięki Tobie i jest od Ciebie zupełnie zależny - był dla nas przełomowy. Pierwszy płacz głodnej Iduśki wyrwał nas z letargu i zaczęliśmy nasze dorosłe życie.

Ciężko uwierzyć, że od tamtej chwili minęło już prawie 3 lata. Ale wystarczy spojrzeć na jedyny namacalny dowód - Idusię - żeby pozbyć się złudzeń. Nasza córeczka jest przekochana i nie przestaje nas pozytywnie zaskakiwać. Ma bardzo fajny charakter, chociaż miewa huśtawki nastrojów, ale to w końcu "a woman". Jest ciekawa świata, bardzo lubi nowe doświadczenia i chętnie o nich później opowiada. W ubiegły weekend wybraliśmy się na grzyby (na zaproszenie Marcina Pisarczyka) i mimo iż na początku wszechobecność drzew Ją nieco omieśmielała (bała się zwalonych drzew myśląc, że to krokodyle z bajki o Królewnie Śnieżce), ale potem się rozbrykała i chętnie buszowała wśród liści, przedzierała się przez paprocie, brodziła w strumyku (uzbrojona w gumowce), albo urządzała sobie bieg z przeszkodami pomiędzy kłodami i konarami. Grzybki jakoś średnio Ją interesowały, ale po znalezieniu jednego bardzo chętnie pozowała z nim do zdjęć. Większy efekt wywołały ślimaki i fakt, że zajadają się podgrzybkami. Pytaniom w stylu: "A czemu? A dlaczego?" nie było końca. Wypad do lasu bardzo się więc udał, mimo iż grzybków było jak na lekarstwo. Ale nie wróciliśmy do domu z pustymi rękami: honor uratowali dziadek Sławek i wujek Marcin, którzy zebrali pół wiaderka.

Podobnie było kilka tygodni temu, kiedy to w pewną wyjątkowo duszną sobotę wybraliśmy się na jabłka do sadu w Chester, NJ. Zabraliśmy ze sobą dziadka Sławka i Kamila. Potem dołączyła do nas Adriana z Tosią i Alexis. Sad był całkiem sporych rozmiarów i do punktu "zrzutu" dojeżdżało się na traktorze siedząc na sprasowanej słomie (wielka frajda!). Tam okazało się, że na całym obszarze znajdują się trzy odmiany jabłek. Dzięki metodzie organoleptycznej szybko przekonaliśmy się, że najsmaczniejszymi z nich były te o nazwie Gala. Idusia natychmiast zorientowała się, że łatwiej jest zbierać jabłka leżące w trawie niż zrywać je z gałęzi, w związku z czym nasze torby w okamgnieniu zapełniły się smacznymi, pachnącymi jabłuszkami, które spożywamy do dziś pod rozmaitymi postaciami (jabłeczniki, musy i szarlotki). Na szczęście dała sobie wytłumaczyć, że nie należy próbować każdego owocu tuż przed wrzuceniem do torby, co zminimalizowało ilość nadgryzionych jabłuszek. Ciężej było z weryfikacją owoców pod względem obecności robaczka, bo Idusia podeszła do sprawy bardzo skrupulatnie i na każdą skazę czy"pieprzyka" spoglądałą bardzo surowo i podejrzliwie. Dużo radości sprawiła także dziewczynom przejażdżka wózkiem ręcznym. Woźnicą byłem oczywiście ja, a o efektach można przekonać się oglądając poniższy filmik (więcej na youtube.com/kemot74).



Oprócz przebywania na łonie natury Idusia lubi malować, rysować, kolorować. Na zdjęciu obok daje upust swojej kreatywności malując dynię na jarmarku miejskim w Bloomfield (więcej zdjęć tutaj). Jest bardzo skupiona i skoncentrowana w tym co robi, choć trzeba przyznać, że nie jest zbyt dokładna. Raczej brakuje Jej cierpliwości i chciałaby, żeby wszystko od razu wychodziło Jej super. Jest więc tak samo ambitna i niecierpliwa jak mama ;-)

W nowym przedszkolu zaklimatyzowała się bez żadnych problemów. Nasze obawy, że może tęsknić za ciocią Agatką okazały się bezpodstawne. Chodzi tam chętnie, choć czasem muszę Ją czymś "zachęcić". Obie panie opiekunki - Jolę i Kasię - lubi w tym samym stopniu a i one też Ją bardzo chwalą. Jest pierwsza do zabawy, nie grymasi przy posiłkach, jest grzeczna i pomocna. Dziwią się bardzo, że zna dużo literek i potrafi liczyć bodaj do 19. Nas to nie dziwi, bo doskonale wiemy, że to potrafi i to w dwóch językach ;-) Bo ma naprawdę świetną pamięć. Wystarczy, że posłucha nowej piosenki kilkakrotnie, a już następnym razem będzie sobie słowa nucić pod nosem. Ostatnio zaskoczyła mnie niesamowicie wystukując na klawiaturze swoje imię. Potrafi też (z naprawdę niewielkimi podpowiedziami) napisać na kompie "Mama, Tata, Emma, Babcia, Dziadek, Karol, Zosia". Jest w przedszkolu ponoć jedynym dzieckiem, które zna imiona wszystkich przedszkolaków. Mało tego, zna też i nazwiska, bo czasem opowiada nam jak to "Ola Syrena przyniosła do przedszkola nową zabawkę", "Kacper Wazocha mówi: "Pij, pij, pij, pijjjjjjjj.... mleczko, mleczko, mleczko!" albo "James wyrzuca jogurt do śmietnika" (w ostatnim przypadku nie stosuje nazwiska, bo nie jest z Niej kapuś ;-)

