SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Porażka Red Bulls i Montrealu

Było blisko, ale tym razem Luis Robles nie zdołał uchronić NYRB i Mike'a Petke od porażki. Foto: Rob Tringali / NYRB
Po raz trzeci w tym sezonie piłkarze Red Bulls Nowy Jork nie zdołali zdobyć ani jednej bramki w ligowym spotkaniu. Na Toyota Park koło Chicago do siatki trafili za to gospodarze, którzy odnieśli nieco szczęśliwe zwycięstwo 1:0.

Kiedy oba zespoły zmierzyły się ze sobą po raz ostatni padło w sumie 9 bramek, a dwaj piłkarze - Harry Shipp i Bradley Wright-Phillips - popisali się hattrickami. Tym razem kanonady strzeleckiej nie było, ale znów górą było Fire, które jeszcze nigdy nie przegrało u siebie z nowojorczykami.

Jedyny gol padł w 38.min. Poprzedził go nieco kontrowersyjny faul Ambroise Oyongo na Quincym Amarikwie w polu karnym. Do jedenastki podszedł najlepszy strzelec Fire w tym sezonie Mike Magee, który swoją karierę w MLS rozpoczął właśnie w Nowym Jorku. Luis Robles wyczuł intencje strzelca i zdołał odbić piłkę, ale przy dobitce nie miał już najmniejszych szans. Dla Roblesa był to drugi rzut karny obroniony w tym roku, dla Magee 7. trafienie w sezonie.

Red Bulls, którzy wcześniej nie kwapili się z atakami ruszyli do przodu, ale ani strzały Thierry'ego Henry w pierwszej części, ani próby Erica Alexandra w drugiej nie przyniosły spodziewanego efektu. Najlepszą sytuację dla gości zmarnował w 64.min Wrigth-Phillips, który otrzymał dokładne podanie od Tima Cahilla i mocno strzelił na bramkę Fire, ale Sean Johnson instynktownie wybił piłkę ręką na rzut rożny. W samej końcówce raz jeszcze formą błysnął Robles broniąc groźne uderzenie Amarikwy z kilku metrów.

Sprawiedliwości więc stało się zadość i Nowy Jork znowu nie wygrał w Chicago. Co gorsze nawet nie zremisował, co zapewne będzie go kosztować utratę 4. pozycji w MLS East z uwagi na pauzę w następnej kolejce. Henry, pauzujący za czerwoną kartkę Mateusz Miazga i spółka wrócą do akcji 23 sierpnia o 7pm, kiedy podejmą na Red Bull Arena ostatnią drużynę na Wschodzie Montreal Impact, w której występuje polski obrońca Krzysztof Król. Bilety: www.newyorkredbulls.com/tickets.

MLS Regular Season
10 Sierpnia 2014, 20:00
Toyota Park, Bridgeview, Illinois

Chicago Fire - New York Red Bulls 1:0 (1:0)
1:0 - Mike Magee 38’

New York Red Bulls (6-7-10, 28 pkt): Luis Robles, Chris Duvall, Ibrahim Sekagya, Roy Miller, Ambroise Oyongo, Lloyd Sam, Dax McCarty, Tim Cahill (Peguy Luyindula 83’), Eric Alexander (Bobby Convey 80’), Thierry Henry, Bradley Wright-Phillips

Chicago Fire (4-5-13, 25 pkt): Sean Johnson, Lovel Palmer (Grant Ward 88’), Bakary Soumare, Jeff Larentowicz, Gonzalo Segares, Alex, Razvan Cocis, Matt Watson, Harry Shipp, Mike Magee (Logan Pause 88’), Quincy Amarikwa

Sędziował: Ted Unkel
Żółta: Ibrahim Sekagya
Widzów: 16,109

Montreal na równi pochyłej

Król jest ostatnio jedynym zawodnikiem
Impactu, który gra bez przerwy.
Foto: Montreal Impact
Po tym jak we wtorek Montreal Impact pokonali w pierwszym meczu Ligi Mistrzów CONCACAF FC FAS 1:0 (bramkę zdobył Marco Di Vaio w 21.min) wydawało się, że drużyna Krzysztofa Króla wraca w końcu na właściwe tory. Jednak w rozegranym w sobotę meczu ligowym z Union w Philadelphii gracze Franka Klopasa znów nie zdołali wywalczyć choćby punktu. Kanadyjczyków załatwił Sebastian LeToux, który zdobył po jednej bramce w każdej z połów - w 12. i 64.min. Montreal odpowiedział tylko trafieniem Maxima Tissota na 13.min przed końcem spotkania. "Nie wiemy co się dzieje, w każdym meczu popełniamy szkolny błąd, który jest bezlitośnie wykorzystywany przez przeciwnika." - przyznał po meczu załamany Król - "Jeszcze nigdy w karierze nie miałem tak, aby mój zespół przegrał tyle meczów pod rząd. Pod koniec byłem strasznie zmęczony, bo jak zwykle harowałem na lewej stronie, a był to mój trzeci mecz w pełnym wymiarze czasowym w przeciągu zaledwie 7. dni."

Na 12. kolejek przed końcem sezonu zasadniczego Impact wciąż zajmuje ostatnie miejsce w tabeli ze stratą 13. oczek do ostatniego miejsca premiowanego awansem do playoffs. "Paradoksalnie to miejsce dalej jest w naszym zasięgu." - mówi polski obrońca - "Musimy wygrać 7-8 meczy i liczyć na potknięcia rywali." Okazja do przerwania passy 6. porażek z rzędu nadarzy się w najbliższą sobotę kiedy do Montrealu przyleci Chicago Fire. Początek spotkania pomiędzy dwoma maruderami ligi o 18:30.

Tabela MLS East:
1. Sporting Kansas City 23 39 32:22
2. DC United 22 37 32:24
3. Toronto FC 21 32 32:30
4. New York Red Bulls 23 28 35:34
5. Columbus Crew 23 27 28:31
6. Chicago Fire 22 25 29:34
7. New England Revolution 22 26 29:35
8. Philadelphia Union 23 27 36:37
9. Houston Dynamo 22 22 23:42
10. Montreal Impact 22 14 21:40

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.