SPORT, WYWIADY, POLONIA

IO Londyn: Rafał Smoleń: nasz cel: jeden medal i jeden finał

Niespełna 20 dni pozostało do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Polonia będzie pasjonować się występami zarówno sportowców rodem znad Wisły jak i tych, którzy mają polskie korzenie. Oprócz startującej w szermierce Dagmary Woźniak z New Jersey do Londynu poleci również Rafał Smoleń z Północnej Karoliny. 39-letni Polak - którego żona to była kadrowiczka Polski w piłce ręcznej - od kilkunastu miesięcy szkoli kadrę amerykańskich kajakarzy górskich w slalomie. Niewiele brakowało a na igrzyskach zobaczylibyśmy także ich syna Michała, ale na przeszkodzie stanęły sprawy imigracyjne. Utalentowany 19-latek wystartuje za to niedługo w MŚ do lat 23. O sportowej familii rodem z Nowego Sącza i olimpijskich życzeniach opowiada papa Rafał.

Rafał Smoleń - polski trener kadry USA
w kajakarstwie górskim.
Od ilu lat mieszkasz w USA?

R.S.: Przyjechałem tu pod koniec 1999 roku. W 2003 dołączyła do mnie moja rodzina. Mieszkamy w Charlotte w Północnej Karolinie, gdzie Polonia jest raczej mała, chociaż każdego roku się powiększa.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z kajakarstwem wyczynowym?

R.S.: Mając 12 lat podjąłem treningi w lokalnym klubie w Nowym Sączu. Pięć lat później po raz pierwszy zakwalifikowałem się do reprezentacji Polski.

Przez kilka sezonów byłeś jej czołowym zawodnikiem, a potem sprawdzałeś się też jako szkoleniowiec. Czy jesteś zadowolony ze swoich osiągnięć?

R.S.: Tak. Moja kariera zawodnicza trwała 11 lat, z czego 9 spędziłem w kadrze - najpierw jako junior, a później senior. Pięciokrotnie wywalczyłem indywidualne Mistrzostwo Polski. Jeszcze w trakcie trwania kariery pracowałem z młodszymi grupami jako trener. Po odejściu na sportową emeryturę podjąłem pracę kierownika sekcji kajakowej w SKS Start Nowy Sacz - najmocniejszym w tym okresie klubie w kraju.

Dlaczego więc nie zostałeś w Polsce?

R.S.: Sport kajakowy w Polsce jest w dużej mierze upolityczniony - przynajmniej tak było w okresie kiedy wyjeżdżałem z kraju. W Stanach wszystko musi być fair play i uregulowane w stosunku do każdego zawodnika. Polska powoli zmierza w tym kierunku, ale naciski polityczne na trenerów i zawodników w dalszym ciągu istnieją. Ja zdecydowanie preferuję amerykański/zachodnio-europejski system szkolenia.

Czym się zajmowałeś po przyjeździe do USA?

R.S.: Początkowo pracowałem w jednym z dwóch najmocniejszych ośrodków przygotowań olimpijskich - Nantahala Racing Club w zachodniej części Północnej Karoliny. Później trafiłem do kolejnego, ale już w Charlotte. Od początku trenowałem zawodników, którzy walczyli o olimpijskie kwalifikacje. Wielu aktualnych reprezentantów USA to moi wychowankowie.

Dlatego też otrzymałeś propozycję pracy w kadrze?

R.S.: Tak. W kwietniu zeszłego roku podpisałem dwuletni kontrakt z USA Canoe/Kayak Association czyli amerykańskim związkiem kajakowym. Jestem trenerem reprezentacji w slalomie, ale mój oficjalny tytuł to USA Canoe/Kayak Development and Coaching Manager. W tym roku - ze względu na Olimpiadę - mój zakres obowiązków trochę się zmienił. W Londynie kadra USA będzie miała dwóch trenerów: głównym jest Silvan Poberaj - Słoweniec, ktory na codzień pracuje w Waszyngtonie, DC - a ja jestem jego asystentem.