Jest taka fajna, wygadana, lubi rozmawiać, czytać, oglądać bajki, śmiać się, wygłupiać. Czasem śmiejąc się zakrywa sobie buzię i mówi: "Ty zaltujeś tatuś" albo "Ale ty jesteś śmiesny tatuś..." Ma wtedy takie śliczne dołki w policzkach i ogniki w oczach... Nie lubi się za to kąpać, więc myjemy Ją już po zaśnięciu ;-) Czasem, przy myciu włosów musimy używać argumentu, że jeśli będzie stawiać opory, to włosy nie urosną i nie będzie miała kitek albo warkoczyków. Wiem, to bardzo drastyczne, biorąc pod uwagę Idusiną fascynację długimi włosami, ale cel uświęca środki. Nie radzi sobie także z jakąkolwiek krytyką pod Jej adresem. Jeśli spotka się ze stwierdzeniem, że jest niegrzeczna, albo, że coś źle robi to natychmiast w Jej oczach pojawiają się łzy i wpada w czarną rozpacz. Ta jednak mija zaraz po przytuleniu do najbliższego w danym momencie rodzica i solennych zapewnieniach, że będzie lepiej.

Jej słownictwo jest bardzo bogate, choć w zabawny sposób przekręca końcówki i w przypadku trudniejszych wyrazów nie radzi sobie z koniugacją i osobami. Kiedyś jadąc samochodem, zapytałem czy ma ochotę zajechać do DunkinDonuts na "manczkiny" a ona mi na to: "Nie. A co? Chcesz Ajslate?" Podczas ostatnich odwiedzin u moich rodziców poopowiadała im wszystko na temat Mamusi w ciąży, dzidziusia w brzuszku i Jej najnowszych upodobań imiennych: "Będzie Antoś albo Kubuś". I o tym co będzie po tym jak już dzidziuś przyjdzie na świat. Że będzie z nim spać na swoim łóżeczku, że będzie go przebierać i karmić i czytać mu bajki. Będzie naprawdę czułą i opiekuńczą siostrą - co do tego jesteśmy przekonani w 100%. Już teraz bardzo często głaszcze Alę po brzuszku i mówi: "Halo Antoś!" Normalnie serce rośnie z dumy i wzruszenia.

Jest przy tym wszystkim bardzo dziewczęca. Faza utożsamiania się z księżniczkami Jej chyba nigdy nie przejdzie (kołysanki z "Princesses" są Jej ulubioną bajką i zna je wszystkie na pamięć), uwielbia się stroić (tylko sukienki o jak najwyższym wskaźniku "obkręcowywalności"), malować, perfumować i nosić różne świecidełka. Podczas ostatniej wizyty w Linden trzymała sztamę z babcią. Dziadek nie mógł wkraść się w Jej łaski, bo powiedziała, że po prostu "to jest facet". A na pytanie moich rodziców na temat prezentu urodzinowego wypaliła bez wahania, że chce "Kolczyki". W sumie fajnie, bo nam pozostanie zrobienie dziurek ;-) Śpiewanie, tańczenie i "balet" od wielu dni pozostają Jej domeną. Czasami nawet nie musi mieć muzyki, aby sobie "podrygiwać". Ma bowiem tak bogatą wyobraźnię jak niesamowite pomysły. Ostatnio naciągnęła mamę na strój Ariel (taki na Halloween), ale ubzdurała sobie, że będzie w nim się uczyć pływać... w wannie.

Jest tak kochana i wyjątkowa, że to dla mnie temat rzeka, co dobitnie dowiodłem dziś. Miałem zamiar napisać o wszystkich Moczerniukach, a starczyło czasu tylko na tych najmłodszych, tudzież jeszcze nienarodzonych. O Doktor Ali, urodzinach teścia i jego spełnionych marzeniach i mojej, poradiotonowej czkawce następnym razem. Mam nadzieję, że nie za miesiąc ;-) I aż mnie świerzbi, aby napisać coś o niesamowitym, kochanym Kolejorzu... To też następnym razem. Może więc jutro? ;-)

Zapraszam jeszcze do obejrzenia ostatnio dodanych fotek na shutterfly:
http://idamoczerniuk.shutterfly.com/

Ostatnio dodane filmiki na youtube:
http://www.youtube.com/kemot74

I mój ostatni artykuł w iGolu:
Kopciuszki śnią, Hiszpanie rządzą!

4 komentarze

PenelasiaCruz pisze...

baaardzo obszernie i baaaardzo fajnie!
nareszcie cos dla mnie ;)
buziaki dla malego Pięknego Rudzielca :)

Ania pisze...

Gratulacje!
Kiedy mamy powitac nowy dodatek do rodzinki Moczerniukow?
Idka rosnie jak na drozdzach, no ale i czas biegnie szybko,
usciski ode mnie i Toniego
-Ania

PenelasiaCruz pisze...

no prosze, ale sie zazielenilo :D

PT Sport pisze...

dzieki Aniu i Asiu za komentarze - mam nadzieje, ze nowa szata graficzna przypadnie Wam do gustu... Dodalem tez pare nowinek technicznych tj polls i kacik Przyjaciol! Zapraszam do dolaczenia! ;-)

Obsługiwane przez usługę Blogger.