SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Frankowski: Boisko zweryfikuje wszystko, drogę do kadry mam nadal otwartą

Przemysław Frankowski to jedyny grający obecnie w kadrze Polski piłkarz z MLS. Foto: internet
Dziś mija miesiąc od kiedy Przemysław Frankowski podpisał kontrakt z występującymi w MLS Chicago Fire. Czterokrotnemu reprezentantowi Polski podoba się w USA wszystko: klub, drużyna i samo miasto. "Śmieszą mnie stereotypy, że to liga dla emerytów. Niedowiarków zapraszam na mecz do Chicago." - mówi szósty Polak w historii klubu z Illinois.

Na początek powiedz proszę jak mam się do Ciebie zwracać: jeszcze Przemku czy może już... Frankie?

Przemysław Frankowski: (śmiech) Jak wolisz. Tu, w Fire, wszyscy do mnie mówią „Frankie”. Wzięło się to z tego, że zanim jeszcze tu trafiłem zapytano mojego menedżera o jakiś skrót do mojego nazwiska, bo imię dla nich jest nie do wypowiedzenia. Odpowiedział im, że w Polsce wołają na mnie Franek, a oni na to, że w takim razie będzie Frankie. Dla mnie nie ma różnicy. Jedno jest zbliżone do drugiego.

Dokładnie miesiąc temu podpisałeś kontrakt z Chicago. Jakbyś podsumował te pierwsze kilka tygodni?

PF: To już miesiąc? Wow, jak ten czas szybko leci. Jak dotychczas jestem bardzo zadowolony zarówno piłkarsko jak i organizacyjnie. Piłkarsko przebywamy właśnie na drugim obozie, gdzie szlifujemy formę. Ciężko pracujemy, aby jak najlepiej wyglądać w sezonie. Miałem krótką przerwę, bo dokuczał mi przywodziciel i musiałem odpuścić jeden sparing. Ale w środę zagrałem połowę przeciwko beniaminkowi Cincinnati FC (1:1 - przyp. TM) i wszystko było ok. Jeśli chodzi o organizację w klubie to również jestem mile zaskoczony tym, co tutaj zobaczyłem. Nie ma na co narzekać: fachowcy w sztabie, świetni piłkarsko koledzy z drużyny. Naprawdę, w porównaniu z Ekstraklasą to może jeszcze nie kosmos, ale z pewnością dużo wyższa półka.

Co wiedziałeś o MLS, o Strażakach - jak potocznie mówi się tutaj o graczach z Chicago - zanim tutaj przybyłeś?

PF: Oprócz tego, że w samym mieście mieszka dużo Polaków? Fire byli zainteresowani moją osobą już rok temu, dlatego obejrzałem kilka spotkań ligowych w naszej telewizji. Poza tym moi menedżerowie byli w stałym kontakcie z Prezydentem klubu Nelsonem Rodriguezem i przekazywali mi informacje na bieżąco. Przychodząc tu wiedziałem, że liga jest fizyczna, co teraz da się odczuć po pierwszych treningach i meczach kontrolnych.

Fire to klub, w którym grało już kilku Polaków: Piotr Nowak, Roman Kosecki i Jerzy Podbrożny to legendy, które wyniosły zespół na sam szczyt. Potem grał tam także Krzysztof Król, a także... jeszcze jeden Frankowski. Czy porównuje się Ciebie do któregoś z nich?

PF: Na pewno nie porównuje się mnie do tria, które pomogło Fire zdobyć dublet w pierwszym roku istnienia. To odległe czasy (21 lat - przyp. TM), ale faktycznie nasi rodacy są tu traktowani z szacunkiem, a Piotr Nowak był pierwszym piłkarzem, który wstąpił w poczet legendarnego Ring of Fire. Co do Tomka Frankowskiego, który grał tutaj stosunkowo niedawno, to też dał mi kilka wskazówek przed wyjazdem. Jeszcze w Białymstoku - ze względu na to samo nazwisko - porównywano mnie do niego, ale prawda jest taka, że gramy na innych pozycjach i jesteśmy innymi osobami.

Masz 23 lata, cztery występy w kadrze i zdecydowałeś się na przeprowadzkę za Ocean. Niektórzy twierdzą, że stąd dużo dalej do reprezentacji niż z Francji, Niemiec, Lokeren czy choćby Achmata Grozny - bo te zespoły zgłaszały po Ciebie akces. Wybrałeś jednak MLS. Dlaczego?

