SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Koniec zmagań, MLS Cup dla Toronto czy Seattle?

W najbliższy weekend w Toronto poznamy nowego mistrza Major League Soccer. Dosłownie i w przenośni, bo zarówno Sounders z Seattle i Toronto FC debiutują w meczu o taką stawkę. Więcej przemawia za gospodarzami, których do ostatniej bitwy poprowadzi "włoski Napoleon" Sebastian Giovinco. Początek transmisji telewizyjnej na kanale FOX o 20:00.


Droga do finału

W sezonie zasadniczym nieco lepiej spisywali się gracze Toronto, którzy w sumie zgromadzili 53 punkty i awansowali do playoffs z trzeciej lokaty. Seattle wywalczyli swoje przepustki rzutem na taśmę. Mimo fatalnego okresu pomiędzy 14 maja a 24 lipca (8 porażek w 11 meczach), po którym nikt kompletnie na nich nie stawiał udało im się zewrzeć szyki i ostatecznie zająć czwarte miejsce na Zachodzie.

W playoffs Toronto odprawili z kwitkiem Philadelphia Union w pierwszej rundzie 3:1 (gole: Sebastian Giovinco, Jonathan Osorio i Jozy Altidore), potem zdeklasowali w dwumeczu NYC FC (2:0 w Toronto po golach Altidore i Tossainta Rickettsa i aż 5:0 na Yankee Stadium - hat-trick Giovinco i po jednej bramce Altidore i Osorio) aż wreszcie po ekscytującym dwumeczu poradzili sobie z Impactem. W Montrealu przegrywali już 0:3, ale gole Altidore i Michaela Bradley'a dały im nadzieję na awans w rewanżu, w którym po 90 minutach wynik brzmiał... 3:2 dla Toronto (bramki strzelali Armando Cooper, Altidore i Nick Hagglund). W dogrywce mimo kontuzji Giovinco kolejne dwa gole dołożyli Benoit Cheyrou i Ricketts i mecz zakończył się zwycięstwem "Czerwonych" 5:2.

Seattle też zaczęli fazę pucharową od zwycięstwa u siebie. Wygraną nad Sportingiem Kansas City 1:0 dał im gol Nelsona Valdeza zdobyty w 88 min pojedynku. Valdez, który nie potrafił trafić do siatki przez... cały sezon, zdobył też bramkę w pierwszym meczu z FC Dallas w półfinale MLS West. Oprócz reprezentanta Paragwaju dwa gole (wszystkie padły w odstępie zaledwie 8 minut!) dołożył Nicolas Lodeiro i Sounders jechali na rewanż jak po swoje. W Teksasie jakiekolwiek marzenia na odrobienie strat przez zdobywców Supporters' Shield zakończył Lodeiro strzelając w 54.min gola na 1:1. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną miejscowych 2:1, ale awans do finału wywalczyli goście. W potyczce z Colorado Rapids błysnął Jordan Morris, który w pierwszym meczu strzelił gola na 1:1 (drugiego zdobył Lodeiro i skończyło się 2:1 dla Seattle), a w rewanżu jako jedyny potrafił znaleźć drogę do bramki i przypieczętował awans swojej ekipy do MLS Cup.

Drugi finał na BMO Field

Sobotnie starcie będzie drugim finałem MLS rozgrywanym na BMO Field. W 2010 roku w obecności 21700 widzów Colorado Rapids pokonali FC Dallas 2:1 i był to ostatni mecz o MLS Cup, który miał miejsce na neutralnym obiekcie (komisarz ligi zazwyczaj przyznawał prawo do organizacji ostatniego meczu w sezonie miastu, które wybudowało nowy obiekt piłkarski). Od tamtej pory w pięciu rozegranych finałach gospodarze triumfowali czterokrotnie (LA Galaxy trzy razy i Sporting Kansas City raz), a tylko w ubiegłym roku Portland Timbers udało się ukraść zwycięstwo 2:1 nad Crew w Columbus.

Na tegoroczne starcie bilety rozeszły się w... 3 minuty. W sumie organizatorzy przygotowali 36 tysięcy wejściówek, czyli o sześć więcej niż wynosi oficjalna pojemność BMO Field, na którym swoje mecze rozgrywają także występujący w Canadian Football League Toronto Argonauts. Wszystko to sprawi, że mimo spodziewanego zimna (kilka stopni poniżej zera) atmosfera będzie bardzo gorąca.

