SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Kosmiczny mecz w Nowym Jorku, kolejka dla maruderów

Damien Perquis dobrze pilnował Villę, który zdobył dwa gole, ale po stałych fragmentach gry. Foto: Andy Marlin-USA TODAY Sports
Ach, cóż to był za mecz! Osiem bramek, cztery rzuty karne, hattrick Giovinco, dwa gole Davida Villi i pechowy samobój Perquisa - wszystko to działo się tylko w jednej grze na Yankee Stadium, gdzie NYC FC zremisowali z Toronto FC 4:4. W pozostałych meczach było nieco mniej emocji, ale skorzystały na tym ekipy z końca tabeli, które aż w pięciu przypadkach zainkasowały komplet punktów.

Best MLS game ever?

Atomowa Mrówka, czyli Giovinco.
Foto:Andy Marlin-USA TODAY Sports
19 sierpnia 2007 ponad 60 tys. widzów przyszło na Giants Stadium oglądać debiut Davida Beckhama w Nowym Jorku. Po szalonym meczu LA Galaxy przegrało z Red Bulls 4:5 i właśnie to spotkanie uważane było za najlepszy mecz w historii MLS. W ubiegłą niedzielę na Yankee Stadium rozegrano jednak inny kosmiczny mecz, który również śmiało może kandydować do tego miana.

Pod nieobecność Mixa Diskeruda, Jozy Altidore'a i Michaela Bradley'a (walczą z reprezentacją USA o obronę Złotego Pucharu CONCACAF) starcie NYC FC i Toronto FC awizowane było jako mecz Davida Villi vs Giovinco. I to właśnie ci dwaj genialni piłkarze wystąpili w pierwszoplanowych rolach w tym porywającym spektaklu na osiem bramek.

Pierwszy otworzył wynik strzałem z rzutu wolnego już w 17.min. Chwilę później Giovinco mógł odpowiedzieć, ale jego strzał z rzutu karnego trafił w słupek bramki Josha Saundersa. W 29.min Villa znów stanął oko-w-oko z Chrisem Konopką, choć tym razem piłka była oddalona od bramki o 11 metrów. Konopka obronił strzał Hiszpana, ale do odbitej piłki dopadł Patrick Mullins i wpakował ją do siatki. Trafienie ostatecznie zaliczono Damienowi Perquisowi, od którego nogi odbiła się futbolówka jeszcze przed przekroczeniem linii bramkowej. Reprezentant Polski okazał się więc podwójnym pechowcem, bo to właśnie on sprokurował rzut karny.

Potem batutę w swoje ręce a właściwie nogi przejął maestro Giovinco. Włoch w ciągu dziewięciu minut strzelił trzy gole i jak się później okazało był to trzeci najszybciej skompletowany hat-trick w historii MLS. Seba najpierw skutecznie wykorzystał rzut karny (35.min), potem nie dał szans Saundersowi w sytuacji sam-na-sam (40.min) i wreszcie posyłając piłkę do bramki cudowną podcinką dał swojej drużynie prowadzenie 3:2 w 44.min.

W 65.min Konopka sfaulował Villę w polu karnym i tym razem Hiszpan skrupulatnie wykorzystał jedenastkę. Na 8.min przed końcem Giovinco urwał się lewym skrzydłem i wyłożył piłkę jak na tacy Marco Delgado, który z radości ze zdobycia pierwszej bramki w barwach Toronto aż ucałował Włocha. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy, którzy w 84.min doprowadzili do wyrównania po strzale Patricka Mullinsa.

Osiem goli to rekord sezonu (do najlepszego wyniku w lidze zabrakło trzech trafień - w 1998 LA Galaxy ograli Colorado Rapids 7:4), ale w tym meczu bramki były tylko dodatkiem do naprawdę świetnej gry Davida Villi i Giovinco. Hiszpan, który w pierwszych 9. spotkaniach trafił do siatki tylko dwukrotnie odnalazł formę strzelecką, bo po niedzielnym dublecie ma już na koncie 10 goli. Włoch ustrzelił swojego pierwszego hat-tricka w barwach Toronto i już tylko jednego gola brakuje mu do lidera tabeli strzelców Keia Kamary z Columbus, który zaliczył do tej pory tuzin trafień.

Miazga w jedenastce kolejki i... na celowniku Swansea

Druga nowojorska drużyna nie chciała być gorsza i też strzeliła cztery gole. Różnica polegała na tym, że w meczu z New England Revolution Red Bulls stracili tylko jeden i w nagrodę zainkasowali trzy punkty i wskoczyli na drugie miejsce w tabeli. Mecz do złudzenia przypominał finałowe starcie z Mundialu kobiet, w którym Amerykanki po 16.min prowadziły z Japonią 4:0. Na Red Bull Arena też bramki padały bardzo szybko, ale po 12.min było "tylko" 3:0. Do siatki Bobby'ego Shuttlewortha trafiali kolejno: Bradley Wright-Phillips w 5., Lloyd Sam w 10. i znów BWP. Bykom - prowadzonym tym razem przez Denisa Hamleta (Jesse Marsch był zawieszony za swoje wybryki w Columbus) - nie udało wyrównać osiągnięcia kobiet, ale i tak ustanowili rekord MLS w objęciu trzybramkowego prowadzenia w najszybszym czasie od pierwszego gwizdka.