Jak wyglądają Wasze przygotowania do Olimpiady?

R.S.: W maju spędziliśmy dwa tygodnie na obozie treningowym w Londynie oraz tydzień w Cardiff w Walii. Potem czekał nas kolejny wyjazd do Londynu, gdzie mieliśmy okazję przetestowania olimpijskiego toru. W czerwcu braliśmy udział w trzech zawodach Pucharu Świata: w Cardiff, w Pau we Francji oraz w Seu d"Urgell w Hiszpanii. Obecnie wróciliśmy na krótko w domu, ale już przygotowujemy się do lipcowych Mistrzostw Świata Juniorów i U-23 w Wausau w Wisconsin. Stamtąd już prosto polecimy do Londynu, do wioski olimpijskiej, która będzie otworzona 16 lipca. Tam zacznie się ostatnia, dwutygodniowa faza przygotowań, w której będziemy pracować nad techniczno-taktycznymi poprawkami.

Ilu sportowców znajduje się w szerokiej kadrze i ilu z nich pojedzie do Londynu?

R.S.: W szerokiej reprezentacji jest 18 osób, ale w jej skład wchodzą m.in. kobiety z nieolimpijskiej kategorii - C1. Na Igrzyska pojedzie czterech zawodników z osad w K1, C1, C2 oraz żeński rodzynek w K1.

Jakie cele stawia przed Tobą i zawodnikami amerykańska federacja?

R.S.: Długoterminowo moim zadaniem jest rozwój systemu szkolenia trenerow i klubów. Natomiast naszym olimpijskim celem są: jeden medal i jeden finał. Stać nas na to, bo zawodnicy są w dobrej formie, a generalne fizyczne przygotowania idą zgodnie z planem.

Czyje kajaki będą szybsze na igrzyskach: polskie czy amerykańskie?

R.S.: Śledzę to, co się dzieje w polskim kajakarstwie i mam stały kontakt z trenerami w Polsce, z których wielu to moi koledzy z okresu kiedy byliśmy zawodnikami. Dlatego też wiem, że na dzień dzisiejszy Polacy są mocniejsi od naszych zawodników, jednak Olimpiada rządzi się swoimi prawami. Obydwie reprezentacje będą bardzo mocne w dwóch kategoriach: USA w K1 i C1 mężczyzn, a Polska w K1 i C2 mężczyzn. W tych zawodach oba kraje mają szanse na medale.

Michał Smoleń - utalentowany kajakarz urodzony w Polsce,
ale reprezentujący barwy USA.
W szerokiej kadrze USA znajduje się także Twój 19-letni syn Michał. Mimo sporego talentu nie pojedzie on jednak na igrzyska. Dlaczego?

R.S.: Michał to nie tylko mój syn, ale także mój podopieczny! Jego historia jest ciekawa ze względu na to, że w zeszłym roku - mimo bardzo młodego wieku - wygrał amerykańskie kwalifikacje olimpijskie, ale igrzyska obejrzy z fotela telewizyjnego bo... nie ma amerykańskiego paszportu.

Dlaczego więc nie reprezentuje Polski?

R.S.: Michał wychował się w Stanach, w amerykańskim systemie treningu i kwalifikacji do reprezentacji. Wydaje mi się, że w polskiej kadrze mogłoby się znaleźć dla niego miejsce, ale byłoby mu wtedy dużo trudniej osiągnąć cele, które przed sobą stawia. Nie będąc członkiem żadnego klubu w Polsce byłby trochę pozostawiony sam sobie. A jest on ciągle jeszcze bardzo młodym zawodnikiem i biorąc pod lupę jego długoterminowy rozwój zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie jeśli poczekamy na obywatelstwo i przygotujemy się do następnej Olimpiady.

A gdybyś Ty wrócił do Polski i objął kadrę narodową?