Gwiazdy i pieniądze

Personalnie oba zespoły są zbudowane w oparciu o świetnych piłkarzy, którzy zarabiają krocie. Największą gwiazdą w Toronto i całej ligi jest od dwóch lat Sebastian Giovinco. Były gracz Juventusu, który ze względu na swój wzrost zyskał przydomek "włoskiego Napoleona" tudzież "Atomowej Mrówki" już w ubiegłym roku pokazał, że nie ma sobie równych. Do 22 strzelonych goli dołożył 16 asyst i stał się pierwszym zawodnikiem, który przekroczył 20 goli i 15 asyst w jednym sezonie. W klasyfikacji kanadyjskiej pobił rekord Chrisa Wondolowskiego (27 goli i 7 asyst w 2012) a w tym roku - gdyby nie kontuzja na koniec sezonu - być może byłby w stanie ten wynik poprawić. Skończyło się na 17 bramkach (trzeci wynik w MLS) i 15 asystach (tylko Sasha Kljestan miał więcej). Nic dziwnego, że właściciel klubu Tim Bezbatchenko bez problemu wypłaca mu gażę przekraczającą 7 milionów dolarów na sezon.

Drugim w kolejce po wypłatę w TFC jest podpora reprezentacji USA Michael Bradley, który zarabia 6.5 miliona dolarów. 29-latek spełnia rolę mózgu drużyny, a jego doświadczenie (grał m.in. w Borussi Moenchengladbach, Aston Villa i Romie) jest nie do przecenienia. Półtora miliona mniej inkasuje inny amerykański kadrowicz Jozy Altidore, który po niezłym sezonie zasadniczym (10 goli i 5 asyst) w playoffs przekształcił się w nieposkromioną bestię. W pięciu dotychczas rozegranych spotkaniach uzbierał 5 goli i 4 asysty! To do niego należy obecnie rekord bramek strzelonych w kolejnych meczach w playoffs w jednym sezonie, bo mający haitańskie korzenie napastnik trafiał do siatki po razie w każdej z gier.

W Toronto do połowy lipca występował Damien Perquis, który w kontrakcie miał zapisaną sumę 378 tys. dol. Był on czwartym najlepiej zarabiającym piłkarzem w klubie z Kanady, który łącznie na wypłaty dla piłkarzy wydał w 2016 19,399,650 dolarów.

W Sounders nie płacono aż tak hojnie, ale i tak klubowa kasa musiała wydać na gaże nieco ponad 11 milionów. Ponad 1/3 z tego zgarnął Clint Dempsey (4 miliony), który od końca września trzyma swoje buty na kołku w związku ze zdiagnozowaną u niego arytmią serca. Ponad-milionową pensję otrzymało jeszcze dwóch zawodników: Nicolas Lodeiro (1.7 miliona) i Nelson Valdez (1.2 miliona). Ten pierwszy niemal w pojedynkę odmienił oblicze klubu z regionu Cascadia, bo to od jego przyjścia pod koniec lipca zespół zaczął swój marsz w górę tabeli. Reprezentant Urugwaju w 13. meczach sezonu zasadniczego uzbierał 4 gole i 8 asyst, a w playoffs wystarczyło mu cztery gole w pięciu meczach do tego, aby stać się najlepszym strzelcem Sounders w historii klubu. Nic dziwnego, że na koniec sezonu kolega Luisa Suareza, który miał swój udział w sprowadzeniu Lodeiro do Seattle (tłumaczył przez telefon rozmowy z klubem) otrzymał tytuł "Newcomer of the Year".

Czwarty w kolejce jest Osvaldo Alonso. Kubański internacjonał to jeden z trzech graczy, którzy grają w Sounders od początku ich przygody w MLS (pozostali dwaj to Brad Evans i Zach Scott). W swojej karierze 31-latek przywdziewał zielony trykot 247 razy i spędził na boisku ponad 40 tys. minut. Pomiędzy 2011-2014 wybierany został do zespołu Gwiazd MLS, a w 2012 był jednym z jedenastu najlepszych futbolistów sezonu. W 2016 mający wielkie zasługi dla Sounders "Ozzie" zarobił nieco powyżej 900 tys dol.

Vanney czy Schmetzer?

W starciu Toronto i Seattle będziemy przypatrywać się przede wszystkim boiskowym rywalizacjom pomiędzy Giovinco i Lodeiro, Bradley'em i Alonso oraz Altidore'm i Morrisem. Ten ostatni to świetnie prosperujący pierwszoroczniak, który w sezonie zanotował 12 goli i 4 asysty co wystarczyło do otrzymania miana "AT&T Rookie of the Year". W finale Zachodu - mimo przeziębienia - to właśnie dzięki dwóm bramkom Morrisa Seattle sprawiło niespodziankę odprawiając z kwitkiem wyżej notowany klub z Colorado. Z pewnością na jego szybkość i przebojowość liczą fani Seattle, którzy przybędą do Toronto w sile 1500.