Do końca spotkania obie drużyny strzeliły jeszcze po jednym golu (w tym pierwsze trafienie w karierze zanotował Anthony Wallace), ale wygrana gospodarzy mogła być jeszcze bardziej okazała. W 89.min rzutu karnego (i dobitki z kilku metrów!) nie wykorzystał Sal Zizzo. Była to trzecia przestrzelona jedenastka Byków pod rząd - w czerwcowym meczu z Vancouver dwukrotnie pomylił się Wright-Phillips. Honorowe trafienie dla gości uzyskał Andy Dorman. Na więcej gościom, którzy byli dopingowani przez grupę 700 sympatyków nie pozwoliła defensywa kierowana przez Mateusza Miazgę. "Cieszy mnie zarówno zwycięstwo jak i dobra forma drużyny." - powiedział po meczu Miazga, który po raz drugi w ostatnich trzech tygodniach został wybrany do jedenastki kolejki i którego oglądali wysłannicy Swansea City. "Wiem, że ktoś był na trybunach, ale nie chcę tego komentować dopóki nie będzie konkretnej oferty. Oczywiście, że chciałbym kiedyś zagrać w Premiership."

Kolejka dla maluczkich

W pozostałych spotkaniach zwyciężały drużyny, które nie były w nich faworytami. Największą sensację sprawili gracze najsłabszego klubu w MLS Chicago Fire, którzy dzięki bramce Jamajczyka Jasona Johnsona w doliczonym czasie gry po raz pierwszy w klubowej historii okazali się lepsi od lidera Zachodu Seattle Sounders. Również pozostałe dwie drużyny z regionu Cascadia przegrały swoje spotkania: Portland uległ w Montrealu Impactowi aż 0:3 (dwa gole Dominica Oduro i piękny 'golazo' Marco Donadela, Robert Sibiga był w tym spotkaniu arbitrem technicznym), a Whitecaps nie sprostali w Vancouver Sportingowi. Ekipa z Kansas City wygrała 1:0 i legitymuje się najlepszą średnią punktową na mecz w MLS.

Wygrała także druga najgorsza ekipa w lidze: Colorado Rapids, którzy po ciekawym, derbowym meczu w Rocky Mountain Cup ograli Real Salt Lake 3:1. Dwa gole dla gospodarzy padły już po upływie regulaminowego czasu gry, a goście kończyli mecz w 10-tkę po tym jak z boiska wyleciał strzelec jedynej bramki Argentyńczyk Sebastian Jaime. Trzy gole zdobyli także piłkarze Union, którzy po dwóch bramkach Vincenta Nogueiry i jednym trafieniu Andrew Wengera odprawili z kwitkiem Columbus Crew. Trzy asysty w tym meczu zaliczył Cristian Maidana, a bramkarz gospodarzy Bryan Sylvestre już po raz piąty w tym sezonie zachował czyste konto.

W ostatnich dwóch spotkaniach okazało się jak ważni dla swoich zespołów są Chris Wondolowski i Kaka. Pod nieobecność swoich największych gwiazd i najlepszych strzelców zarówno San Jose Earthquakes jak i Orlando przegrały 0:2 na własnym boisku z odpowiednio: Houston Dynamo i FC Dallas. Dla Houston jednego z goli zdobył Will Bruin, który ma już na koncie 8 trafień w sezonie. Z kolei Dallas wygrało trzecie kolejne spotkanie i zrównało się w tabeli Zachodu z prowadzącymi Sounders i Whitecaps.

Komplet wyników, strzelcy bramek i tabela na www.papatomski.com. Zapraszamy także do wysłuchania podcastu o amerykańskiej piłce na YouTube - MLS po polsku. 

San Jose Earthquakes - Houston Dynamo 0:2 (Clark 10', Bruin 81')
Red Bulls - New England Revolution 4:1 (Wright-Phillips 5' 12', Sam 10', Wallace 56' - Dorman 38')
Philadelphia Union - Portland Timbers 3:0 (Wenger 69', Nogueira 71' 82')
Orlando City - FC Dallas 0:2 (Diaz 45', Texeira 64')
Montreal Impact - Columbus Crew 3:0 (Oduro 5' 80', Donadel 8')
Chicago Fire - Seattle Sounders 1:0 (Johnson 90')
Colorado Rapids - Real Salt Lake City 3:1 (Moor 81' Watts 90' Ramirez 90' - Jaime 79')
NYC FC - Toronto FC 4:4 (Villa 17' 65'k, Perquis 29'sam, Mullins 84' - Giovinco 35'k 40' 44' Delgado 82')
Vancouver Whitecaps - Sporting Kansas City 0:1 (Ellis 52')

Tabela:
Wschód:
1. DC United 21 35 23:18
2(6). NY Red Bulls 18 26 27:23
3(5). Toronto FC 17 24 26:27
4(3). Orlando City SC 19 24 23:24
5(2). Columbus Crew 19 24 27:29
6(4). New England Revolution 21 24 26:33
7(8). Philadelphia Union 20 22 25:32
8(9). Montreal 16 21 23:25
9(8). NYC FC 19 21 24:27
10. Chicago 17 18 19:24

Zachód:
1. Seattle 20 32 25:19
2(5). FC Dallas 19 32 26:23
3(2). Vancouver Whitecaps 20 32 23:20
4(3). LA Galaxy 21 31 31:23
5(4). Portland 20 31 22:23
6. Sporting KC 17 30 26:17
7. San Jose Earthquakes 18 25 19:19
8(9). Houston Dynamo 19 24 24:24
9(8). Real Salt Lake 20 23 19:26
10. Colorado 19 21 16:18

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.