R.S.: Mieszkam tu już 13 lat. Myślę, że powrót do Polski i praca w polskim sporcie byłyby dla mnie pewnego rodzaju ryzykiem, bo tam trener reprezentacji niemal cały czas musi drżeć o posadę.

W czerwcu Michał doczekał się debiutu w Pucharze Świata. Zajmował jednak odległe pozycje. Czy mimo to byłeś z niego zadowolony?

R.S.: Tak, bo to były jego dwa pierwsze starty w zawodach takiej rangi. Poza tym w kwalifikacjach pokazał duży potencjał, bo jego czasy były porównywalne do najlepszych. Michał potrzebuje więcej doświadczenia i w najblizszych latach może zacząć triumfować w takich imprezach.

Kolejna okazja do nabycia doświadczenia nadarzy się już w nadchodzący weekend we wspomnianych wcześniej MŚ do lat 23 w Wisconsin - jakie cele sobie założyliście?

R.S.: To będą zawody wysokiej rangi, bo będzie tam m.in. aktualny lider Pucharu Świata Francuz Ettiene Daille. Ale nie ukrywam, że liczymy na medal.

Dlaczego tak widowiskowy i wymagający sport zyskuje na popularności tylko w okresie przedolimpijskim i podczas samej olimpiady?

R.S.: Myślę, że wiąże się to ze skostniałymi strukturami międzynarodowymi w związkach i organizacjach. Sporty zimowe takie jak biegi narciarskie czy skoki osiągają sukcesy marketingowe właśnie ze względu na ich strukturę i organizację. Nasz sport zmierza w tym kierunku, jednak dzieje się to bardzo powoli. W wielu krajach Europy kajakarstwo górskie jest bardzo popularne. Stany Zjednoczone są wyjątkowe jeśli chodzi o sport, bo poza futbolem amerykańskim, koszykówką, baseballem i hokejem trudno jest zaistnieć każdej innej dyscyplinie.

Czy mimo to w Ameryce łatwiej jest o pieniądze i lepsze warunki rozwoju niż w Polsce ?

R.S.: W Europie (także w Polsce) rządy federalne inwestują znaczne fundusze w rozwój sportów olimpijskich. Tutaj w przypadku takich sportów jak slalom kajakowy w dużej mierze wszystko opiera się na indywidualnym finansowaniu. Amerykanie mają więcej pieniędzy dlatego stosunkowo łatwiej jest znaleźć indywidualnych sponsorów. Na początku jednak liczy się głównie wsparcie rodziców lub najbliższej rodziny.

Skoro o rodzinie mowa to koniecznie trzeba wspomnieć tu o Twojej żonie, która obecnie jest masażystką terapeutyczną, ale ma za sobą bogatą karierę reprezentacyjną, prawda?

R.S.: Tak, Agnieszka (z domu Dolińska - przyp. TM) przez wiele lat grała w Polsce w piłkę ręczną. Reprezentowała barwy Cracovii, Sośnicy Gliwice, Startu Elbląg oraz AZS AWF Gdańsk. Trafiła też do kadry juniorek, młodzieżowej a potem dorosłej, z którą zajęła 5. miejsce na ME w 1998 w Holandii. Niewiele zabrakło, aby dziewczyny pojechały wtedy na olimpiadę do Sydney.

Na igrzyska pojedziesz jednak Ty, a w 2016 w Brazylii być może zobaczymy Michała. Jako, że w Londynie obchodzić będziesz swoje 40-ste urodziny - który prezent byłby dla Ciebie bardziej wymarzony: medal Michała na MŚ czy olimpijski jednego z Twoich amerykańskich podopiecznych?

R.S.: Ucieszyłbym się tak samo z obu.

Więcej informacji na temat Michała Smolenia: www.michalsmolen.com Zapraszamy szczególnie osoby zainteresowane sponsorowaniem utalentowanego sportowca.

Rozmawiał: Tomek Moczerniuk
Zdjęcia: archiwum rodzinne

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.