SPORT, WYWIADY, POLONIA

Karnowski: Do NBA przez draft lub ligę letnią

Już dziś kolejną przygodę z mistrzowskim turniejem NCAA w koszykówce akademickiej rozpocznie reprezentant Polski Przemysław Karnowski. Torunianin w rozmowie z PAPem opowiedział o sukcesach w sezonie zasadniczym, wspomnieniach z Gonzagi oraz planach na przyszłość - również tych dotyczących NBA.

Tomasz Moczerniuk: Panie Przemku, gratulacje z okazji kolejnego triumfu w West Coast Conference! Nie mieliście sobie równych zarówno w sezonie zasadniczym jak i w turnieju konferencji. Co czuł Pan ścinając kolejny kawałek siatki z kosza?

Przemysław Karnowski: Dziękuje bardzo! Oba tytuły cieszą mnie niezmiernie, bo w tym roku na tym właśnie się koncentrowalliśmy. Był to już piąty raz kiedy Gonzaga ze mną w składzie sięga po konferencyjny dublet. To mój ostatni rok grania w tej drużynie dlatego czuję ogromną radość z tego powodu. Nie jest łatwo wygrywać rok po roku, nam się to udało i w lidze i w turnieju konferencji w Las Vegas.

Przed Panem kolejna przygoda z turniejem NCAA, gdzie zawsze wrzucał Pan "szósty bieg" i osiągał lepsze punktowo-zbiórkowe statystyki niż podczas sezonu zasadniczego. Na co stać w tym roku Gonzagę? Drabinka jest korzystna, więc czy wreszcie będzie to upragnione Final Four?

PK: W turnieju NCAA grają same najlepsze zespoły z całych Stanów Zjednoczonych i dlatego rządzi się on swoimi prawami. Oczywiście, że chciałbym, abyśmy doszli do Final Four, ale nie można tutaj nikogo lekceważyć. W tej chwili pierwszym zespołem, który stanie na naszej drodze do Phoenix (tam odbędzie się Final Four - przyp. TM) będzie South Dakota State i to właśnie na tym przeciwniku musimy być skupieni.

Szansę na przejście przez sezon bez porażki straciliście w... ostatnim meczu. Przegraliście, choć nie mieliście do tego prawa: graliście u siebie, prowadziliście przez trzy czwarte zawodów. Dla niektórych to wyglądało, że przegraliście umyślnie, żeby ściągnąć z siebie presję. Co się tak naprawdę stało?

PK: Jeżeli ktoś myśli, że przegraliśmy specjalnie to musi się naprawdę poważnie nad sobą zastanowić. Prawda była taka, że mecz nam uciekł w samej końcowce. Straciliśmy kilka głupich piłek na korzyść BYU, co pozwoliło im odskoczyć na bezpieczną odległość kilku punktów. A nam potem zabrakło czasu na ich odrobienie.

Abstrahując od tego jak zaprezentujecie się w March Madness Pan i tak zostanie już na zawsze w księgach rekordów Gonzagi. Na chwilę obecną jest Pan posiadaczem dwóch z nich: w ilości zwycięstw oraz w ilości występów w karierze. W kilku innych jest Pan w pierwszej piątce. W Spokane na pewno o Panu nie zapomną, ale jak wspominać będzie Pan te lata?

PK: Gonzaga oraz Spokane na zawsze pozostaną w moim sercu. Spędziłem tutaj pięć lat mojego życia. Poznałem naprawdę wielu fajnych i wartościowych ludzi, z którymi nawiązałem bardzo dobry kontakt. Było mi tu dobrze od samego początku. Pamiętam kiedy pierwszy raz pojawilem się na campusie, wszyscy przywitali mnie bardzo mile i z otwartymi ramionami. Do teraz wszystkie moja wspomnienia z Gonzagi są bardzo pozytywne i na pewno nie łatwo będzie mi przeprowadzić się do innego miasta. Tym bardziej, że prócz aspektu sportowego ukończyłem tutaj studia na kierunku Sports Management (Zarzadzanie Sportem - przyp. TM). Dyplom odebrałem w maju zeszłego roku. Po podjęciu decyzji o pozostaniu w Gonzadze na piąty rok zdecydowałem się kontynuować naukę na magisterskim kierunku biznesowym, a dokładniej MBA.

