MLS: Szczęśliwa wygrana Red Bulls
Po golu Sama Henry aż skakał z radości. Foto: Rob Tringali / RBNY |
O pierwszych 30. minutach środowego spotkania pomiędzy odwiecznymi rywalami można w zasadzie powiedzieć, że się odbyły. Obie drużyny postawiły szczelne zasieki w defensywie i zagęściły środek pola, dlatego żadnej z drużyn nie udało się stworzyć klarownej sytuacji bramkowej, a z boiska wiało nudą. W 31.min przebudził się najskuteczniejszy w tym sezonie piłkarz MLS Bradley Wright-Phillips, który otrzymał świetne podanie od Erica Alexandra i uderzył z kilkunastu metrów tuż obok lewego słupka bramki Billa Hamida.
Henry zaliczył 12. asystę w sezonie. Foto: Rob Tringali / RBNY |
Byki poczuły krew i jeszcze przed przerwą wściekle zaatakowały, ale strzały McCarty'ego i Roya Millera były niecelne, a kolejną próbę BWP obronił Hamid. W drugiej części za Wrighta-Phillipsa - który narzekał na ból mięśnia - na boisku pojawił się Saer Sene, ale nie była to dobra zmiana, bo były gracz rezerw Bayernu Monachium nie potrafił zagrozić bramce lidera MLS East. Spustoszenie wśród obrońców D.C. United siał za to Thierry Henry, który w drugiej połowie oddał aż 7 strzałów na bramkę Hamida. Ten jednak bronił jak w transie zarówno uderzenia Titiego jak i Peguy Luyinduli w bliźniaczych sytuacjach sam-na-sam pomiędzy 71 i 77 minutą.
Czy zespół Mike'a Petke awansuje do playoffs? Foto: Rob Tringali / RBNY |
Trzy punkty pozwoliły Red Bulls na chwilowe wynurzenie się ponad kreskę oddzielającą zespoły walczące o mistrzostwo MLS od tych, które na urlopy udadzą się już pod koniec października. Stało się to kosztem Philadelphii Union, z którą Byki zagrają na wyjeździe już w najbliższą niedzielę o 15:00. Będzie to arcyważny mecz, którego stawką będzie 6 punktów.
W innym rozegranym we środę spotkaniu Montreal Impact zremisował na własnym boisku z LA Galaxy 2:2. Do przerwy niespodziewanie dominowali gracze Franka Klopasa, którzy udokumentowali przewagę bramkami swoich Designated Players Marco Di Vaio i Ignacio Piattiego w 28. i 43.min. Po zmianie stron wszystko wróciło do normy i dwa trafienia Gyasi Zardesa i Alana Gordona pomiędzy 59. i 64.min dały gościom remis i 50. punkt w sezonie. Impact, w którego szeregach tym razem nie zagrał odpoczywający przed meczem w New England Krzysztof Król na 7 kolejek przed końcem traci aż 16 punktów do miejsca premiowanego grą w playoffs. Jeśli w niedzielę Impact nie zgarnie kompletu punktów może stać się pierwszą drużyną bez matematycznych szans na awans.
Sezon zasadniczy MLS
10 września 2014
Red Bull Arena, Harrison, NJ
New York Red Bulls - D.C. United 1:0 (0:0)
1:0 - Lloyd Sam 3 (Thierry Henry 12, Jamison Olave 1) 90'
New York Red Bulls (9-8-10, 37 pkt): Luis Robles, Chris Duvall, Ibrahim Sekagya, Jamison Olave, Roy Miller, Eric Alexander (Tim Cahill 71'), Dax McCarty, Lloyd Sam, Peguy Luyindula, Thierry Henry (Ruben Bover 90'), Bradley Wright-Phillips (Saer Sene 46')
D.C. United (14-9-5, 47 pkt): Bill Hamid, Bobby Boswell, Taylor Kemp, Steve Birnbaum, Sean Franklin, Nick DeLeon (Chris Pontius 82'), Perry Kitchen, Davy Arnaud, David Estrada (Kyle Porter 65'), Luis Silva (Lewis Neal 53'), Fabian Espindola
Sędziował: Mark Geiger
Żółta: Roy Miller, Armando
Czerwona: Espindola
Widzów: 14,953
Tabela MLS Wschód:
1. DC United 28 47 42:31
2. Sporting KC 28 42 39:34
3. NE Revolution 27 39 39:38
4. Red Bulls 27 37 42:39
5. Columbus Crew 27 36 38:34
6. Philadelphia Union 27 36 43:41
7. Toronto FC 26 33 36:42
8. Chicago Fire 26 29 33:39
9. Houston Dynamo 26 31 31:48
10. Montreal Impact 27 21 31:50
Leave a Comment