PF: Przede wszystkim wiedziałem, że mój czas w Jagiellonii dobiegł końca i chciałem spróbować sił gdzieś indziej. Szukałem ligi, która się rozwija i skąd za rok lub dwa będzie mi łatwiej trafić do klubu w Europie niż z Jagiellonii. Spójrzmy na niedawne transfery z MLS do Europy: Alphonso Davies do Bayernu za 13 mil dol, Miguel Almiron do Newcastle za dwa razy tyle. A może tu będzie tak dobrze, że wcale nie będę się chcieć stąd ruszać? A tych, którzy twierdzą, że to liga dla emerytów zapraszam na mecz do Chicago. Śmieszą mnie takie stereotypowe opinie. Boisko zweryfikuje wszystko. Jeśli będę się dobrze spisywać to uciszę krytyków i dalej będę mieć otwartą drogę do kadry.

Kilka lat temu w podobnym kierunku - z Ekstraklasy do MLS - podążył Nemanja Nikolic. I - z tego co wiem, bo rozmawiam z nim dosyć często - nie żałuje. Czy, to że grał w Polsce Was jakoś zbliżyło?

PF: Tak. Na obozie dzielimy razem pokój. Niko dużo opowiada mi o swoich przeżyciach w Ameryce, w MLS. Dowiaduję się od niego bardzo dużo i sporo mu zawdzięczam. Na dodatek prywatnie to naprawdę świetny gość. Chemia między nami jest ważna, bo przecież to ja mam mu asystować przy bramkach, których w MLS nastrzelał już całkiem sporo.

Ale w dotychczasowych sparingach zamiast niego strzela - i to jak! - Serb Aleksandar Katai. Jesteście niepokonani, tracicie mało goli, ale ze skutecznością też nie jest najlepiej. Jak oceniasz drużynę w kontekście walki o MLS Cup?

PF: Być może nie zdobywamy mnóstwa goli, ale to są tylko mecze kontrolne. Ciężka praca na obozie przygotowawczym wpływa teraz na to, że odczuwamy zmęczenie. Ale o ligę jestem spokojny. Mamy świetny skład kierowany przez Basti Schweinsteigera. To wspaniały piłkarz ze wybitną karierą. Wiem, że jego obecność wniesie sporo dobrego do naszej gry. Nad całością czuwa sztab, który jest tworzy zgraną grupę. Każdy wnosi coś do zespołu. Prywatnie są bardzo przyjemni i uprzejmi. Kiedy jest śmiech to jest śmiech, ale kiedy pracujemy to na maksa.

Pewnie wiesz od Niko, że wszystko tu jest inne: sezon nie ma przerwy i podzielony jest na dwie fazy. Do tego dochodzą długie i męczące podróże przez kilka stref czasowych, hollywoodzka oprawa meczowa czy w większości przypadków wypełnione stadiony. Co Cię ekscytuje i co onieśmiela przed startem sezonu?

PF: Nie mogę się doczekać tej atmosfery. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem, że na mecze Atlanty United przychodzi ponad 70 tys widzów to byłem w szoku. To będzie fajne przeżycie wyjść i zagrać w takim meczu, przy takiej publiczności.

Przez długi okres czasu w MLS nie było graczy z Polski. Teraz mamy aż trzech. Zanim spotkasz się na boisku z Kacprem Przybyłko czy Przemkiem Tytoniem, już zdążyłeś zapoznać sie z Robertem Sibigą, sędzią ze Stalowej Woli, który od kilku lat znajduje się w ścisłej czołówce arbitrów MLS. Jeśli Wam się powiedzie być może utoruje to drogę kolejnym rodakom. Czy taka odpowiedzialność będzie Ci ciążyć?

PF: Oczywiście jestem dumny z tego skąd pochodzę i będę się starał o godne reprezentowanie naszego kraju tutaj. Ale nie będę o tym myślał w kontekście presji. Zamierzam grać jak najlepiej i postawą na boisku zapracować na szacunek kibiców. Cieszę się, że trafiłem do miasta, gdzie jest dużo Polaków. Będę miał ich wsparcie i wiem, że pewnie dlatego też mnie tu sprowadzono, żeby Polonia mogła mieć "naszego" w drużynie. Postaram się nie zawieść ich zaufania.

Na koniec przepowiednia statystyczna, w której lubują się Amerykanie. Ile bramek oraz asyst zadowoli Ciebie w pierwszym sezonie?

PF: Ile punktów w klasyfikacji kanadyjskiej? Niech będzie 17: 7 bramek i 10 asyst.

Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.