Trafił Pan na dobry okres w programie koszykówki w Gonzadze. Grał Pan w kilku ekipach, które były naprawdę świetne i w których prym wiedli doskonali gracze. Która z nich była najlepsza: ta z pierwszego roku z Eliasem Harrisem i Kellym Olynykiem, ta ze środka z Kevinem Pangosem, Kyle Wiltjerem i Domantasem Sabonisem czy wreszcie ta ostatnia z Karnowskim i Nigelem Goss-Williamsem?

PK: Nie do mnie naleźy wybieranie najlepszych graczy w historii Gonzagi. To pytanie powinno być bardziej skierowane do koszykarskich ekspertów oraz kibiców, którzy na codzień śledzą nasze poczynania. Ale ja osobiście najlepiej wspominać będę tę ostatnią, między innymi dlatego, że odgrywam w niej znaczącą rolę.

Grał Pan z kilkoma chłopakami, którzy dziś występują w NBA. Mimo iż pojawiały się głosy, że jest Pan... za stary na tę ligę, to z pewnością ma Pan wobec niej konkretne plany. Jakie?

PK: Że jestem za stary? A niech sobie mówią! Ja skupiam się wyłącznie na sobie. Staram się robić swoje na boisku i udowadniam, że mogę grać na wysokim poziomie. Oczywiście, że NBA to mój cel. Do draftu jestem zgłoszony automatycznie, bo jest to mój ostatni rok w NCAA. Jeśli nie uda się dostać do ligi tą drogą to z pewnością będę próbować swoich sił w lidze letniej. Postaram się wywalczyć zaproszenie na przedsezonowy obóz jednej z drużyn. Co będzie dalej? Zobaczymy.

Ostatnio szkoleniowiec Polski Mike Taylor mówił, że ma kadrowe kłopoty bogactwa, bo wszystkim zawodnikom świetnie idzie w lidze. Pana także wymienił w tym gronie. Kiedy widzieliście się po raz ostatni?

PK: Trener Taylor przyleciał do mnie do Spokane około półtora miesiąca temu. Rozmawialiśmy o planach kadrowych na te wakacje. Rok temu - ze względu na operację pleców - musiałem odpuścić reprezentacyjne zgrupowanie. Mam nadzieję, że w tym roku nic niezapowiedzianego się nie wydarzy. A jeśli chodzi o formę kadrowiczów to wydaje mi się, że faktycznie jesteśmy w dobrej sytuacji.

Pana mentorem, przyjacielem i wzorem do naśladowania od zawsze był Marcin Gortat. Co zawdzięcza mu Pan w szczególności?

PK: Marcinowi zawdzięczam bardzo dużo. Od momentu kiedy nasze drogi się skrzyżowały zawsze służył mi pomocną ręką. W kadrze mieliśmy okazję grać razem przez cztery lata. Zawsze zostawał ze mną po treningu żeby pokazać mi nowe zagrania czy pograć 1 na 1. Jestem mu wdzięczny, bo zawsze pokazywał mi nad czym jeszcze muszę pracować. Ja staram mu się odwdzięczyć udziałem w jego campach w Polsce, które promują basket. Jeżeli tylko czas mi pozwala to zawsze z miłą chęcią dołączam się do nich.

Jeśli nie NBA to co się stanie z Big Shemem i jego robiącą furorę na Twitterze brodą**?

PK: Jeżeli nie będzie mi dane wystąpić w NBA to na pewno gdzieś będę kontynuować swoją koszykarską karierę. Być może w Europie, w zespole, który będzie grał w Eurolidze. Ale na razie ja i moja broda skupiamy się na sezonie NCAA. Co będzie potem pomyślimy po naszym ostatnim meczu w March Madness.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk

* Pierwszy mecz Gonzaga Bulldogs rozegrają z South Dakota State w Salt Lake City w stanie Utah. Początek o 20:00 czasu polskiego. Transmisja na amerykańskim kanale TBS.

** Brodę Karnowskiego można śledzić na Twitterze:
https://twitter.com/KarnowskisBeard

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.