SPORT, WYWIADY, POLONIA

CT Open: Linette: Pokazałam, że potrafię walczyć z czołówką

Nie udało się Magdzie Linette awansować do ćwierćfinału Connecticut Open w amerykańskim New Haven. Polka po wyniszczającym, trwającym niemal 2.5 godz pojedynku przegrała z Chinką Shuai Zhang 3:6 7:6 (7-4) 3:6. "Porażka mnie nie zraża, cieszy mnie stabilna forma przed US Open." - powiedziała nasza rodaczka tuż po spotkaniu.

Mecz rozpoczął się wyjątkowo niekorzystnie dla Polki, która przegrała dwanaście kolejnych piłek. Poznanianka nie radziła sobie z grającą szalenie precyzyjnie wzdłuż linii często zmieniając kierunek uderzenia rywalką. "Tak naprawdę to nie było tak, że przegrałam początek, bo mojej przeciwniczce wychodziło dosłownie wszystko, zaczęła z wysokiego C. Zawołałam do siebie trenera i zapytałam czy mogę robić coś więcej, ale wiedziałam, że muszę przede wszystkim być cierpliwa i spokojnie czekać na swój moment." - powiedziała po meczu Linette.

Po zimnym prysznicu Polce zaczęło iść lepiej, ale do końca pierwszego seta jej przeciwniczka, która w pierwszej rundzie rozbiła w puch Petrę Kwitową, nie dała się przełamać. Drugą partię Linette znów otworzyła od przegrania gema tym razem przy własnym serwisie i znowu musiała gonić wynik. Przy stanie 1:2 nasza zawodniczka poprosiła o czas i przez dłuższą chwilę terapeutka masowała jej plecy i rozciągała uda. "Od dłuższego czasu mam problem z plecami i pośladkiem. Jestem zawodniczką, która dużo biega i ostro hamuje i za każdym razem jak gram dużo i często to te problemy wracają. Ale to nie jest nic, czego nie rozwiąże odpoczynek." - wyznała Polka.

Kuracja podziałała, bo Linette wróciła na kort i zaczęła walczyć jak lwica o każdy punkt. Przy wyniku 4:5 zawołała do siebie trenera. To zaprocentowało, bo Polka wreszcie przełamała przeciwniczkę, której nie pomogła nawet zmiana rakiety tuż przed decydującą piłką. "Trener powiedział mi, żebym kontynuowała to co robię. Shuai miała trudniejszy okres, który sprawił, że mogłam grać agresywniej i przejmować inicjatywę." - stwierdziła Poznanianka.

Ten szalenie wyrównany set rozstrzygnął się w tie-breaku, który Polka wygrała 7-4. Decydujący set nasza zawodniczka rozpoczęła w bardzo dobrym stylu. W trzecim gemie miała szansę na przełamanie, której nie wykorzystała. To jednak nastąpiło w piątym gemie i 25-latka objęła prowadzenie 3:2. Od tamtej pory jakby odcięło jej prąd. Najpierw oddała przełamanie a potem przegrała kolejne trzy gemy wyglądając na bardzo zmęczoną spotkaniem, które trwało 2 godziny i 22 minuty. "Nie wiem do końca co się stało, bo to nie jest tak, że Shuai nagle zaczęła super grać. Tu zepsułam łatwą piłkę, tam nie weszło coś po siatce. Zmęczenie, ale mentalne, nie fizyczne, dało się we znaki, bo nie ukrywajmy, że na co dzień nie toczę aż tak wyrównanych bojów ze świetnymi zawodniczkami. Tu musiałam się sprężać i koncentrować dzień w dzień. Ale cieszy mnie to, że tych dołków mentalnych nie było tutaj zbyt wiele i że jeśli będę robić swoje i moje nastawienie będzie odpowiednie, to za kilka miesięcy może ich nie być wcale." - powiedziała nasza rodaczka.

Obie zawodniczki spotkały się w bezpośrednim pojedynku już po raz trzeci. Wcześniejsze spotkania również padły łupem bardziej doświadczonej rywalki. Ale Linette, której forma przed US Open musi napawać optymizmem nie zraża się niepowodzeniem i zapowiada skuteczny rewanż. "Za każdym razem jestem coraz bliżej i to mnie najbardziej denerwuje, że jeszcze nie udało mi się jej dopaść. Ale w New Haven pokazałam, że potrafię walczyć z topowymi dziewczynami i być może już wkrótce - choćby w Nowym Jorku - nadarzy się okazja do odwetu."

Z New Haven dla PAP - Tomek Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.