SPORT, WYWIADY, POLONIA

Gorskie: Mój dziadek urodził się we Włodawie

Hunter Gorskie w akcji podczas meczu z San Antonio Scorpions. Foto: Getty Image
Hunter Gorskie to podstawowy obrońca Cosmosu Nowy Jork, który niedawno podjął starania o uzyskanie polskiego obywatelstwa. O kulisach swojej decyzji, polskich korzeniach oraz grze w tym samym klubie co Pele opowiedział dzień przed sobotnim meczem z Minnesota United (7pm, Hofstra University, www.nycosmos.com/tickets).

Urodziłeś się w Nowym Jorku 22 lata temu. To ciekawe, bo Nowy York to nie jest chyba miejsce, w którym rodzą się zawodowi piłkarze, prawda?

H.G.: Być może, ale jako mały chłopiec wyprowadziłem się wraz z rodziną do Marlboro w New Jersey, gdzie warunki do kopania piłki były już całkiem fajne. Grałem przede wszystkim z moim dwa lata starszym bratem Jasonem, który smykałkę do gry odziedziczył po moim dziadku - wielkim pasjonacie futbolowym. Potem grałem też w High School u trenera Dave Santosa, gdzie mieliśmy całkiem dobrą drużynę. Miałem tę frajdę, że przez dwa lata występowałem na boisku z Jasonem, który też jest obrońcą.

Kiedy jednak on poszedł dalej grać w piłkę na University of Pennsylvania ty wolałeś cieplejszy klimat z dala od domu. Dlaczego wylądowałeś aż w Stanford University?

H.G.: Chciałem znaleźć się w szkole, która nie tylko da mi dobre warunki do gry w piłkę, ale i świetną edukację. Poza tym w Kalifornii nie można narzekać na pogodę (śmiech). Na Stanford studiowałem więc Science in Technology and Society, bo kręcą mnie nowinki technologiczne i gdybym nie był piłkarzem na pewno otworzyłbym jakąś własną firmę specjalizującą się właśnie w tej dziedzinie. Lubię zaczynać coś od podstaw, budować, eksperymentować i czuwać nad tego rozwojem.

Hunter Gorskie stara się o polskie obywatelstwo -
foto: Getty Images
Czyli nie mogłeś lepiej trafić, bo twój nowy klub Cosmos Nowy Jork dopiero raczkuje na futbolowej scenie! Powiedz jak do tego doszło, że zostałeś graczem legendarnego w latach 70-tych zespołu?

H.G.: Po zakończeniu kariery akademickiej nie zostałem wybrany w dodatkowym drafcie MLS, więc wróciłem na stare śmieci i znów pograłem trochę z moim bratem w polonijnej drużynie FC Icon. Po tym jak Jason wyjechał do Polski - gdzie obecnie gra w II-ligowej Wiśle Puławy - ja zdecydowałem się na ponowny wyjazd do Kalifornii. Podjąłem treningi z Jeremy Gunnem, moim trenerem w Stanford, który załatwił mi testy w San Jose Earthquakes. Tam spisałem się na tyle dobrze, że spędziłem z zespołem prawie 4 miesiące. Wyglądało to obiecująco, zacząłem grać w rezerwach m.in. z Adamem Jahnem, trenowałem z pierwszą drużyną, zżyłem się z chłopakami, z którymi jestem w stałym kontakcie. Szło mi naprawdę nieźle, ale kierownictwo nie kwapiło się z zaoferowaniem mi kontraktu. Dlatego kiedy otrzymałem telefon od Gio Savarese, trenera Cosmosu, oraz gotową do podpisania umowę nie wahałem się ani chwili.

I kilka dni potem poznałeś osobiście króla futbolu Pele. Jakie wrażenia towarzyszyły temu spotkaniu?

H.G.: Pele to niesamowity człowiek. Najpierw wziął nas wszystkich na obiad, a potem spotkałem go raz jeszcze na gali przed pierwszym meczem sezonu. To fantastycznie uczucie przebywać z nim w tym samym pomieszczeniu - patrzysz na niego i myślisz: to najlepszy piłkarz w historii futbolu! Bardzo się cieszę i to dla mnie wielki zaszczyt reprezentować ten sam klub, w którym Pele rozegrał tyle wspaniałych spotkań i zakończył swoją wielką karierę.

Ale obecny Cosmos to nie to samo co kilka dekad temu. Nie przeszkadza ci to?

H.G.: Wcale. Mamy dobrze zgrany zespół i jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli z jednym punktem straty do lidera. Nieźle spisujemy się u siebie, gdzie nie przegraliśmy meczu. Mamy duże aspiracje: wygrać NASL, wybudować stadion z prawdziwego zdarzenia i być może kiedyś występować i wygrywać w MLS. A to, że Cosmos dopiero zaczyna swoją przygodę również mi się podoba, bo tak jak wspomniałem wcześniej lubię "rozkręcać" interesy (śmiech).

Na koniec opowiedz jak to jest z Twoimi polski korzeniami. Starasz się o polski paszport?

H.G.: Tak, jeśli go uzyskam to niewykluczone, że spróbuję piłkarskiego szczęścia w Polsce jak mój brat, lub gdzieś w Europie. Z moimi korzeniami to długa i nie do końca znana mi historia, bo we Włodawie nad Bugiem urodził się mój dziadek Lew Stal. Wszyscy jego bliscy zginęli w obozie koncentracyjnym, tylko jemu jakimś cudem udało się przedostać do Rosji, skąd trafił do Ameryki. Niedawno w Polsce była moja mama, która odszukała ślady naszej rodziny właśnie we Włodawie, ale w dalszym ciągu układanka rodzinna nie jest skompletowana i chcemy dowiedzieć się więcej na temat tego, co stało się z naszymi przodkami. To co znalazła w Polsce mama wystarczyło jednak, aby Jason otrzymał polskie obywatelstwo. Ja jestem następny w kolejce.

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.