Ale oprócz starć piłkarskich sporo będzie się działo także na ławce szkoleniowej. W Toronto od sierpnia 2014 rządzi i dzieli Greg Vanney. W pierwszym roku nie udało mu się odrobić strat i awansować do playoffs, ale w 2015 cel ten został zrealizowany. Co prawda wtedy na drodze stanęli zbyt silni Montrealczycy, ale rok później Vanney wziął na nich srogi odwet najpierw eliminując ich w półfinale Canadian Championship, a potem w finale MLS East. Pierwsze trofeum dla Toronto Vanney zdobył w czerwcu po dwumeczowym zwycięstwie nad Vancouver Whitecaps w mistrzostwach Kanady. Teraz wszyscy liczą na to, że do klubowej gabloty trafi kolejny, dużo cenniejszy skalp.

Jego vis-a-vis z Sounders to człowiek instytucja. Brian Schmetzer związany jest ze środowiskiem piłkarskim w Seattle od dzieciństwa. Sam grał w Sounders jako piłkarz w latach 1980-83 oraz w sezonie 1994, a między 2002-2008 był trenerem zespołu w rozgrywkach USL. Od momentu dołączenia do MLS Schmetzer był asystentem Sigi Schmida, ale od momentu kiedy klub podziękował utytułowanemu Niemcowi (26 lipca) samodzielnie przejął stery w szatni.

Te kilka krótkich miesięcy pokazało, że Schmetzer to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Mimo straty punktowej w tabeli i kadrowej Clinta Dempsey'a wraz z odsieczą w postaci Lodeiro potrafił w zespole obudzić zwycięskiego ducha i awansować do playoffs, gdzie w 5 meczach drużyna odniosła 4 wygrane. Najważniejszą z nich była jednobramkowa wiktoria w Colorado nad Rapids w finale MLS West. To pokazuje, że Sounders stać na niespodziankę i zwycięstwo nad faworyzowanymi z powodów budżetowych, gwiazdorskich i gospodarskich Toronto FC. Czy tak w rzeczywistości się stanie? Tego nie przewidzi nawet wróżka, bo w końcu to jest MLS.

Zgodni fachowcy

Danny Blanik, fotograf sportowy, od 2007 roku obsługujący MLS dla Papatomski.com:
"Wygra Toronto. Mają przewagę w postaci własnego boiska, plus wszystko wskazuje na to, że to ma być ich rok i ich kolej na wygraną. No i w swoich szeregach mają najlepszego w lidze Giovinco i znajdującego się w super-formie Altidore."

Adam Kotleszka, komentator stacji Eurosport transmitującej MLS w Polsce:
"Więcej szans daję Toronto, ale spodziewam się, że zwycięstwo urodzi się w bólach. TFC ma Altidore'a, Giovinco i Bradley'a, ale mimo zdecydowanego progresu w tym sezonie, popełnia błędy z tyłu. Nawet Moorowi zdarzają się takowe, a Morris już w finale konferencji pokazał, że nawet gdy nie jest w pełni zdrowy, potrafi korzystać z prezentów. Szansę dla Sounders upatruję w stałych fragmentach i błysku Lodeiro. On jest odpowiednikiem Giovinco w Toronto, a uważam, że obecnie jest nawet w nieco lepszej formie od Atomic Ant. Typuję 4:3 dla TFC, niekoniecznie w regulaminowym czasie gry."

Danny Szetela, pomocnik Cosmosu Nowy Jork:
"Stawiam na Toronto. Kilkakrotnie w tym sezonie udowodnili, że w meczach o wysoką stawkę potrafią znaleźć klucz i drogę do zwycięstwa. Ich forma rośnie w miarę upływu czasu."

Robert Sibiga, urodzony w Stalowej Woli sędzia, jedyny Polak w MLS:
"Uważam, że wygra Toronto. Przemawia za nimi zarówno pogoda jak i fakt, że są gospodarzami pojedynku. Są głodni historycznego zwycięstwa, bo nigdy wcześniej kanadyjskiej drużynie nie udało się zdobyć MLS Cup. W swoich szeregach mają graczy, którzy potrafią zrobić różnicę: to oczywiście Jozy i Seba. To na nich skupia się uwaga drużyny przeciwnej, co ułatwia pracę pozostałym zawodnikom. Co prawda Seattle ma w składzie Lodeiro i Morrisa, ale nie sądzę, żeby ich gra przy zimnej temperaturze nie ucierpiała w jakimś stopniu. Stawiam na 2:1 dla gospodarzy."

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.